Jeszcze w seminarium „Koba”, choć był prymusem i celująco zdawał egzaminy, doszedł do wniosku, że Boga nie ma, a Kościół to jedna wielka mistyfikacja.
Józef Wolny/GN
Józef Stalin
Radziecki dyktator w matrioszkowym towarzystwie Saddama Husajna i Osamy bin Ladena
Kiedy towarzysze z Komitetu Centralnego dyskutowali o dobrodziejstwach obozów pracy dla świetlanej przyszłości ludzkości, Józef, który używał już teraz ksywki „Stalin”, krok po kroku przejmował kontrolę nad partią i państwem. Miał świadomość, że człowiek potrzebuje bóstwa bez względu na światopogląd. Stworzył więc boga-Lenina, a siebie ustanowił jego głównym kapłanem.
Większość bóstw potrzebuje krwi i ofiar. Jedną z pierwszych był sam Lenin, następnie towarzysze z najdłuższym stażem partyjnym, a do tego kilkanaście milionów zwykłych obywateli. Jedni umierali z wycieńczenia w Gułagach na wielkich budowach czy w kopalniach. Inni z głodu w czasach kolektywizacji rolnictwa. Jedni umierali potrąceni przez samochód na dalekiej prowincji, inni, ciesząc się końskim zdrowiem, na stole operacyjnym. Strzał w potylicę miał jednak zdecydowanie największe powodzenie. Oczywiście tow. Stalin nie zajmował się tym osobiście. Miał od tego towarzyszy z NKWD odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, najpierw Gienricha Jagodę, którego później wyeliminował i zastąpił Nikołaj Iwanowicz Jeżow, a na końcu Ławrientija Berię.
Wszyscy oni gorliwie wypełniali internacjonalistyczne obowiązki, wykrywając spiski zagrażające robotniczo-chłopskiemu państwu, tępiąc szkodników, dywersantów i kułaków; arystokrację, inteligencję i duchowieństwo; burząc kościoły w marksistowskim przekonaniu, że „religia to opium dla mas”. Tak się dziwnie złożyło, że i Jagoda, i Jeżow, gdy z prześladowców zostali prześladowanymi i znaleźli się w kazamatach Łubianki, wyznali, że „Bóg jednak istnieje”. Niestety to odkrycie nie przywróciło życia milionom pomordowanych w imię lepszego jutra.
Kiedy Beria w 1938 przepuścił Jeżowa przez jego własną „maszynkę do mięsa”, kraj był gotów do następnego etapu budowy lepszego jutra. Przyszedł czas na wojnę, która w pierwszym etapie miała dać Sowietom panowanie nad Europą, a docelowo nad całym światem, „aż Związek nasz bratni ogarnie ludzki ród”.
Właściwie prawie się udało. Po latach czystek i terroru społeczeństwo było karne i posłuszne. Stalin z Hitlerem podzielili Europę, stworzyli wspólną granicę umożliwiającą Armii Czerwonej ruszenie na zachód. Rozpoczęła się tajna mobilizacja, przemysł pracował mimo pokoju w trybie wojennym. W kraju trudno było kupić najdrobniejszą rzecz, bo cała produkcja szła na potrzeby wojska. Nie było w sklepach majtek, ale szyto miliony spadochronów. Wszystko zbliżało się do kulminacyjnego punktu, gdy 22 czerwca 1941 roku Hitler zaczął realizację planu „Barbarossa”.
Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.