Uzależnienie składek ZUS płaconych przez przedsiębiorców od ich dochodów, forsowane przez centrale związkowe, wywołało silny opór. Biznesmeni organizują akcję "STOPZUS" i zasypują rząd listami zawierającymi argumenty przeciwko zmianom, pisze "Dziennik Polski".
Symbolem akcji jest człowiek grzebiący w śmietniku - tak, zdaniem protestujących, skończą przedsiębiorcy i ich pracownicy, jeśli "rząd dokona kolejnego zamachu na firmy - koło zamachowe polskiej gospodarki".
OPZZ apeluje, by uzależnić składki płacone przez przedsiębiorców od ich dochodów. 98 proc. z nich płaci bowiem do ZUS minimalną kwotę - 981 zł miesięcznie. Robią tak i krezusi, i nieosiągający dochodu. W przypadku uzależnienia składek od dochodów 70 proc. musiałoby zapłacić więcej. Miałoby to dać ZUS-owi 5,5 mld zł, twierdzą związkowcy.
Przedsiębiorcy protestują, ale zdania są podzielone także wśród nich. Cytowany przez "DP" Marek Lisak prowadzi sezonowo punkt naprawy rowerów. - Często nie wyciągam 2,1 tys. zł, a muszę płacić prawie tysiąc na ZUS, jak ci, co zarabiają dziesięć razy więcej, narzeka. Tacy jak on stanowią ok. jednej trzeciej przedsiębiorców.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.