Portret w gazecie

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 14.08.2004 06:00

Dotychczas do prokuratury nie zgłosił się nikt, kto oskarżyłby prałata o pedofilię. W pociąg duchownego do dzieci nie wierzą również gdańscy księża, z którymi rozmawialiśmy - Gazeta Wyborcza zamieszcza obszerny "portret księdza Henryka Jankowskiego" zatytułowany "Prałat chce zaistnieć".

- Arcybiskup o tym poważnie myśli, ale się boi. Jak Heniowi kiedyś zakazał głoszenia kazań, to musiał zmienić numer telefonu. Dzwonili do niego dzień i noc. Nawet z zagranicy. Zobaczycie, co będzie się działo, gdy Jankowski będzie szedł do prokuratury na przesłuchanie. Wszędzie będą wrzeszczeć te Rydzykowe babcie: w mediach, na ulicy i po kościołach. Duchowny przytacza anegdotę: Jerzy Urban spotkał prałata na jakimś przyjęciu w Warszawie. Ksiądz był tam w haftowanej sutannie obwieszony orderami, na rękach miał pierścienie z brylantami i przepasany był szarfą. W komentarzu Urban napisał: "To ja z tym afrykańskim bucem walczyłem tyle lat i jeszcze przegrałem?". - Jankowski swoim zachowaniem kompromituje Chrystusa, on nie rozumie chrześcijaństwa - kontynuuje nasz rozmówca. - Tylko że on o tym nawet nie wie, bo jest zwyczajnie głupi. Przecież z tym człowiekiem nie da się normalnie rozmawiać, bo on nie rozumie, co się do niego mówi. Czy wiecie, że kazania pisał mu nieżyjący już profesor Zalewski z geografii? Kto robi to teraz, nie wiem. Nie wierzę w to molestowanie. Deprawacja pieniędzmi i przez alkohol? Możliwe, że w tej swojej głupocie do tego dopuścił, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co się wokół niego dzieje. - A może trzeba było próbować z nim rozmawiać, może by posłuchał? - Gówno by posłuchał. Innego zdania jest były opozycjonista, potem wiceminister kultury Arkadiusz Rybicki. - Ja mam teraz wyrzuty sumienia - wyznaje. - Myślę, że powinni mieć je wszyscy, którzy znają Jankowskiego z lat 80. i w ostatnich latach w żaden sposób mu się nie przeciwstawili. Należało z nim rozmawiać, przekonywać do umiaru w wypowiedziach, żądać zaprzestania obnoszenia się z tym chorym bogactwem. Odsunęliśmy się wszyscy od niego, nic nie mówiąc, niczego mu nie tłumacząc, zamiast powiedzieć: księże prałacie, tak nie można. Rybicki: - Tylko raz zapytałem prałata, czy nie sądzi, że najdroższy mercedes może razić. Ksiądz na to: "Przecież wiesz, że nie lubię tandety". Na złość W ostatnią niedzielę toczące się w prokuraturze śledztwo w sprawie pedofilii ksiądz Henryk Jankowski nazwał żydowskim spiskiem wymierzonym w Kościół: - Wyjdźmy z bagna Żydów i judeokomuny - zaapelował do wiernych zza ołtarza. Lackorzyński: - Na początku lat 90. coś w nim pękło. Najpierw liczył na to, że pojedzie z Wałęsą do Belwederu jako jego spowiednik, następnie szykował się do tego, że Episkopat powierzy mu funkcję biskupa polowego. Potem zdał sobie sprawę, że nowa elita, którą się opiekował i wspierał przez lata, usunęła go na boczny tor, że cała jego przeszłość jest już nieważna, a talenty organizacyjne nie są już nikomu do niczego potrzebne. To jest przekorny i dumny człowiek. Dlatego zaczął prowokować, robić na złość elitom i biskupom. Ma jeszcze jedną wadę - jest strasznie uparty. Opozycjonista z KOR-owskim rodowodem: - Zrobił rzecz okropną. Wskrzesił za granicą wizerunek polskiego antysemityzmu. I teraz bardzo trudno tłumaczyć, że to nie jest prawdziwy obraz polskiego społeczeństwa i polskiego Kościoła. Że to nie my jesteśmy antysemitami, tylko ksiądz Jankowski jest nietypowy. Wałęsa: - To moja wina i wina innych ludzi podziemia, że nie znaleźliśmy dla niego zajęcia, w którym mógłby się wyżyć. Bo tylko księdzem on być nie potrafi. - Czy ksiądz rzeczywiście jest antysemitą z przekory, na złość innym? Prałat zamyśla się. - Ja bardzo szanuję Żydów. Nie jestem antysemitą - odpowiada wolno. Do gabinetu wchodzi siostra. Bliźniaczka, ale wcale niepodobna do brata. - Henryk, od kwadransa są już ci goście z Warszawy. Ksiądz uśmiecha się, przepraszająco rozkłada ręce. (cały tekst pod adresem www.wyborcza.pl

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 6 z 6 Następna strona Ostatnia strona