Złowrogie oblicze eutanazji

Nasz Dziennik/a.

publikacja 06.10.2004 06:24

Po wystąpieniu grupy SLD-owskich senatorów z projektem ustawy o legalizacji związków homoseksualnych pojawiła się kolejna próba wsączania w świadomość polskiego społeczeństwa opinii pozostających w jaskrawej sprzeczności z uznanymi powszechnie zasadami chrześcijańskiej moralności - napisał w Nszym Dzienniku ks. prof. Tadeusz Ślipko SI.

Oto w "Gazecie Wyborczej" z 3-4 lipca br. dr hab. J. Hartman, jak w redakcyjnej notce tejże gazety napisano "kierownik Zakładu Filozofii i Bioetyki Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego", opublikował artykuł pt. "Ucywilizujmy eutanazję". Autorowi chodzi w nim o wykazanie, że cywilizacyjny rozwój świata narzuca potrzebę wprowadzenia regulacji prawnych, które - pod określonymi warunkami - ustalałyby przypadki dopuszczalnego efektywnego przyspieszenia zgonu osób znajdujących się w terminalnych stanach skrajnego cierpienia bądź też innych patologii, redukujących do zera szansę utrzymania tych osób przy życiu lub ich spokojnego zejścia z tego świata. Jest przeto jasne, że autor artykułu za przedmiot swej wypowiedzi obiera sytuację, znaną już w literaturze etycznej, medycznej oraz publicystyce, którą ze względu na jej ekstremalny charakter określać będziemy mianem "sytuacji granicznej degradacji" człowieka. Sytuacja ta stanowi przedmiot filozoficzno-etycznych dociekań, które zaowocowały szeregiem publikacji, w naszej literaturze częściowo tłumaczonych z języków obcych, częściowo zaś rodzimych autorów. Z tych źródłowych zasobów dr Hartman wymienia dwie pozycje, aby przytoczyć z nich dwie wypowiedzi, przez niego uznane za wręcz osobiście go obrażające. Najpierw zdanie wyjęte z książki R. Fenigsena "Eutanazja, śmierć z wyboru": "Zwolennicy legalności eutanazji dopuszczają się niesprawiedliwości na osobach śmiertelnie chorych oraz obrazy ich godności". Drugim "kamieniem obrazy" stały się słowa o. J. Salija OP z książki "Wybierajmy życie", w których określił on zwolenników eutanazji jako ludzi "o wypaczonych sumieniach", co gorsza, o sumieniach "nie zamierzających się nawracać ze swej znieczulicy", a marzących tylko "o tym, żeby ciężko chorzy zgłaszali się w kolejce o uśmiercenie" (s. 22, k. 1)[1]. Po tej skardze autor artykułu dzieli się z czytelnikami dwoma autobiograficznymi szczegółami. Powołuje się najpierw na swoje katolickie wychowanie, następnie zaś przytacza fakt, że nad jego łóżkiem wisi portret św. Tomasza z Akwinu, w samym zaś artykule zamieszczony został fragment malowidła Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie. Wszystkie te szczegóły winny stworzyć atmosferę zachęcającą do uważnej, a życzliwej lektury dalszego toku wywodów autora. Podążmy zatem za ciągiem jego myśli.

Więcej na następnej stronie
Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 8 Następna strona Ostatnia strona