Dla chrześcijanina nadzieja jest zawsze - pogrzeb pierwszej ofiary katastrofy w Halembie

mr(GN)

publikacja 01.12.2006 15:19

"Tym razem nie było długiej zapowiedzi śmierci - były plany, siła wieku i tak wiele do zrobienia, było po co żyć - mówił dzisiaj ks. Piotr Machoń. - Śmierć przyszła nagle ‑ niechciana, niezapowiedziana".

W godzinach południowych 1 grudnia pochowano Andrzeja Giemzę pierwszego z 23. górników, którzy zginęli w kopalni „Halemba”. Msza pogrzebowa została odprawiona w kościele św. Barbary w Rudzie Śląskiej Bykowinie. Liturgii przewodniczył miejscowy proboszcz, ks. Jerzy Nowak. Przybyli księża z sąsiednich parafii, orkiestra górnicza, kilkadziesiąt pocztów sztandarowych, ratownicy górniczy i przedstawiciele kopalń „Halemba” i „Polska Wirek” oraz bardzo wielu górników. Obecny był również prezydent Rudy Śląskiej Andrzej Stania. Andrzej Giemza pochodził z Inowrocławia, gdzie urodził się 47. lat temu. Na pogrzebie była jego żona Elżbieta, córki Kasia i Asia oraz syn . Mieszkał w Bykowinie na osiedlu z wielkiej płyty. Interesował go i fascynował świat. Był też zapalonym kibicem Ruchu Chorzów. ‑ Znałem go tylko z kolędy – powiedział KAI ks. Jerzy Nowak. – To była dobra rodzina, zwyczajna. Pamiętam, że hojnie wspierali budowę naszego kościoła. Andrzej Giemza pracował w firmie Mard, podobnie jak 14 innych ofiar katastrofy. Wcześniej przez 25 lat był górnikiem strzałowym i kombajnistą w rudzkiej kopalni „Polska-Wirek”. Po przejściu na emeryturę zatrudnił się w Mard-zie. ‑ Co mom panu pedzieć, że był w porządku – stwierdził pan Janusz, kolega zmarłego. – No zwyczajnie żył, jak wszyscy. Porządnie. Kochoł rodzina, robił, co do niego należało. Przerobili my na tej grubie 25 lot. Szkoda chopa. Dejcie mi pokój… ‑ Każdy musi zmierzyć się ze śmiercią samotnie – mówił w kazaniu ks. Machoń. Podkreślił, że chociaż ludzka nadzieja umarła wraz ze śmiercią najbliższej osoby, dla chrześcijanina nadzieja jest zawsze. Przypomniał, że właśnie dla człowieka, dla każdego z nas, Chrystus przyjął ludzkie ciało, dla człowieka przyjął śmierć na krzyżu i dla człowieka pokonał śmierć. – „Wierzę w ciała zmartwychwstanie, życie wieczne” – to dzisiaj bardzo trudne wyznanie, ale konieczne, by żyć, by nie popaść w rozpacz, by dążyć do wieczności – kontynuował kaznodzieja. Wskazał też na przykład umierania, jaki pozostawił nam Jan Paweł II. nawiązując zaś do ewangelicznej opowieści o uczniach, zmierzających do Emaus, którzy rozpoznali Chrystusa dopiero po łamaniu chleba, wskazał na ołtarz. – Tu Jezus łamie dla nas chleb, rozpoznajmy Go, abyśmy mogli nabrać ducha – zakończył. Po Mszy żałobnej zebrani pojechali autokarami pod kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa – również w dzielnicy Bykowina. Tam utworzyli kondukt i udali się na cmentarz.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona