Ksiądz o bezrobociu i radzeniu premierowi

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 04.12.2006 19:05

Polska powinna być solidarna, ale nie socjalistyczna. Ludzie powinni solidarnie pracować, a nie tak, że jeden pracuje na zasiłki drugiego. Św. Paweł mówił przecież: kto nie chce pracować, niech też i nie je - przypomniał w rozmowie z Gazetą Wyborczą ks. Sławomir Kokorzycki, proboszcz parafii w Korytowie (Zachodniopomorskie), w której jest bardzo wysokie bezrobocie.

Ewa Milewicz: Kiedy półtora roku temu rozmawialiśmy, bezrobocie w Księdza parafii wynosiło ok. 60 proc. Coś się zmieniło? Ks. Sławomir Kokorzycki: W parafii zmniejszyło się trochę bezrobocie z powodu emigracji zarobkowej. I to wszystko. Natomiast ja zmieniłem swój stosunek do kwestii bezrobocia. Do niedawna wydawało mi się, że u nas, na terenach popegeerowskich, brak jest miejsc pracy. Ale teraz zauważyłem, że w powiecie miejsca pracy oczekują na chętnych. Od nas, z Korytowa, to żaden problem dojeżdżać do pracy w sąsiedniej gminie. A ludzie mimo to nie pracują. Bo nie chcą. Niby próbowali, ale albo szybko rezygnowali, albo tak źle pracowali, że ich właściciele zwalniali sami. - Bo? - Ludzie mają mentalnościową niezdolność do pracy. Nie chce im się. - O ludziach w jakim wieku Ksiądz mówi? - W średnim i o młodych. Ci starsi są na rentach. To, że ludziom w średnim wieku nie opłaca się pracować, to wina mocno rozbudowanego systemu zasiłków. Patrzy dzieciak na nic nierobiących ojca i matkę i myśli sobie: nic nie robią, a dobrze się mają, to po co ja mam pracować? - Mówił Ksiądz kiedyś, że rodzina żyje z 500 zł miesięcznie. Dziecko nie ma na komórkę, a pewnie chce mieć. - Komórkę to ma każdy. Bezrobotni mają nawet samochody. Trochę kradną. Wyrąbią albo zbiorą drewno w lesie. Zbiorą i sprzedadzą grzyby, zbiorą złom. Skopią komuś ogródek. Jest mnóstwo sposobów, żeby zarobić parę złotych, nie wchodząc w stosunek pracy. - A kto emigruje? - Między innymi moi studenci. Namawiałem młodzież z parafii na studia. Przekonywałem rodziców, bo nie chcieli puścić. Dostawali stypendia - od państwa, z UE, z naszego parafialnego Ośrodka Wspierania Rodziny, z wpłat czytelników "Gazety". Teraz czterech wzięło dziekanki i wyjechało pracować za granicę, obawiam się, że tak się będzie działo, zwłaszcza jeśli rodzice będą temu sprzyjać. Kilku skończyło studia i też wyjechali. - Jak sobie radzą? - Dobrze. Podłapali a to budowlankę, a to sprzątanie, a to pracę w fabryce. Ściągnęli ze 20 młodych ludzi od nas, takich po zawodówkach, co się wałęsali. - Dlaczego zostawili studia?

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona