Kościół węgierski wychodzi z cienia Kádára

Zawsze gdy papież mianował nowego biskupa komunistyczny rząd Kádára wyławiał ze swej rezerwy agentów trzech kandydatów akceptowalnych dla Watykanu - napisała Gazeta Wyborcza.

Natomiast w listopadzie 1964 r., kiedy papież przyjmował nową delegację węgierską w przededniu trzeciego posiedzenia soboru, agentami byli trzej z obecnych w niej biskupów. Wszyscy oni zostali kilka dni wcześniej - wraz z dwoma innymi biskupami - konsekrowani przez Pawła VI. Kolejne fale nominacji biskupich (w 1972 r., 1974 r., dwie w 1975 r. i w 1978 r.) jedynie zwiększały proporcję agentów w łonie episkopatu. W przeciwieństwie do episkopatu odsetek agentów w łonie węgierskiego duchowieństwa niższych szczebli nie był wysoki. W roku 1958 współpracownicy policji politycznej stanowili mniej niż 4 proc. ogółu katolickiego duchowieństwa. W latach 70. i 80. z policją polityczną bezpośrednio współpracowało od 10 do 15 proc. księży katolickich. Masowy werbunek węgierskich biskupów nie tłumaczy się więc jakimś szczególnym natężeniem jednostkowych słabości. Był konsekwencją umowy, jaką reżim Kádára podpisał ze Stolicą Apostolską. "Częściowe porozumienie" z września 1964 r. było pierwszą i jedyną umową podpisaną kiedykolwiek między Watykanem a państwem komunistycznym. Co znamienne, jej tekst nigdy nie został ujawniony. Dotyczyła zasadniczo sposobów mianowania nowych biskupów. Zarówno Kádár, jak i Paweł VI traktowali tę kwestię priorytetowo. Jednak przewaga informacyjna władzy węgierskiej nad Watykanem, a zwłaszcza zasięg kontroli państwa nad wszystkimi poziomami hierarchii kościelnej spowodowały, że to oficerowie policji politycznej rozdawali karty w tej grze. Rząd Węgier zawsze był w stanie wyłowić ze swojej rezerwy agentów trzech kandydatów akceptowalnych dla Rzymu, a jeśli to Watykan wysuwał kandydatury, wśród trzech nazwisk zawsze znalazło się jedno mające swoją "teczkę werbunku". W taki to właśnie sposób László Paskai został w 1987 r. prymasem Węgier. Na Węgrzech temat agentów w łonie Kościoła był tematem tabu z powodu licznych wątpliwości. Jak wydać sąd na podstawie dokumentów okaleczonych, zmanipulowanych, wytworzonych przez system nastawiony co najmniej w równym stopniu na brukanie i kompromitowanie jak na gromadzenie informacji? Jak osądzić ludzi poddawanych wszelkiego rodzaju naciskom w świecie mentalnym, którego okrucieństwa i przewrotności dziś już, po piętnastu latach, nie możemy sobie wyobrazić? Jakim prawem wystawiać na publiczny widok prywatne życie zarówno katów, jak i ofiar, przyznając tym samym reżimowi ostatnie, pośmiertne zwycięstwo? Jak stawiać pod pręgierzem owe "pionki", jakimi byli agenci, nie uwzględniając podstawowej odpowiedzialności elit reżimu i oficerów prowadzących? Tematu tabu stał się kwestią publiczną głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, udostępnienie ofiarom i historykom dokumentów policji politycznej stworzyło substytut publicznego dostępu do nich, zwłaszcza w czasach, gdy za sprawą internetu reguły publikowania takich dokumentów stają się przestarzałe. Po drugie, zadziałały interesy polityczne. Węgierski projekt ustawy przygotowany przez rząd Medgyessyego na początku roku 2005, przewidujący znaczne poszerzenie publicznego dostępu do teczek policji politycznej, zawdzięczał niemało pragnieniu socjalistów i liberałów, aby ujrzeć małe i duże sekrety Kościoła wystawione na widok publiczny. W tym sensie nie mylił się András Veres, sekretarz konferencji episkopatu Węgier, dopatrując się w kolejnych piekielnych rewelacjach na temat węgierskich biskupów operacji politycznej. Pozostaje jednak prawdziwe pytanie: jak to możliwe, że węgierski Kościół może być nadal - piętnaście lat po upadku reżimu - zakładnikiem komunistycznej przeszłości? Choć trudno i niebezpiecznie wydawać sądy o ludziach zmuszonych grać w grę na zasadach z góry wyznaczonych przez władzę, można się jednak zdumiewać, że ci sami ludzie pragnęli nadal pełnić wysokie funkcje w nowym demokratycznym kontekście. Jeśli, jak niektórzy twierdzą, obrona interesów Kościoła wymagała kontaktów z organami władzy, a zwłaszcza z policją polityczną, to te same względy powinny skłaniać do odesłania na emeryturę ludzi zmuszonych się w ten sposób uginać. Ostatnie kłopoty węgierskiego Kościoła są tedy czymś więcej niż tylko dziedzictwem epoki Kádára. Są również skutkiem polityki symbolicznego zerwania bez wymiany kadr uświęconej przez uroczysty pochówek kard. Mindszentyego celebrowany przez kard. Paskaia w roku 1991. Tekst za La Nouvelle Alternative, skróty, tytuł i śródtytuły Gazeta przeł. Adam Ostolski Nicolas Bauquet jest historykiem z paryskiego Instytutu Nauk Politycznych

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
9°C Wtorek
dzień
11°C Wtorek
wieczór
9°C Środa
noc
5°C Środa
rano
wiecej »