Katolicy potrzebują skutecznego lobbingu

Komentarzy: 3

Rzeczpospolita/Tomasz P. Terlikowski/a.

publikacja 14.11.2007 05:51

Konserwatywni katolicy muszą tworzyć poważne think tanki. Sama publicystyka, nawet najświetniejsza, to zdecydowanie za mało - napisal Tomasz P. Terlikowski, publicysta Rzeczpospolitej.

Działania te są tym bardziej istotne, że na razie debatę publiczną na tematy moralne czy światopoglądowe kształtują z jednej strony radykalni „polscy zapateryści”, a z drugiej – zwolennicy status quo. Wciąż brakuje w niej miejsca na wyrażone językiem prawnym i świeckim racje katolickich konserwatystów. Dzieje się tak – trzeba przyznać otwarcie – z kilku powodów: słabości tych środowisk, braku porozumienia pomiędzy nimi, a także przesadnego zaufania, jakie żywią do języka religijnego. Na szczęście zaczyna się to zmieniać - odnotowuje Terlikowski. - Internet sprawił, że niedostrzegające się dotąd środowiska nie tylko dowiedziały się o swoim istnieniu, ale zaczęły współdziałać. I tak gdy jeden z koncernów medialnych chciał wykorzystać bluźniercze fotomontaże gwiazdy popu Madonny przedstawionej jako Matka Boska – zaraz stworzyła się grupa, która naciskając na reklamodawców doprowadziła do wycofania się z tej prowokacji. Podobnie, tyle że na wiele większą skalę, działały środowiska związane z Gościem Niedzielnym czy Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi. Zaangażowały się w przekonywanie posłów, że zmiany konstytucji proponowane w poprzedniej konstytucji są istotne. Apel o pisanie e-maili i telefonowanie do swoich posłów z prośbą, by wsparli zmianę konstytucji, na pewno miał znaczenie, choć nie zakończył się sukcesem. Autorzy i uczestnicy tamtych działań mają tego świadomość i nie zamierzają składać broni. Kilka dni po wyborach parlamentarnych dr Paweł Wosicki z Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia zapowiedział próbę postawienia w przestrzeni publicznej kwestii dostępności zapłodnienia in vitro. Gość Niedzielny natomiast wspiera zapoczątkowaną w Józefowie akcję „Stop pornografii”, która ma doprowadzić do usunięcia z miejsc dostępnych dla dzieci pism i filmów pornograficznych - wylicza Terlikowski. Akcje te są prezentowane (choć czasem ironicznie lub złośliwie) w mediach i stopniowo przebijają się do świadomości społecznej. Najgorzej rzecz się ma ze współdziałaniem różnych środowisk. Archipelag radykalnej ortodoksji, jak określił środowiska konserwatywnych katolików redaktor naczelny Christianitas Paweł Milcarek, choć coraz lepiej widoczny, potrzebuje teraz raczej szybkiego zjednoczenia w sferze ortopraksji, czyli prawidłowego działania. A przestrzeni do tego nie brakuje.Konserwatywni katolicy potrzebują poważnych think tanków (nie tylko zajmujących się kwestiami moralnymi czy życia rodzinnego), instytutów badawczych i uczelni (niekoniecznie związanych z Kościołem instytucjonalnym). Debata kulturowa, która przetacza się przez Europę i powoli dociera również do Polski, wymaga bowiem nie tylko publicystyki (świetnej zresztą zarówno we „Frondzie”, jak i w Christianitas, Teologii Politycznej, Arcanach czy Pressjach), ale również badań naukowych i przekazu akademickiego. Włączenie się w aktywną walkę o następne pokolenia, nie tylko w przestrzeni religijnej, ale również świeckiej, nie może się ograniczać do lekcji katechezy czy artykułów gazetowych. Wreszcie sprawa ostatnia - zmierza do konkluzji publicysta Rzeczpospolitej. - Kształtowanie katolickiej opinii publicznej dokonywać się musi także w przestrzeni politycznej. Tu jednak potrzebna jest szczególna ostrożność. Gdy obie główne partie deklarują przywiązanie do chrześcijańskiej tradycji, nie warto wiązać się wprost z jedną z nich. Lepiej podrzucać pomysły obu, jasno też rozliczając je z tego, co zrobiły, a czego zrobić nie chcą. Z czasem te oceny mogą doprowadzić do jednoznacznego związania się z którąś ze stron. Ale i wtedy warto – tak jak robią to amerykańscy teokonserwatyści czy religijna prawica – swoje poparcie uzależniać od konkretnych obietnic. A później rozliczać z ich wykonywania.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona