Jan Żaryn: Polacy w "Strachu" - recenzja książki J. T. Grossa

Komentarzy: 2

KAI/J

publikacja 18.01.2008 22:12

Z powodów zasadniczych w książce Grossa nie ma miejsca tak na źródła nie pasujące do tez, jak i na wielostronny opis konkretnych zdarzeń i kontekstu historycznego - pisze prof. Jan Żaryn na temat książki Jana Tomasza Grossa. „Autor „Strachu" kategorycznie wymaga od Polaków cnoty heroizmu. Każda inna postawa wywołuje u niego oskarżenie o antysemityzm" - dodaje.

Z kolei, główną tezą książki Chodakiewicza – autor pomija okres wojny – jest właśnie stwierdzenie, iż to powojenny kontekst stanowi klucz do znalezienia odpowiedzi na pytanie o rzeczywiste relacje polsko- żydowskie. Te ostatnie zaś, przy analizie konkretnych przypadków okazują się być bardziej urozmaicone i bogate, nie dające się wcisnąć w prostą tezę; zarówno tę, która by podpowiadała, że w ogóle nie było pogromu kieleckiego, jak i tę, że Polacy umówili się z komunistami, by wspólnie wymordować Żydów uratowanych z Zagłady. Rację ma Chodakiewicz pisząc, że na pogarszające się po wojnie relacje Polaków i Żydów miała wpływ obecność komunistów instalujących na ziemiach polskich system rządów przyniesiony na sowieckich bagnetach i przez Polaków odrzucany. Wymierną konsekwencją tej instalacji było, z jednej strony opowiedzenie się dominującej liczby Polaków, po stronie prawa narodu do suwerenności, z drugiej zaś gremiów żydowskich (m.in. z CKŻP, czy też spośród posłów KRN – w tym syjonistów od lewa do prawa, a nie tylko Żydów komunistów) po stronie okupanta szkalującego polskość również w ówczesnej propagandzie. Fakt ten musiał wpłynąć negatywnie na stosunki polsko-żydowskie, czasem podsycając istniejący antysemityzm, czasem wywołując reakcje obronne. Procesy gospodarczo-społeczne zachodzące na ziemiach polskich, właśnie za sprawą komunistów, kształtowały się w sposób często patologiczny. Można zaryzykować tezę, że gdyby w Polsce po wojnie powstał rząd oparty na programie Polskiego Państwa Podziemnego (grubej czwórki) i władz na uchodźstwie, to bez wątpienia szanowano by własność prywatną, nie straszono by kolektywizacją. To zaś ułatwiłoby prowadzenie przez organa porządku publicznego walki z bandytyzmem. Niestety, te ostatnie po wojnie podporządkowały naturalny cel czyli ochronę obywateli, celowi politycznemu, czyli walce z wszelkimi przejawami oporu przeciwko narzuconemu systemowi. W skrócie rzecz ujmując, o czym pisze Chodakiewicz, doświadczenie polskie jednoznacznie wskazywało iż Żydzi wpisując się po wojnie w cele komunistyczne, czerpali z tego powodu wymierne korzyści. Cieszyli się sporą autonomią, mieli prawo do wolnego stowarzyszenia się, do reaktywowania swych partii politycznych, do odbudowywania swych warsztatów pracy. Tego wszystkiego byli – w tych samych latach – pozbawieni Polacy. Piłsudczycy i narodowcy, socjaliści niepodległościowi i chadecy prędzej czy później trafiali do więzień stalinowskich, gdzie także spotykała ich niesprawiedliwość, w tym z rąk UB-eków pochodzenia żydowskiego (jak pisał Chodakiewicz, a potwierdzają to liczne relacje, zdarzało się, że funkcjonariusze UB pochodzenia żydowskiego znęcali się specjalnie nad niepodległościowcami, „za karę” za ich przedwojenny antysemityzm; oznacza to, że władza komunistyczna stanowiła parasol ochronny dla tych Żydów, którzy postanowili sami dochodzić rzekomej sprawiedliwości. Trudno by w tych warunkach miłość do narodu żydowskiego wzrastała). Większość Żydów (tak powracających z ukrycia, jak i nadchodzących z Rosji sowieckiej) w ogóle jednak nie artykułowała swego stosunku do komunizmu. Czynili to zaś – w ocenie polskiej – ich przedstawiciele: w pierwszej kolejności Żydzi - komuniści z PPR, z instytucji propagandowych (jak np. prasa i radio, czy urząd cenzury początkowo istniejący w ramach resortu bezpieczeństwa) i z MBP, czy też sowieckich służb wojskowych i NKWD, a także Żydzi – od prawicowych syjonistów i ortodoksyjnych wyznawców religii mojżeszowej, po lewicowych Bund-owców – którzy poprzez legalne instytucje, takie jak CKŻP, głosili antypolskie hasła i oskarżenia. Trudno się dziwić zatem nastrojom antyżydowskim, skoro przedstawiciele tego narodu usilnie niszczyli słowem i knutem polskie aspiracje niepodległościowe. Czy znaczy to, że wszyscy Żydzi prowadzili działalność antypolską, a w Polsce nie było antysemitów – uprzedzonych do Żydów niezależnie od ich postawy? Oczywiście nie; jednakże złośliwość każe mi posłużyć się obrazem nakreślonym przez autora „Strachu: parafrazując jego „anegdotę” o postawach polskich wobec Zagłady (zob., s. 45), można powiedzieć że większość Żydów patrząc na „kopanych” przez komunistów Polaków przechodziła obojętnie wobec jednych i drugich. Niestety jednak, wpływowi i słyszalni Żydzi, choć mniej liczni, podłączali się do kopiących i sami tę kopaninę inicjowali. Gross komentując swoją anegdotkę, oskarża dalej Polaków o brak zainteresowania się zjawiskiem rzekomo licznego uczestnictwa naszych przodków w Zagładzie: „Ale że takich chłop(c)ów było co niemiara, dostatecznie wielu w każdym razie, aby Żydzi natykali się na nich na całym obszarze Rzeczypospolitej, stoimy bezradni wobec spuścizny tej epoki i do dziś nie umiemy sobie z nią poradzić”. (s. 46). Czytając Grossa mam wrażenie, że to on właśnie nie potrafi stanąć w prawdzie wobec zjawiska kolaboracji Żydów z komunistami, tak w latach 1939 – 1941, jak i w latach 1944 – 1947. Na szczęście, przedstawiciele narodu żydowskiego na ogół to potrafią.