Klątwa na uogólnienia

Komentarzy: 2

ks. Artur Stopka

publikacja 30.01.2008 10:35

Trzeba badać i to tym dokładniej i precyzyjniej, że prawda jest w dokumentach SB misternie splątana z kłamstwem.

Przez blisko pięć lat były esbek Andrzej G. z Torunia pisał fałszywe raporty, które sygnował pseudonimem księdza Janusza K. – napisała Gazeta Wyborcza i w obszernym wywodzie zrelacjonowała, jak to jakiś cwany oficer SB kosztem nieświadomego niczego kapłana podnosił sobie statystykę tajnych współpracowników. Wyobrażam sobie, co czuł ksiądz Janusz, gdy się dowiedział, że kościelna komisja znalazła na niego papiery. Wyobrażam sobie, co czuli wszyscy jego znajomi, rodzina, przyjaciele, gdy do nich ta wiadomość dotarła. Mogę sobie wyobrazić, bo wiem, co sam czułem w ostatnich latach, gdy dowiadywałem się, że ktoś z ludzi z mojego otoczenia współpracował z komunistycznymi służbami specjalnymi. A ponieważ nigdy nie miałem możliwości takiej zasłyszanej informacji zweryfikować, miałem do wyboru albo uwierzyć albo nie. I z tak podjętą decyzją dalej żyć, spotykać tych ludzi, rozmawiać z nimi. PRL był jednym wielkim kłamstwem. Fałszowanie statystyk i tworzenie nieprawdziwych sprawozdań było zjawiskiem powszechnym. Byłoby więc dziwne, gdyby ominęło służby specjalne. Dla mnie zawsze było oczywiste, że musieli zdarzać esbecy, którzy tworzyli dokumentację dla fikcyjnych agentów. Dlatego zawsze dziwiłem się ludziom, którzy wierzyli we wszystko, co z dokumentach IPN znaleźli, argumentując, że „po co esbecy mieliby się sami okłamywać”. Oni nie okłamywali siebie, tylko swoich zwierzchników i ówczesną władzę. Ale z takich faktów, jak słynny przypadek o. Władysława Wołoszyna SJ czy opisana przez Gazetę historia ks. Janusza K. spod Torunia, nie można wyciągać wniosków, że wszystkie dokumenty SB są nieprawdziwe i w ogóle nie należy ich badać. Trzeba badać i to tym dokładniej i precyzyjniej, że prawda jest w nich misternie splątana z kłamstwem. I muszą to czynić ludzie dobrze przygotowani i... odpowiednio uformowani. Którzy nie pozwolą, aby taka czy inna ideologiczna wersja historii przysłoniła im prawdę. Czasami heroiczną, czasami bolesną. Jak widać, wraca sprawa lustracji duchownych. Co prawda lustracji poddali się wszyscy polscy czynni biskupi, a i w wielu diecezjach odpowiednie komisje albo zakończyły działalność albo są na finiszu, jednak temat współpracy duchownych katolickich z peerelowską bezpieką znów wpełza do mediów. Latami pielęgnowana podejrzliwość podsuwa mi sugestię, że ma to jakiś związek ze zbliżającą się premierą kolejnej książki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Ale podejrzliwość to bardzo brzydka cecha. Apage. Sio!

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..