Kenia: Przesilenie

Brak komentarzy: 0

brat Radek Malinowski MAfr/J

publikacja 29.02.2008 23:55

Po wielu tygodniach negocjacji w Kenii pojawiła się szansa na pokój. Obraz sytuacji maluje w swojej barwnej, drugiej przesłanej do nas korespondencji brat Radek Malinowski MAfr/J.

A jednak! Mamy przełom w kenijskiej polityce! Jest porozumienie! Kiedy jeszcze wczoraj wydawało się to niemożliwe, kiedy cały kraj zaczął pogrążać się w rozpaczy, w oczekiwaniu na najgorsze, na to, że Koffi Annan ogłosił fiasko rozmów, a obie strony skoczą sobie do gardeł, telewizja i radio podały, że został podpisany kontrakt polityczny. Kraj zamarł, ludzie zbierają się przed telewizorami – w domach, pubach, w pracy. Tam widzą lidera opozycji w serdecznym uścisku z prezydentem – dotychczasowym rywalem na śmierć i życie. Z tyłu Koffi Annan – po raz pierwszy rozluźniony, po raz pierwszy uśmiechnięty. Zaczął negocjacje zmuszając polityków do podania sobie dłoni, kończy je w tym samym stylu. Co osiągnięto? Co oznacza podpisany kompromis? Po pierwsze – prezydent zostaje. Będzie nim Mwai Kibaki. Cała władza wykonawcza przechodzi jednak na nowe stanowisko premiera. Premier – szef rządu i całej administracji państwowej będzie powoływany i odpowiedzialny przed parlamentem. I skoro pomarańczowi w parlamencie maja większość absolutną – premierem zostanie Raila Odinga. Wilk syty i owca cała! Czyli - koniec kłopotów dla Kenii? Zdecydowanie nie! Teraz obie strony muszą rozstrzygnąć w detalach, jakie są naprawdę relacje pomiędzy premierem i prezydentem. Czy prezydent będzie kimś na kształt królowej angielskiej, czy raczej zachowa część realnej władzy? Prawidłowe ułożenie relacji pomiędzy rządem a prezydentem jest zawsze trudne, a co dopiero w realiach kenijskich, kiedy żarzą się jeszcze płomienie pogromów. Kenia zapłaciła za to porozumienie straszliwą cenę. Nikt nie zwróci życia pomordowanym w pogromach. Nikt nie zwróci spalonych domów. Nikt nie zwróci wylanych łez. Ostatnie dwa miesiące kładą się cieniem na sukcesie. Jednakże Kenia i tak ma powód do chluby i dumy! W tej części świata nie ma zwyczaju prowadzenia negocjacji politycznych, dzielenia władzy między ośrodek prezydencki i parlamentarny, czy zwracania się do sądu o zbadanie praworządności wyborów. Zamiast tego w wielu krajach wojsko i policja określa, kto będzie rządził. Parlament jest zazwyczaj ładnie wyglądającą przybudówką do prezydenta – pana i władcy. Z politykami opozycji się nie rozmawia. Zamiast tego sprawia się, że giną oni w niewyjaśnionych okolicznościach. W tej części świata, gdzie portrety prezydenta - miłosiernie panującego pana i władcy - wiesza się w każdym urzędzie i miejscu publicznym pomysł, by władza wykonawcza spoczywała na odpowiedzialnym przed parlamentem premierze i by zaprowadzić parlamentarno-gabinetowy styl rządów jest rewolucją, nieznaną na Czarnym Lądzie od czasów upadku kolonializmu! I choć przed Kenią jest ciężka i daleka droga do pełnego pokoju, choć Kenijczyków czekają trudne negocjacje, pełne kryzysów, politycznych zawirowań i starć, to na dziś każdy pozwala sobie na świętowanie tego politycznego cudu. Nazajutrz, na ulicach widać uśmiechnięte twarze. Ludzie życzą sobie „szczęśliwego nowego roku!” – Tak jakby te dwa pierwsze miesiące były jakimś letargiem, wegetacją całego społeczeństwa. Życie zaczęło się 28 lutego! Wczoraj wieczorem, wielu Kenijczyków gromadziło się w pubach i barach. Nikt nie rozmawiał – każdy śledził relację telewizyjną. Bito brawa i wiwatowano przy każdej przemowie. Kiedy jeszcze nie zakończono ceremonii podpisania porozumienia, jeden z widzów zerwał się i powiedział: „Lecę kupić bilet na autobus do Kisumu (zachodnia Kenia – miejsce największych napięć etnicznych). Teraz już mogę tam jechać”. Taki wpływ na ludzkie życie ma polityka!

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..