Liga Mistrzów: Trofeum dla Realu

Piłkarze Realu Madryt po raz dziesiąty w historii zdobyli Puchar Europy. W finale Ligi Mistrzów, który odbył się w Lizbonie, pokonali Atletico Madryt po dogrywce 4:1. Bramki dla "Królewskich" zdobyli Sergio Ramos, Gareth Bale, Marcelo i Cristiano Ronaldo.

Ostatnie dni przed meczem zdominowane były przez raporty medyczne w obu zespołach. W Realu kontuzje leczyli m.in. Cristiano Ronaldo, Karim Benzema i Pepe. Ostatecznie dwaj pierwsi pojawili się w składzie, a portugalski obrońca usiadł na ławce rezerwowych. Dość niespodziewanie miejsce pauzującego za kartki Xabiego Alonso zajął reprezentant Niemiec Sami Khedira, który wiele miesięcy stracił z powodu kontuzji kolana (zerwanie więzadeł krzyżowych).

Atletico również miało problemy. Wyścig z czasem trwał w przypadku Diego Costy (najlepszego strzelca zespołu) oraz czołowego pomocnika Ardy Turana. W składzie na sobotni meczu pojawił się tylko pierwszy z nich, ale już w dziewiątej minucie opuścił boisko, ponieważ nie był w stanie kontynuować gry.

Pierwsza połowa nie zachwyciła kibiców. Real najgroźniejszą akcję stworzył za sprawą rozpędzonego Garetha Bale'a. Po rajdzie i strzale Walijczyka piłka minęła słupek bramki rywali. Atletico, jak zwykle w tym sezonie, grało bardzo uważnie w defensywie, a kiedy już ruszało do przodu, robiło się groźnie.

Po jednej z takich akcji, w 36. minucie, piłkę uderzył głową urugwajski obrońca Diego Godin. Przelobował Ikera Casillasa, który próbował jeszcze rozpaczliwie interweniować, ale bez efektu.

W drugiej połowie "Królewscy" osiągnęli przewagę, jednak przez długi czas nie potrafili stwarzać stuprocentowych okazji. W 54. minucie strzał Ronaldo z rzut wolnego obronił Thibaut Courtois. W kolejnych akcjach szczęścia próbowali m.in. Angel Di Maria, Ronaldo i dwukrotnie Bale.

W końcówce tej odsłony Real praktycznie nie opuszczał połowy rywali. Coraz częściej wykonywał stałe fragmenty. Do trzeciej minuty doliczonego czasu obrońcy Atletico radzili sobie umiejętnie z tymi dośrodkowaniami, ale w końcu Courtois musiał wyciągać piłkę z siatki. Po rzucie rożnym Luki Modrica najwyżej wyskoczył Sergio Ramos i strzałem głową doprowadził do dogrywki.

W niej dominacja Realu nie podlegała już dyskusji, zwłaszcza w drugiej części. Między 110. i 120. minutą "Królewscy" zdobyli trzy bramki. Najpierw skutecznym strzałem głową, po świetnej akcji Di Marii, popisał się Bale. Zmęczeni rywale próbowali zaatakować, przez co odkryli się i bezradnie patrzyli na kolejne popisy gwiazd Realu. Na 3:1 podwyższył Marcelo (wbiegł bez kłopotów w pole karne, nikt go nie atakował), a wynik ustalił strzałem z rzutu karnego Ronaldo, który z dorobkiem 17 trafień został królem strzelców tej edycji LM.

Dwanaście lat czekali kibice Realu na dziesiąty ("La Decima") Puchar Europy. Pokonani też mają za sobą świetny okres. Tydzień wcześniej podopieczni Diego Simeone wywalczyli pierwszy od 1996 roku tytuł mistrzów Hiszpanii.

Real Madryt - Atletico Madryt 4:1 dogr. (1:1, 0:1)

Bramki: dla Realu - Sergio Ramos (90+3), Gareth Bale (110), Marcelo (118), Cristiano Ronaldo (120-karny); dla Atletico - Diego Godin (36).

Żółte kartki: Real - Cristiano Ronaldo, Sami Khedira, Marcelo, Sergio Ramos, Raphael Varane; Atletico - Gabi, Raul Garcia, Diego Godin, Juanfran, Koke, Miranda, David Villa.

Sędzia: Bjoern Kuipers (Holandia). Widzów 60 976.

Real Madryt: Iker Casillas - Dani Carvajal, Raphael Varane, Sergio Ramos, Fabio Coentrao (59-Marcelo) - Luka Modric, Sami Khedira (59-Isco), Angel Di Maria - Gareth Bale, Karim Benzema (79-Alvaro Morata), Cristiano Ronaldo.

Atletico Madryt: Thibaut Courtois - Juanfran, Diego Godin, Miranda, Filipe Luis (83-Toby Alderweireld) - Koke, Gabi, Tiago, Raul Garcia (66-Jose Sosa) - David Villa, Diego Costa (9-Adrian Lopez).

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Czwartek
rano
11°C Czwartek
dzień
12°C Czwartek
wieczór
9°C Piątek
noc
wiecej »