Warszawa: Niedziela Palmowa w Lesie Bielańskim

Komentarzy: 1

KAI/sx

publikacja 05.04.2009 20:06

Największa w Warszawie procesja z palmami przeszła dziś w Lesie Bielańskim. Procesja, którą jak co roku poprowadził proboszcz ks. Wojciech Drozdowicz, sprawowana była według starego średniowiecznego rytu, z towarzyszeniem pieśni gregoriańskich.

Średniowieczny scenariusz rozpoczął się od śpiewu Collegerunt (tytuł pieśni pochodzi od pierwszego łacińskiego słowa wersetu z Ewangelii - "zebrawszy się faryzeusze radzili jak pojmać Jezusa"). Ks. Drozdowicz nazwał ten utwór "zdumiewającą kompozycją, którą można by śmiało wykonać na Festiwalu Warszawska Jesień". Procesja rozpoczęła się przy głównym wejściu do Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Lesie Bielańskim. Jak co roku poprowadził ją ks. Wojciech Drozdowicz, miejscowy proboszcz, jadąc na osiołku Franciszku. Za nim szły rodziny z dziećmi trzymającymi palmy. W trakcie procesji pieśni gregoriańskie z XIII w. śpiewał zespół „Bornus Consort” pod dyrekcją Marcina Szczycińskiego. Procesja obeszła pustelnie kamedulskie i przez główną bramę uczelni (porta Jerusalem) zbliżyła się do drzwi kościoła. W bramie porta Jerusalem orszak zatrzymały dzieci, rzucając pod nogi palmy i płaszcze. Już od kilku lat rzucany jest tam również skórzany płaszcz znanego reżysera teatralnego, Jerzego Grzegorzewskiego. „Wypożycza nam go na tę okazję pani Ewa Błaszczyk” – wyjaśnił ks. Drozdowicz. Kiedy procesja doszła do celu, drzwi kościoła były zamknięte. Zostały trzykrotnie uderzone krzyżem, po czym rozpoczął się dialog między śpiewakami, z których część znajdowała się w środku, a część na zewnątrz świątyni. Wreszcie, po gregoriańskich utarczkach, procesja weszła do środka i rozpoczęła się Msza św. Zespół "Bonus Consort" odczytał w formie pieśni opis Męki Pańskiej z Ewangelii według św. Marka. Na wieży bielańskiego kościoła wierni mogli także zobaczyć figurę pana Wołodyjowskiego w białym stroju zakonnym i usłyszeć hejnał bielański "Memento mori" ("Pamiętaj o śmierci") - kompozycję Michała Lorenca w wykonaniu Artura Rucińskiego. W krótkiej homilii ks. Drozdowicz powiedział, że "odpychamy od siebie instynktownie Mękę Pańską, chcąc pozostawić przy sobie jedynie poświęcone palmy". - Owo nie całkiem zgodne z prawdą pozdrowienie kamedułów - "memento mori" - jednych drażni, innych śmieszy, a jeszcze innym pozwala lepiej, w perspektywie wieczności, ujrzeć swoją aktywność teraz, dzisiaj. Chciałbym, aby przypomniało nam ono o wiecznym spotkaniu z Bogiem i lepiej ułożyć nasze życie" - stwierdził ks. Drozdowicz.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona