Oby nigdy nie zgasła nadzieja

Na punktach kontrolnych klękała przed oprawcami, błagając o życie dla swoich czarnych sióstr. Stojąc nad wykopanym dla całej wspólnoty grobem, na głos odmawiała Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Z cudownie ocaloną z ludobójstwa w Rwandzie s. Mariettą Garbul SAC rozmawia Beata Zajączkowska z Radia Watykańskiego.

- Na pewnym etapie podjęłyście decyzję o ewakuacji… Marietta Garbul SAC: Kiedy zobaczyłyśmy, że sytuacja staje się coraz niebezpieczniejsza i że coraz bardziej jesteśmy osaczone, zorganizowałyśmy wyjazd do ówczesnego Zairu. Zdobyłyśmy potrzebne na przejazd dokumenty. Miałyśmy nawet ochronę w postaci czterech uzbrojonych żołnierzy. Jechałyśmy ciężarówką na północ Rwandy i tam, na drodze, nas zatrzymano. Było to w okolicy Ruhengeri. Chcieli nas od razu zabić. Powiedzieli, że ponieważ przewozimy Tutsi, to znaczy, że z nimi współpracujemy, czyli jesteśmy wrogami Hutu. Stwierdzili, że nie jesteśmy zakonnicami, tylko zwykłymi kobietami przebranymi za siostry. Sytuacja stawała się naprawdę dramatyczna. Modliłyśmy się bardzo dużo, zarówno w czasie podróży, jak i wożenia nas po różnych urzędach, gdzie rzekomo sprawdzano naszą tożsamość. Modliłyśmy się na głos. Odmawiałyśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. W krytycznym momencie, gdy miałyśmy być już zabite, stałyśmy przy wykopanym dla nas rowie, przyjechał samochód wojskowy i żołnierze wydali rozkaz, że nasza egzekucja czasowo ma być wstrzymana. Bojówkarzom, którzy nas wcześniej zatrzymali, powiedziano, że zostaniemy zabite w innym miejscu, bez świadków. Bałyśmy się bardzo, nie wiedziałyśmy, kim są ci żołnierze i gdzie nas wiozą. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że przyjechał z nimi ksiądz, który dowiedziawszy się o naszej sytuacji, przyszedł z odsieczą. Był kapelanem wojskowym. Pod ochroną spędziłyśmy noc w koszarach, a na drugi dzień opuściłyśmy Rwandę. Bardzo wierzę w moc modlitwy wstawienniczej, Koronkę do Bożego Miłosierdzia odmawiam codziennie. - Stała Siostra nad własnym grobem, a jednak przeżyła. Zastanawiała się Siostra, dlaczego? Marietta Garbul SAC: Pytałam się wielokrotnie, dlaczego właśnie ja żyję. Weźmy pod uwagę choćby mój wiek. Gdy uciekałam z Rwandy, miałam już ponad 50 lat. Dlaczego Pan Bóg mnie zostawił, a zabrał tyle osób młodszych ode mnie? W czasie modlitwy przyszło mi na myśl, że widocznie chce, bym coś jeszcze na tym świecie zrobiła, bym jeszcze popracowała, że mój czas nie został jeszcze wypełniony. Dlatego pojechałam do Kamerunu, by pomagać tamtejszym ludziom. - Razem patrzyłyście śmierci w oczy. Czym to doświadczenie zaowocowało w waszej pallotyńskiej wspólnocie? Marietta Garbul SAC: Wydaje mi się, że największym i najpiękniejszym owocem tego doświadczenia wojny jest jedność sióstr pallotynek, Rwandyjek i Kongijek. Są to naprawdę siostry kochające się, akceptujące swe różnice, wspomagające się wzajemnie. Jedna z sióstr Tutsi zaprosiła siostrę Hutu na śluby wieczyste do swojego domu i rodziny. Jej ojciec przyjął gościa otwartym sercem, mówiąc: To jest moja druga córka. Wydaje mi się, że jest to bardzo duże osiągnięcie. Musimy bardziej patrzeć nie na to, skąd pochodzimy, ale kim jesteśmy.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Sobota
dzień
6°C Sobota
wieczór
4°C Niedziela
noc
3°C Niedziela
rano
wiecej »