Bóg we wszystkim uwielbiony?

Komentarzy: 9

Joanna Kociszewska

publikacja 24.04.2009 11:48

Jeśli w Tyńcu można w niedzielę otworzyć sklep, bo pieniądze są konieczne do życia, dlaczego miałby się od tego powstrzymać człowiek mający rodzinę?

Żeby klasztor funkcjonował jako wspólnota i zabytek, muszę mieć środki – mówi tyniecki opat o działalności gospodarczej klasztoru. I dodaje, że chodzi o „minimum, które pozwala żyć i chwalić Boga, wypełniać zadania klasztoru”. Na przykład spokojnie zadbać o najstarszych czy wysłać kogoś na studia za granicę. W wywiadzie odpowiada na zarzuty o komercjalizację. Część z nich jest zdecydowanie chybiona. Mnisi pracowali od zawsze i zawsze sprzedawali swoje wyroby. Sieć sklepów z produktami benedyktyńskimi, prowadzenie Domu Gości czy restauracji różni się od metod sprzed wieków głównie formą. Jest przy tym oczywiste, że wspólnota utrzymać się musi, a nie ma zbyt wielu źródeł utrzymania. Tyniec prowadzi wydawnictwo, ale książki się gorzej sprzedają niż dżemy. Trzeba też uczciwie przyznać, że wydawnictwa tynieckie drogie nie są. To ważne, że dla „produktu duchowego” barierą nie będzie cena. Czytam komentarze internautów. Szkoda, że w niedzielę nie można się w Tyńcu oddać kontemplacji, bo przeszkadza zgiełk czyniony przez ludzi przesiadujących w kawiarni i chwalących się produktami nabytymi w sklepie – pisze jeden. Nie krytykuj, jeśli nie dajesz im pieniędzy – dodaje ktoś inny. A jednak fragmenty wywiadu niepokoją. I nie ze względu na hałas i brak możliwości kontemplacji. Czasy pielgrzymów z termosem i kanapkami naprawdę się skończyły. Ludzie potrzebują komfortu, a stworzenie im takich możliwości sprzyja odpoczynkowi i budowaniu więzi. Tylko… Czy książkę religijną można sprzedawać w dzień Pański, a dżemiku już nie? – pyta retorycznie opat odpowiadając na pytanie o handel w niedzielę. Mam ochotę zapytać: jeśli dżemik tak, to czemu tylko w klasztorze, a nie w supermarkecie? I dalej: jeśli dżemik tak, to dlaczego nie radyjko albo telewizorek? Jeśli w Tyńcu można w niedzielę otworzyć sklep, bo pieniądze są konieczne do życia, dlaczego miałby się od tego powstrzymać człowiek mający rodzinę? Czym innym jest pragnienie, by człowiek który dociera do klasztoru w niedzielę miał szansę spotkać się z książką, która mu pomoże w rozwoju duchowym, czym innym jednak samo dążenie do zarobku. Popieram starania opata benedyktynów, by utrzymać klasztor i braci. Podziwiam (zupełnie szczerze) talent do marketingu. Wolałabym jednak, by w niektórych punktach zasadę „biznes trzeba robić nie po trochu, ale skacząc do przodu, żeby wyprzedzić konkurentów” zastąpiło zdanie „aby we wszystkim był Bóg uwielbiony”. W końcu w regule benedyktyńskiej znajduje się ono właśnie w rozdziale o rzemieślnikach…

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..