Zasłanianie krzyżem

Komentarzy: 2

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka

publikacja 08.12.2009 11:21

Bronimy prawa do obecności krzyża w przestrzeni publicznej. I bardzo dobrze. Ale czy sami mamy krzyż w naszej "przestrzeni prywatnej"? Czy i gdzie wisi on w naszych domach? Czy jest otoczony szacunkiem?

Urodzona w Polsce amerykańska modelka i aktorka, znana z tego, że chętnie pozuje bez ubrania, zrobiła sobie zdjęcie, na którym części ciała zwykle ukrywane pod bielizną, zasłania dużym, ozdobnym krzyżem. Jedna z bulwarówek napisała bez owijania w bawełnę, że „krzyż służy jej za biustonosz i majteczki”. Doprawiła sobie też „anielskie” skrzydła, a nad jej głową wymalowano aureolkę. A wszystko w ramach jakiejś bardzo szczytnej akcji, organizowanej przez organizację o skrócie PETA, która podobno gromadzi ludzi „na rzecz etycznego traktowania zwierząt”. Piszę podobno, ponieważ po wpisaniu tej organizacji w internetową wyszukiwarkę można się dowiedzieć, że co prawda odbiera ona innym źle traktowane zwierzęta, ale ponad 80 procent z odebranych przez nią zwierzaków jest zabijanych.

Amerykańska modelka zasłaniająca się krzyżem jest zadowolona z tego, co zrobiła. „Jestem bardzo dumna z tego, że mogłam pomóc zwierzętom” – oświadczyła. W rozmowie z jedną z telewizji nie kryła, że chodziło o świadomą prowokację. „Wiedziałam, że muszę zrobić jakiś hałas, by ludzie otworzyli oczy na to, co się dzieje na tym świecie, jak się okrutnie torturuje zwierzątka” – tłumaczyła widzom i redaktorom. Nie zawahała się zrobić krótkiego wykładu na temat symboliki krzyża: „Krzyż oznacza cierpienie, miłość, nadzieję i wiarę” – wyjaśniała z amerykańskim akcentem. Podkreśliła również, że jej mama jest katoliczką, ona sama jest katoliczką i nikogo nie zamierzała obrażać. W wypowiedzi dla jednej z kolorowych gazet jako katoliczka jasno też wskazała Kościołowi, czym powinien się zajmować: „Jestem praktykującą katoliczką i dziwię się, że Kościół jest przeciwny temu co robię. Przecież Kościół powinien nawoływać do pracy na rzecz zaprzestania bezsensownego cierpienia zwierząt”.

Wątpię, aby dzięki instrumentalnemu traktowania krzyża przez amerykańską modelkę jakoś znacząco polepszył się los bezdomnych piesków i kotków. Wydaje mi się, że główną beneficjentką całego zamieszania jest sama modelka, która, jak mówi, „zaryzykowała swoją reputację”.

Całe zamieszanie skojarzyło mi się z opublikowanym niedawno w Gazecie Wyborczej artykułem ks. Andrzeja Draguły na temat wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie krzyży we włoskich szkołach. Z tego artykułu, mówiącego przede wszystkim o tym, że wyrok ze Strasburga jest zaprzeczeniem idei tolerancji, której rzekomo ma bronić, redakcja wyakcentowała i szeroko rozkolportowała w licznych zapowiedziach i streszczeniach następujące sformułowanie: „Krzyża nie należy stawiać zawsze, wszędzie i za każdą cenę”. Autorska myśl wydaje się słuszna, bo jak wynika z kontekstu, w którym powyższy cytat się znalazł, jest sprzeciwem wobec instrumentalnego traktowania znaku krzyża i podkreśla wielki szacunek do niego, jak do znaku wiary. Jednak znajomy zwrócił mi uwagę, iż to zdanie można, dobierając odpowiednią intonację głosu, odczytać jako stanowczy i zdecydowany zakaz stawiania krzyży „zawsze, wszędzie i za każdą cenę”. Wystarczy zrobić krótką przerwę po słowach „Krzyża nie należy stawiać…”.

Amerykańska modelka powołuje się na swój katolicyzm i nie widzi niczego złego w braku szacunku do krzyża, którego wyrazem w odczuciu wielu ludzi jest jej rozkolportowane po całym świecie zdjęcie. Można w tym kontekście zapytać, na ile my, katolicy, rzeczywiście podchodzimy do tego znaku ze czcią i szacunkiem. Oburzamy się, gdy pojawia się wyrok nakazujący zdjęcie krzyża we włoskiej szkole. Bronimy prawa do obecności krzyża w przestrzeni publicznej. I bardzo dobrze. Ale czy sami mamy krzyż w naszej „przestrzeni prywatnej”? Czy i gdzie wisi on w naszych domach? Czy jest otoczony szacunkiem?

Piszę to nie bez powodu. W parafii, w której mieszkam, trwają już duszpasterskie odwiedziny rodzin. Okazuje się, że w wielu mieszkaniach, do których zapraszany jest ksiądz, na co dzień nie ma krzyża na widocznym miejscu. Na stoliku między świecami ustawiane są coraz częściej albo zabytkowe, mocno zniszczone i zaniedbane krzyże, które zaraz po kolędzie wracają na dno szuflady, albo paskudne plastikowe wytłoczki, które trudno nawet podać do ucałowania, ponieważ swym wyglądem naruszają uczucia religijne. Są raczej kpiną z krzyża niż godnym czci znakiem wiary.

Krzyże trzeba stawiać i umieszczać zarówno w przestrzeni prywatnej, jak i publicznej. Ale trzeba to robić w taki sposób, aby ich przy tym nie obrażać. Moje uczucia religijne narusza tytuł w gazecie, który brzmi: „Wygrana bitwa o krzyże w szkole”. Tak samo narusza je zainicjowane przez niektórych we Włoszech po wspomnianym wyroku Europejskiego Trybunału mnożenie krzyży i stawianie ich gdzie popadnie. Ale też nie mniej dotyka mnie, gdy idąc po kolędzie widzę jak z mieszkania do mieszkania pożyczany jest obdrapany plastikowy krzyżyk, na którym figurka Chrystusa straszy brzydotą.

Myślę, że im bardziej sami na co dzień będziemy szanowali znak krzyża, tym bardziej będą go szanowali inni. Nie wszystko da się i należy zasłaniać krzyżem.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..