Niech ta ofiara stanie się zaczynem dobra, solidarności i pokoju w naszych sercach i w naszej Ojczyźnie. Niech stanie się także zaczynem pokoju i pojednania między narodem polskim i rosyjskim – wzywał we wtorek w Krakowie kard. Stanisław Dziwisz, wspominając tragicznie zmarłych w sobotniej katastrofie lotniczej. Metropolita krakowski przewodniczył Mszy św. w bazylice Mariackiej w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej.
Publikujemy pełną treść homilii:
Drodzy Bracia i Siostry!
1. Oprócz żalu po stracie naszych rodaków, jeszcze nie pogrzebanych, gromadzi nas dziś trudna data, jedna z najtrudniejszych w naszej najnowszej historii: siedemdziesiąta rocznica Zbrodni Katyńskiej. Zbrodni straszliwej, nie tylko z racji na jej rozmiary, ale i sposób jej dokonania: zaplanowany i precyzyjnie zrealizowany, bezduszny, tajemny i skryty, cyniczny sam w sobie i jeszcze cyniczniej rozgrywany po ujawnieniu, wpisany w kłamstwo.
Dziś zbieramy się wokół ołtarza wielkanocnego – to znaczy wokół Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, dokonując w ten sposób odkupienia wszystkich ludzkich zbrodni, wyznaczając kres złu, ofiarując zbawienie wszystkim ludziom i gładząc grzechy wszystkich. Gładząc zarówno grzechy ofiar, jak i zbrodniarzy katyńskich, i ich mocodawców. Miłosierdzie Boże nie ma granic.
Co więcej, śmierć i ofiara Chrystusa nadała sens również tamtej masowej śmierci i ofierze sprzed siedemdziesięciu lat. Śmierć polskich oficerów została wpisana w śmierć Chrystusa. Stała się wydarzeniem o ogromnej wadze nie tylko w historii świata, ale także w historii zbawienia świata. W tym też wymiarze stała się wydarzeniem zwycięskim, a nie – jak mogłoby się wydawać światu – przypieczętowaniem klęski.
2. Ołtarz, przy którym dzisiaj się gromadzimy, domaga się od nas takiej wiary – wcale nie łatwej, nie spontanicznej. Ten ołtarz pyta nas o nadzieję. Czy ofiara Chrystusa sięga aż tak daleko? Czy Jego zwycięstwo jest aż tak całkowite? Czy jego owoce są także dla ludzi, których dosięgło aż tak skondensowane zło? A dla tych, którzy się tego zła dopuścili?!
I jaką te owoce mają przyjąć formę dla ich potomków – dla dzisiejszych pokoleń?! Czy wśród tych owoców znajduje się także i ten, o którym mówi św. Paweł w Liście do Efezjan: „On jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość, aby (…) jednych i drugich pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości” (Ef 2, 14-16)?
Owo „jedno Ciało” pojednanej ludzkości – to Kościół. Rozmiary owego pojednania ukazuje dzisiejsze pierwsze czytanie: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich; żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne” (Dz 4, 32).
Jak daleko może sięgać taka wspólnota? Z kim chcemy jej doświadczyć podczas tej szczególnej Eucharystii? Czy Kościół, który tu i teraz tworzymy, okaże się rzeczywiście „sakramentem pojednanej ludzkości”? Sami z siebie nie potrafimy zapewne ani ofiarować, ani przyjąć pojednania w odniesieniu do katyńskich oprawców. Ale czy potrafimy odnaleźć się w tym pojednaniu, które ofiarowuje im Chrystus?
3. To pytanie stawia sobie zapewne dzisiaj wielu ludzi: w jakiej mierze jest potrzebne i czy jest możliwe pojednanie między Polakami a Rosjanami? Jak uporać się z taką raną? Godzi się w tym miejscu przypomnieć słowa, które trzy dni temu miał wypowiedzieć w Katyniu świętej pamięci pan Prezydent Rzeczypospolitej profesor Lech Kaczyński: „Katyń stał się bolesną raną polskiej historii, ale także na długie dziesięciolecia zatruł relacje między Polakami i Rosjanami. Sprawmy, by katyńska rana mogła się wreszcie w pełni zagoić i zabliźnić. Jesteśmy już na tej drodze. My, Polacy, doceniamy działania Rosjan z ostatnich lat. Tą drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej ani nie cofając”. Przyjmijmy te słowa jako testament zmarłego Prezydenta.
Zadajmy jeszcze jedno pytanie: co w zakresie pojednania mogą uczynić Kościoły? Szukając choćby zarysu odpowiedzi, pozwólmy się poprowadzić Janowi Pawłowi II i jego nauczaniu zawartemu w adhortacji apostolskiej o Pojednaniu i Pokucie (Reconciliatio et poenitentia). Przytoczmy z niej kilka fundamentalnych intuicji.
Po pierwsze, Ojciec Święty uczy, że „ani pojednanie, ani jedność nie mogą zaistnieć poza prawdą lub wbrew niej”. To jest warunek sine qua non. Trzeba jasno powiedzieć: zakrywanie lub zakłamywanie prawdy nigdy nie służy pojednaniu. Przeciwnie, jest zawsze znakiem nieufności, braku zawierzenia, strachu. Jest zaprzeczeniem postawy odpowiedzialności i próbą manipulowania drugim człowiekiem, a nie budowania z nim dojrzałych i prawdziwie ludzkich relacji. Bez wyświetlenia całej prawdy o Zbrodni Katyńskiej i bez przełożenia tej prawdy na formy przekazu właściwe powszechnej edukacji, mówienie o pojednaniu pozostanie nieuczciwością. Osobny problem – to wypracowanie takich postaw, które umożliwią wszystkim przyjęcie i zmierzenie się z odkrytą prawdą: „prawdę należy czynić w miłości”.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.