Po tragedii w Smoleńsku katowicki dworzec PKP - za sprawą chopinowskiego marszu żałobnego - staje się w ostatnich dniach czymś na kształt świątyni.
Minister Michał Boni, próbując zdefiniować niezwykłe reakcje i zachowania ludzi, wstrząśniętych katastrofą w Smoleńsku, stwierdził, że oto pojawiła się „wspólnota ciszy”. W czwartek miałem okazję zobaczyć ją na własne oczy.
Zwykle na katowickim dworcu PKP, pod filarem, na którym zamontowano ekran z emitowanym non-stop TVN24, stoją 2-3 osoby. W momencie, w którym pokazano, jak na warszawskim lotnisku przyjmowana była trumna z ciałem Ryszarda Kaczorowskiego, pod filarem zgromadziło się kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset osób, zaś dojmująca melodia marszu żałobnego, zaczęła rozbrzmiewać w całej hali...
Betonowy, PRL-owski, dworcowy kolos w Katowicach to osobliwa budowla. Jedni zachwycają się jej niespotykaną bryłą architektoniczną, z monumentalnymi, wspomnianymi tu już filarami-kielichami na czele, dla innych znowuż jest ona przerażającym i paskudnym miejscem. Cuchnącym tłuszczem pączków i smażonych kurczaków „królestwem” kieszonkowców, pseudokibiców, bezdomnych i narkomanów. Ci pierwsi postulują by wpisać dworzec na listę zabytków, ci drudzy najchętniej wyburzyliby go jak najszybciej.
Rozpoczęty właśnie remont i przebudowa bez wątpienia zmienią jego oblicze. Z prezentowanych w mediach planów i projektów wynika, iż z jego socjalistycznej surowości pozostanie niewiele. Ot, będziemy mieli na Górnym Śląsku najpewniej kolejną, mniej lub bardziej, ekskluzywną galerię handlową. Tego jednak, co dzieje się na dworcu w ostatnich dniach nie był w stanie przewidzieć nikt.
Nie chciałbym używać zbyt patetycznych i górnolotnych słów, ale też nie mam wątpliwości, iż w chwilach, w których na dworcowym ekranie pojawiają się kolejne trumny, pełna podróżnych hala zmienia się w miejsce refleksji, zadumy, skupienia i modlitwy. Ma się wrażenie, że dokonuje się wówczas jakaś niezwykła przemiana tego miejsca, podobna do tych, o których wcześniej czytaliśmy wyłącznie w genezyjskich utworach Juliusza Słowackiego.
Nagle – za sprawą innego romantyka i skomponowanej przez niego melodii – dworzec staje się właściwie świątynią. Chopinowski marsz żałobny powraca wciąż i wciąż w roku, który poświęcono właśnie Fryderykowi Chopinowi. Smutny paradoks? Okrutny chichot historii?
Nie wiem, jakiego określenia użyć. Nie chcę się też wymądrzać, próbując zdefiniować tytułową „wspólnotę ciszy”. Zostawmy to pojęcie socjologom i psychologom. Sami zaś spróbujmy zachować w pamięci nastrój ostatnich dni. Dla mnie jednym z takich wspomnień będzie z pewnością podniosła, dworcowa atmosfera, tego w niebywały sposób przemienionego miejsca…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.