Zapiski z tamy

Brak komentarzy: 0

ks. Włodzimierz Lewandowski ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 20.05.2010 11:45

Patrząc na pieniące się pod jazami wody Wisły pomyślałem, że ksiądz Jerzy był jak prorok znad Jordanu.

Nie ma szczęścia beatyfikacja księdza Jerzego. Ciągle jest przesłaniania przez inne wydarzenia. Katastrofa pod Smoleńskiem, wybory, teraz powódź. Wszelkie informacje o przygotowaniach giną w natłoku innych, ważniejszych newsów. Nawet na włocławskiej tamie, miejscu męczeństwa, nie widać pod pomnikiem gorączkowych przygotowań. Zajechałem tam wczoraj. Tereny wokół krzyża zasypane wielkimi głazami i innymi materiałami, przygotowanymi na wypadek, gdyby wielka woda zagrażała temu miejscu. Nie mam o to do nikogo żalu czy pretensji. Dobrze wiem, że tama to nie tylko miejsce męczeństwa, ale również nieustanne zagrożenie dla położonego nieco niżej miasta. Jeśli już, to podziwiam zapobiegliwość gospodarzy za zgromadzenie w ciągu kilku dni (bywam tam dość często) tak wielkiej ilości materiału, który oby nie był potrzebny. Ludzi niewielu. Parę osób, cyfrowymi kamerami i telefonami komórkowymi, rejestrowało upust wody ze zbiornika. Przy krzyżu żywej duszy. Rybitwy dzielnie pełniły swoją straż, w dole parę kormoranów.

Patrząc na pieniące się pod jazami wody Wisły pomyślałem, że ksiądz Jerzy był jak prorok znad Jordanu. Zrobił swoje, a na końcu powiedział: „Potrzeba, żeby On wzrastał, a ja się umniejszał”. Nawet teraz, przed beatyfikacją, nie chce być na topie. Schował się za parawanem innych wydarzeń. Zresztą tu, na tamie, też nie ma pomnika. Mała tablica, przymocowana do barierki w miejscu, gdzie wrzucono jego ciało do rzeki, a dalej – na wbijającym się w wodę cyplu – granitowy ołtarz i olbrzymi krzyż. W nocy świecący jak drogowskaz, pokazujący kierunek miastu, nazwanemu niegdyś czerwonym. Zupełnie niesłusznie. Pracujący tu pod koniec dwudziestolecia międzywojennego ksiądz Stefan Wyszyński, późniejszy prymas, mawiał, że to nie komunizm lecz bieda. A działacze przedwojennego PPS-u cichcem wyznawali na spotkaniach rodzinnych, że nie o taki socjalizm walczyli. Tyle że mały chłopak niewiele z tych wyznań rozumiał.

Jeśli piszę o swoistej mistyce miejsca, to na jeszcze jeden szczegół warto zwrócić uwagę. W pobliżu krzyża, na szpetalskim wzgórzu, rośnie dyptam jesionolistny. Czyli biblijny ognisty krzew Mojżesza. Podobno jedyne takie miejsce w Europie. Każdego roku, w upalne lipcowe i sierpniowe dni, lokalne gazety informują o tym, że zapłonął. Te dwa znaki kapitalnie pokazują, czym jest świętość. Również świętość księdza Jerzego. Wskazywać na krzyż i płonąć nie spalając się, światłem Kogoś Większego niż ja sam. To nic, że wokół pustka, a przypadkowi przechodnie zainteresowani są czymś zupełnie innym. Przecież przyjdzie taki czas, gdy będą potrzebowali drogowskazu. Ważne, by wtedy być na swoim miejscu. I nie przesłonić im drogi do celu.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..