publikacja 19.06.2020 19:02
Kryzys związany z epidemią koronawirusa jest świadectwem przemian społecznych, jakie dokonały się w peruwiańskim społeczeństwie w ostatnich dziesięcioleciach – uważa metropolita stołecznej archidiecezji.
Jego zdaniem widzimy dziś konsekwencje ideologii indywidualizmu. Naruszone zostały więzi społeczne, ludzie nie potrafią się już zorganizować i wykazać gotowością do współpracy w obliczu zagrożenia. Zatraciliśmy to, co Jan Paweł II nazywał podmiotowością społeczeństwa – mówi w wywiadzie dla Radia Watykańskiego abp Carlos Castillo Mattasoglio.
Peru jest dziś drugim po Brazylii krajem Ameryki Łacińskiej z najwyższą liczbą zakażeń. Do tej pory stwierdzono niemal 250 tys. przypadków na 33 mln mieszkańców. 7 tys. zakażonych zmarło. Jak mówi abp Castillo Mattasoglio, głównym epicentrum epidemii jest jego diecezja Lima.
„Moja diecezja liczy mniej więcej 5 mln mieszkańców. 2 mln żyje w skrajnym ubóstwie albo w bardzo niepewnej sytuacji. Ci ludzie z konieczności muszą wyjść z domu, aby przetrwać, nie mogą przestrzegać norm sanitarnych, bo utrzymują się z pracy dorywczej, z drobnego handlu. Do zakażeń dochodzi przede wszystkim na targach. Potem ci ludzie, którzy za dnia wychodzą na zewnątrz, wracają na noc do swych domów, gdzie panuje wielki ścisk i gdzie znowu szczerzy się zakażenie. Dlatego właśnie Lima jest ośrodkiem zapalnym - powiedział Radiu Watykańskiemu abp Castillo Mattasoglio. - Innym czynnikiem, który sprzyja rozwojowi epidemii jest nasz system służby zdrowia, w którym panują skrajne nierówności.“
Trudno walczyć z pandemią, kiedy brak więzi społecznych