Afryka, którą chciałam zobaczyć

Wybrane relacje z 19 etapu sztafety Afryka Nowaka - tym razem trasa wiodła przez Republikę Środkowoafrykańską

Relacja Agnieszki:

Przyleciałam do Bangui 11 maja po południu. Na lotnisku wszystko bez najmniejszych problemów, chwilę czekałam tylko na rower. Odebrał mnie misjonarz-kapucyn Piotr i nasz sztafetowy Tomek, ciągle trochę osłabiony przez malarię. Było już dość późno, dojechaliśmy na misję i konieczne stało się szybkie podjęcie decyzji, czy ma sens, abym następnego dnia rano zabrała się razem z Piotrem, który planował podróż do Carnot, ok 420 km na zachód od Bangui. Szczęśliwie udało mi sie połączyć z Pawłem Kilenem. Okazało się, że Paweł jest właśnie w Carnot i będzie mógł na mnie poczekać.

Wyjechaliśmy z Piotrem o 4:30 rano i na miejsce dotarliśmy już o 13:00. Drogą jechaliśmy asfaltową, inną niż ta, którą przemieszczał się Kazimierz Nowak, i całą ją przegadaliśmy: o Afryce, o podroży Nowaka, o Sztafecie, o życiu, o marzeniach, o Piotra i mojej pracy, o Pigmejach, a wreszcie trochę o Polsce.

W Carnot spotkałam się z Pawłem. Czuł się już lepiej po wyleczonej w Berberati malarii i od razu przystąpił do pracy. Z Polski przywiozłam bowiem części do jego roweru: nowy bagażnik, koło, przerzutkę. Paweł zajął się ich wymianą, a także złożeniem mojego roweru, a ja pomagałam, na ile potrafiłam.

Następnego dnia rano rozpoczęliśmy nasz przejazd w kierunku Bangui. Droga była naprawdę kiepska, z dużą ilością piasku i wzniesień. Maciek określił zresztą potem te pierwsze 60 km, które przejechałam, jako najtrudniejszy odcinek, z jakim miał do czynienia na całej swojej dotychczasowej trasie, a przejechał już przecież w Afryce Nowaka ok. 2000 km. Na szczęście trafił mi się super motywator i nauczyciel – Paweł. W ciągu trzech dni przejechaliśmy ok. 220 km.

Republika Środkowoafrykańska przyjęła mnie pięknymi krajobrazami, tropikalną burzą, która zamieniła drogi piaszczyste w zupełnie przyzwoite, oraz reakcjami dzieciaków w wioskach, których nigdy nie zapomnę:). Taką Afrykę chciałam zobaczyć!

(...)

Oczyma Tomka:

Piękna afrykańska pogoda. Słońce, kilka chmur na niebie, lekki orzeźwiający wietrzyk. Kwitnące drzewa, urokliwe budynki misji kapucyńskiej, a wśród nich my, uczestnicy 19.etapu Sztafety, wypoczywamy po niełatwych warunkach, jakie postawiła przed nami Republika Środkowoafrykańska. Maciej, ze względu na stan swojej nogi wraca jutro do Polski, pożegnamy go na lotnisku w milczeniu, bo ma  facet w zwyczaju w niedzielę nie rozmawiać. U Agnieszki wykryto malarię. Czuje się dobrze, ale przyjmuje leki i dopiero w poniedziałek będzie gotowa do dalszej drogi śladami Nowaka. Pojedzie z Pawłem, który w obecnej chwili jest jedynym zdrowym uczestnikiem sztafety i mamy nadzieję, że do końca jego długiej podróży tak już mu zostanie! Jacek wyleczył malarię, niestety nabawił się tyfusu i postanowił, że ze względu na stan zdrowia skrócić pobyt w Afryce do 26 maja. Ze sztafetą pojedzie jeszcze około 100 km, po czym wróci do Bangui łapać samolot. Ja obecnie leczę tyfus i ponownie malarię, które zaatakowały mnie na trasie z Boda do Bangui. Prawdopodobnie nie będę mógł kontynuować podróży na rowerze, nie będę jednak narzekał na nudę, ponieważ otrzymałem zaproszenie od Polskich misjonarzy z Bagandou, gdzie będę miał okazję przyjrzeć się z bliska życiu Pigmejów.

Z powodu uciekającego czasu i sytuacji politycznej na północy kraju – kontrolę nad nią mają rebelianci-bandyci – zdecydowaliśmy się zakończyć etap w miejscowości Bouca. Najbliższe bezpieczne przejście graniczne do Czadu znajduje się w zupełnie innej części kraju, na zachodzie, przeprawa byłaby więc bardzo czasochłonna i trudna z powodu stanu dróg i pojazdów. Ciężarówka, wioząca mnie z Bangui do Boda, jak i bus z Agą i Maciejem jadący w drugą stronę, potrzebowały na tą trasę 12 godzin, a to tylko 200 km, z czego połowa asfaltem!

Zbliża się wieczór, za chwilę wybieramy się do dr. Patrici, Włoszki, która od kilku dni wspaniale opiekuje się naszym „Pochodem Zdechlaków”. Mi już cieknie ślinka na myśl o włoskim makaronie i grillowanej kiełbasce.

(...)

Ostatnia relacja Agnieszki:

Po pięciu dniach spędzonych na odpoczynku i leczeniu malarii w Bangui, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, wreszcie 23 maja wyruszyliśmy na północ kraju, kontynuując trasę Kazika. Jacek i Tomek zostali w Bangui, ja pojechałam z Pawłem. Oboje mieliśmy pozytywny wynik malarii, jednak żadnych objawów, poza tym braliśmy zaleconą przez lekarza chininę.

Jeszcze w Bangui umieściliśmy Nowakową tabliczkę. Miejsce udało nam się wybrać naprawdę świetne – ruchliwe rzeczne przejście graniczne nad rzeką Ubangi między RŚA a DR Konga. Pomógł nam Janusz, Polak mieszkający w RŚA, którego poznaliśmy zupełnie przypadkiem. Spotkania z rodakami to zresztą zawsze zaskoczenie, zwłaszcza w takim kraju:).

W ciągu kilku następnych dni zawiesiliśmy z Pawłem jeszcze trzy tabliczki w Damara, Bagangolo i Bouca. W Damara i Bouca na przychodniach medycznych, a w Bagangolo – duże zaskoczenie – udało nam się zawiesić tabliczkę na posterunku policji. Z reguły nieprzychylni nam policjanci, którzy dokumenty sprawdzali godzinami, a czasem chcieli wyłudzić łapówkę, w tej miejscowości okazali się mili oraz bardzo dumni z tego, że tabliczka zawisła na ich posterunku:).

Republika Środkowoafrykańska to jedno z najbiedniejszych państw świata. W większej części kraju nie ma prądu. Domyślam się, że tak mniej więcej wyglądał świat w Europie ok. 300 lat temu.

Przejeżdżaliśmy przez skrajnie biedne wioski, gdzie jedynym pożywieniem ludzi był maniok i mango, a znalezienie ryżu czy bułek było rarytasem. W miejscowości Bouca zdecydowaliśmy się zboczyć z trasy Kazimierza Nowaka, w związku z rebelią w terenie Kabo i Sido. Od wielu osób otrzymywaliśmy informacje, że są to obszary, gdzie panują bandy, które nie podpisały umowy z rządem. Ich działalność nie ma nic wspólnego z wyzwoleniem kraju z korupcji i spod rządów bogatej elity – jest to zwykły rozbój i bandytyzm. Mówiono nam, że nasze życie jest raczej niezagrożone, ale musimy się liczyć z tym, że stracimy wszystko, łącznie z całym sprzętem, rowerami, ubraniem. Naprawdę wszystko. W tej sytuacji przejazd przez ten teren byłby raczej szaleństwem. Dlatego pojechaliśmy na zachód, aby przekazać pałeczkę misjonarzom w Bouar (teraz już wiemy, że zawiązał się nowy etap: 19 i ½ – KapTOUR; gratulujemy i trzymamy kciuki!), którzy następnie przewiozą pałeczkę do Gore w Czadzie.

Pałeczkę przekazał kapucynom Paweł Kilen. Mnie niestety nie udało się dojechać do Bouar. Na 70 km przed tą miejscowością zaatakowała mnie malaria, dostałam wysokiej gorączki i zdecydowaliśmy się zawrócić z Pawłem 40 km do miejscowości, gdzie znajduje się francuska misja katolicka, bo wiedziałam, że tam mogę otrzymać odpowiednią pomoc i leki. A, że czasu do mojego odlotu z Bangui (2 czerwca) było już bardzo mało, po jednym dniu odpoczynku wróciłam autobusem i samochodem do stolicy.

AFRYKA NOWAKA to niesamowity projekt, spotkałam świetnych ludzi, poznałam Afrykę kompletnie nieturystyczną i, tak jak pisał Kazik, „poruszanie się na rowerze (…) dało mi możliwość omijania dróg turystycznych, będących pewnego rodzaju wystawą”. Rower daje niesamowitą wolność, można naprawdę dotrzeć wszędzie, a Brennabor sprawdził się doskonale – dziękuję!

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Środa
rano
8°C Środa
dzień
9°C Środa
wieczór
6°C Czwartek
noc
wiecej »