Rekolekcje czy terapia?

Jacek Dziedzina

Czasem trzeba wyjechać 300 km od domu, by poukładać na nowo relacje z Bogiem i ludźmi. Ale czasem wystarczy zajrzeć do własnej parafii.

Rekolekcje czy terapia?

Wielki Post – okres, w którym rekolekcjoniści nie narzekają na brak pracy. Otwarte, zamknięte, półotwarte, milczące, czytane, słuchane… prawdziwy hipermarket propozycji. I podaż, i popyt na rekolekcje ciągle rośnie. Nie tylko „stacjonarne”, ale również wyjazdowe. Jak wybrać miejsce i temat najwłaściwszy dla nas? Ks. Marek Dziewiecki studzi nieco zapały tych, którzy w rekolekcjach specjalistycznych widzą szansę na rozwiązanie wszystkich aktualnych problemów osobistych. – Nie należy mylić rekolekcji z terapią – mówił mi w rozmowie dwa dni temu (cała rozmowa w „Ambulansie duchowym” dołączonym do GN w numerze na 18 marca). – Często jest tak, że ktoś próbuje rozwiązać swoje konkretne problemy w czasie rekolekcji, nie zdając sobie sprawy z tego, że z reguły są one symptomem głębszych problemów, których nie dostrzegamy – dodaje duszpasterz i psycholog. I doradza, by uczestniczyć także w takich rekolekcjach, których tematyka na pierwszy rzut oka wydaje nam się „nie dla nas”.

Jego zdaniem punktem wyjścia odnowy duchowej powinno być uczestnictwo w rekolekcjach parafialnych, a nie na drugim końcu Polski. – Najpierw korzystajmy z tego, co oferuje lokalna wspólnota Kościoła – zachęca ks. Dziewiecki. I przedstawia konkretną propozycję: niech proboszczowie z jednego miasta zbiorą się i ustalą, że w danym roku w jednej parafii są rekolekcje małżeńskie, w drugiej dla całych rodzin, w trzeciej dla młodzieży, w czwartej z tematyką uzależnień, w piątej jeszcze inne. Na drzwiach każdego Kościoła niech wisi lista rekolekcji w całym mieście. I niech ludzie chodzą, gdzie im pasuje. Co więcej – niech wierni chodzą do swoich proboszczów (jeśli mają takich „do pogadania”) i proponują tematy rekolekcji, żeby te były przeznaczone naprawdę dla ludzi żyjących tu i teraz. Wtedy niekoniecznie będzie trzeba wyjeżdżać 300 km od domu. Choć to drugie – też jest i potrzebne od czasu do czasu, i nieraz zbawienne wobec braku alternatywy na własnym podwórku. A czasem zwyczajnie konieczne, by rekolekcje trwały całą dobę, nieprzerwane pracą, szkołą, korkami na ulicach.