Łukaszenka ułaskawił dwóch opozycjonistów

Stefan Sękowski/Rzeczpospolita

GOSC.PL |

publikacja 23.04.2012 14:46

„Będą mleć ozorami, wrócą do kolonii karnej”

Łukaszenka ułaskawił dwóch opozycjonistów Alaksander Łukaszenka www.kremlin.ru / CC-SA 3.0

Prezydent Białorusi ułaskawił dwóch opozycjonistów skazanych wcześniej na wieloletnie kary ciężkich robót, Andreja Sannikaua i Źmiciera Bandarenkę. Nie zrobił tego jednak bezwarunkowo. - Gdyby jeden nie miał tego malca [Sannikau ma 5-letniego syna – przyp. red.], a drugi nie zachorował na kręgosłup,(...) być może nie zareagowałbym w ten sposób na ich prośby. Ale pomyślałem: dobrze, niech będą w swoich rodzinach – powiedział Aleksandr Łukaszenka. I dodał: - Te gaduły, które wyszły na wolność i powinny podziękować za to, że tak się z nimi obeszliśmy, mogą wrócić do kolonii karnej.(...) Jak będą mleć ozorami, to tam wrócą.

Tuż po uwolnieniu obaj opozycjoniści zwołali konferencję prasową, na której opowiedzieli, jak byli traktowani w więzieniu. Sannikau, który w ostatnich wyborach prezydenckich był najpoważniejszym kontrkandydatem Łukaszenki stwierdził, że był poddawany naciskom, które mogłyby się dla niego źle skończyć. Z kolei Bandarenka mówił o tym, jak funkcjonuje służba zdrowia w więzieniach. - Białoruś jest dzisiaj pokryta siatką obozów i więzień. To niesłychane w XXI wieku. Tysiące ludzi zmarzniętych i głodnych. Podczas mojego pobytu na oddziale medycznym zmarło 12 osób – mówił dziennikarzom. Białoruska telewizja opatrzyła relację z konferencji stwierdzeniem: „chyba chcą wrócić do więzienia”.

Prezes Fundacji Wolność i Demokracja Tomasz Pisula tłumaczy, że białoruski reżim już nawet nie udaje, że za naszą wschodnią granicą funkcjonują rządy prawa. – Białorusini są praktycznym narodem, przez kilkadziesiąt lat żyli pod wyjątkowo ciężką komunistyczną dyktaturą. Parawanem praworządności nikt się nie przejmuje – mówi serwisowi Gość.pl. - Wszyscy wiedzą, że Łukaszenka dyktuje sądom, jakie mają wydawać wyroki – kontynuuje.

Zdaniem Pisuli białoruski prezydent chciał upokorzyć swojego byłego konkurenta, z drugiej zostawić sobie furtkę na ponowne aresztowanie. Wbrew zapewnieniom samego Łukaszenki, ułaskawienie Sannikaua i Bandarenki jest dowodem na to, że ugiął się on przed naciskami Unii Europejskiej. – Jego sytuacja musi być bardzo zła. Szkoda, że zamiast kontynuować naciski na dyktatora i mordercę, europejscy politycy zastanawiają się teraz, jak „wynagrodzić” jego gest – mówi działacz na rzecz praw człowieka.