Przeciwdziałać przemocy, ale nie Konwencją

KAI |

publikacja 24.08.2012 22:30

Rośnie sprzeciw wobec ratyfikacji Konwencji w sprawie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej - mówi w wywiadzie Antoni Szymański, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski.

Przeciwdziałać przemocy, ale nie Konwencją www.antoniszymanski.pl Antoni Szymański – socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski

Wyliczając niebezpieczeństwa, płynące z ratyfikacji tego dokumentu, Szymański przypomina, że w 2003 r. Sejm przyjął uchwałę, która stwierdza, że że polskie prawodawstwo w zakresie moralnego ładu życia społecznego, godności rodziny, małżeństwa i wychowania oraz ochrony życia nie podlega żadnym ograniczeniom w drodze regulacji międzynarodowych.

Coraz więcej organizacji społecznych i politycznych występuje przeciw podpisaniu i ratyfikowaniu Konwencji Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, czy wpłynie to Pana zdaniem na decyzje rządu w tej sprawie?

Antoni Szymański: Mam nadzieję, że wnikliwie analizowane są argumenty dotyczące skutków wprowadzenia tej Konwencji w Polsce, o czym świadczy m.in.: przesuwanie terminu jej podpisania przez Pana Premiera. Przeciw jej popisaniu i ratyfikacji wypowiedziała się m.in.: Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski, szereg organizacji prorodzinych, w tym dużych federacji (np. Forum Kobiet Polskich czy Federacja Ruchów Obrony Życia), a także Solidarna Polska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Zdecydowanie krytyczny wobec tej Konwencji jest Minister Sprawiedliwości.

Czy istniejące zjawisko przemocy wobec kobiet nie wymaga nowych rozwiązań prawnych, jakie proponuje Konwencja?

Bez wątpienia przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet, ale także wobec dzieci i mężczyzn wymaga zdecydowanych działań. Należy jednak pamiętać, że dwa lata temu głęboko znowelizowano ustawę o przemocy w rodzinie i wprowadzono nowe rozwiązania prawne. W trakcie prac nad tą ustawą rząd twierdził, że wprowadzane rozwiązania są wystarczające i będą skutecznie chroniły przed przemocą w rodzinie. Nie ma zatem żadnych argumentów za tym, by przyjmować kolejne rozwiązania prawne, budować równoległą do istniejącej i co oczywiste kosztowną administrację, do jej realizacji. Nie powinniśmy się też pozbawiać naszej suwerenności w sprawach moralności i rodziny na rzecz kontroli międzynarodowej instytucji, co przewiduje Konwencja. Konwencja wykorzystuje hasło przeciwdziałania przemocy, lecz tak naprawdę nie tylko o nią w niej chodzi.

Konwencja promuje zmianę cywilizacyjną, która osłabi małżeństwo i rodzinę oraz tradycyjne role związane z rodzeniem i wychowaniem dzieci, ponieważ te podstawowe wspólnoty mają być rzekomo odpowiedzialne za przemoc.

Premier spotkał się w tej sprawie z przedstawicielkami Stowarzyszenia Kongres Kobiet, które Konwencję popiera, czy spotkał się także z innymi środowiskami?

O ile mi wiadomo, jak dotąd z innymi środowiskami takich konsultacji nie było. Byłyby one istotne, bo Stowarzyszenie Kongres Kobiet nie jest przecież reprezentacją polskich kobiet, a poglądy przedstawicielek Stowarzyszenia, w wielu kwestiach nie wyrażają oczekiwań i potrzeb większości kobiet w Polsce.

Jakie byłyby konsekwencje wprowadzenia w życie Konwencji?

A. Szymański: Ponieważ Konwencja określa „płeć” - jako społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn” oznacza to odejście od utrwalonej w tradycji europejskiej definicji płci, uwzględniającej biologiczne odmienności kobiety i mężczyzny, która stanowi podstawę dla prawa rodzinnego i osobowego. Zmieniona definicja w praktyce zagraża więzom rodzinnym chronionym przez 18 artykuł Konstytucji, nakazujący wspierać związek kobiety i mężczyzny, rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo. Konwencja, nakazując uznawać dowolnie określone role i zachowania za wyznacznik płci, stanowi furtkę do instytucjonalizacji tzw.: nowych form rodzinnych, w tym związków tej samej płci. Po jej przyjęciu, państwu trudniej będzie się powoływać na tradycyjny sposób pojmowania małżeństwa.

Konwencja wprowadza też obowiązek walki z tradycją i dorobkiem cywilizacyjnym, czyni to np.: w Art. 12.1 „Strony stosują konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorach zachowań kobiet i mężczyzn, w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”.

Problem polega na tym, że nie wiadomo o jakie stereotypy chodzi. Jeśli w ponadnarodowym organie nadzorującym realizację Konwencji znajdą się osoby o poglądach skrajnie feministycznych, to może się okazać, że takim stereotypem jest to, że kobieta spełnia się w macierzyństwie i dlatego należy z nim walczyć. W efekcie może to prowadzić do tego, by państwo nie wspierało macierzyństwa czy małżeństwa, ale zaczęło promować, np.: życie samotne (nietradycyjne) nastawione wyłącznie na karierę zawodową, może też oznaczać walkę w kościołem, który stara się chronić pozytywne tradycje. W ujęciu Konwencji zaangażowanie małżonków w utrzymywanie tradycyjnej kultury relacji między nimi może ich uczynić współodpowiedzialnymi za przemoc ze względu na płeć.

Konwencja nakłada też na państwa obowiązek specyficznej edukacji zgodnej z jej Art. 14.1. „Strony podejmują, w stosownych przypadkach, konieczne działania w celu uwzględnienia materiałów dydaktycznych na temat taki jak równość miedzy kobietami i mężczyznami, niestereotypowe role płci…”. Zapis ten może oznaczać np.: obowiązek edukacji i promowania homoseksualizmu czy transseksualizmu, jako niestereotypowych ról. Zmieni on na przykład zupełnie charakter przedmiotu dotyczącego wychowania prorodzinnego w szkołach.

Polska wchodząc do struktur Unii Europejskiej przyjęła Deklarację o suwerenności w sprawach moralności i kultury, jakie będzie jej znaczenie po ewentualnym przyjęciu tej Konwencji?

Warto przypomnieć treść uchwały Sejmu z 11 kwietnia 2003 r. w tej sprawie: „Zmierzając ku integracji z innymi krajami europejskimi w ramach Unii Europejskiej, w obliczu zbliżającego się referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej stwierdza, że polskie prawodawstwo w zakresie moralnego ładu życia społecznego, godności rodziny, małżeństwa i wychowania oraz ochrony życia nie podlega żadnym ograniczeniom w drodze regulacji międzynarodowych”.

Deklaracja ta jest już dzisiaj podważana przez rozmaite naciski płynące z Unii Europejskiej, ale nie muszą być one skuteczne. Uważam, że przy jakiejkolwiek zmianie traktatów unijnych, należy starać się by Polską deklarację o suwerenności etycznej zamienić na wiążący protokół do traktatu tak, jak mają to zapisane np. Irlandczycy do każdego z traktatów, począwszy od traktatu z Maastricht.

Ewentualne przyjęcie Konwencji pozbawi nas jednak suwerenności w obszarach moralności i rodziny. Nadto kosztowałoby nas to prawie 200 mln. złotych, bo na tyle szacuje się koszty jej wprowadzenia.