Pieniądze „jak w banku”

Joanna Jureczko-Wilk

GN 40/2012 |

publikacja 04.10.2012 00:15

Przypadek Amber Gold i ponad 50 tys. poszkodowanych przez niego klientów, daje do myślenia: gdzie nasze oszczędności są naprawdę bezpieczne?

 Licencje na prowadzenie usług bankowych wydaje Komisja Nadzoru Finansowego.  Dba też o to, by wszystkie instytucje finansowe przestrzegały prawa jakub szymczuk Licencje na prowadzenie usług bankowych wydaje Komisja Nadzoru Finansowego. Dba też o to, by wszystkie instytucje finansowe przestrzegały prawa

Jedna trzecia Polaków odpowie, że w skarpecie, bo nie posiada własnego konta w banku. Gotówka sprytnie ukryta przed złodziejem nie jest jednak w pełni bezpieczna. Dzień po dniu, systematycznie nadgryza ją inflacja, obniżając jej realną wartość. Dlatego za pieniądze schowane w skarpecie przed rokiem dzisiaj kupimy już nieco mniej. Z roku na rok rośnie liczba tych, którzy swoje oszczędności składają na oprocentowanych kontach i aktywnie korzystają z innych bankowych usług. W pierwszym kwartale tego roku banki prowadziły aż 26 mln ROR-ów, czyli kont do podstawowych rozliczeń. Ponad 19 mln klientów miało dostęp do usług bankowości internetowej. Polacy mieli w portfelach ponad 33 mln kart płatniczych, byli zadłużeni w bankach na 523 mld zł, a w sierpniu padł rekord: oszczędności klientów indywidualnych złożone na kontach przekroczyły 500 mld zł. Dane te świadczą o tym, że bankom ufamy i coraz śmielej korzystamy z ich ofert. Na zaufanie banki sobie zapracowały – chociażby tym, że żaden z nich nie upadł w czasach niedawnego kryzysu.

Wszystko pod kontrolą

Nad tym, żeby tego zaufania nie zawieść, czuwa Komisja Nadzoru Finansowego, która wydaje licencje na prowadzenie usług bankowych. Otrzymują ją kandydaci wiarygodni, sprawdzeni i z odpowiednio wysokim kapitałem. Bez licencji żadna firma nie może nazywać siebie bankiem. Komisja pilnuje też, by wszystkie instytucje rynku finansowego przestrzegały prawa, nie zmawiały się na niekorzyść klientów i by konkurując ze sobą, nadmiernie nie ryzykowały. Niedawno wytknęła kilkunastu bankom, że wbrew jej rekomendacjom zaczęły udzielać kredytów mieszkaniowych osobom niemającym żadnego wkładu własnego. Takie kredyty są uznawane za bardziej ryzykowne, a jeśli kredytobiorca ma problemy z ich spłatą – bank ponosi straty. Na tych, którzy nie posłuchają upomnień, Komisja może nałożyć kary finansowe, a w ostateczności nawet cofnąć przyznaną licencję. Jeśli łamane jest prawo – jak w przypadku firmy Amber Gold, działającej jak bank, chociaż bankiem de facto nie była – może skierować sprawę do prokuratury. KNF prowadzi też „czarną listę” firm i instytucji finansowych, które działają niezgodnie z prawem, np. udzielając pożyczek nie z własnego kapitału, tylko z pieniędzy uzyskanych z lokat klientów; prowadzą działalność ubezpieczeniową albo maklerską bez wymaganych licencji; oferują zakup akcji lub jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych, nie mając do tego uprawnień. Listę można obejrzeć na internetowej stronie KNF, w zakładce „Ostrzeżenia publiczne”.

Bankowe poręczenie

Na straży naszych pieniędzy złożonych w bankach czuwa też Bankowy Fundusz Gwarancyjny – ale uwaga: nie wszystkich i nie wszędzie! Wszystkie banki z siedzibą w Polsce co roku obowiązkowo płacą składki na rzecz Funduszu, otrzymując w zamian „ubezpieczenie” depozytów swoich klientów. Jeśli któryś z banków znalazłby się w tarapatach i upadł, każdy z wierzycieli w ciągu 20 dni roboczych dostanie z Funduszu zwrot swoich pieniędzy ulokowanych na wszystkich rachunkach np. oszczędnościowo-rozliczeniowych, lokatach terminowych, ale do wysokości 100 tys. euro (czyli ok. 400 tys. zł). Dzięki takiemu poręczeniu klienci banków mogą być spokojni o złożone w nich oszczędności. Ochrona BFG pomaga bankom w zdobyciu zaufania na rynku. Odczuł to np. Polbank, który jako oddział banku greckiego, nie mógł przystąpić do BFG. Posiadacze lokat, zaniepokojeni kryzysem gospodarczym w Grecji, bali się o własne oszczędności i nie za bardzo wierzyli zapewnieniom greckiego rządu, że w stu procentach gwarantuje depozyty przechowywane w bankach. Dopiero przed rokiem Polbank przekształcił się w bank krajowy, z siedzibą w Warszawie i jako taki zyskał ochronę BFG. Jeśli więc chcemy nasze pieniądze złożyć w pewne ręce, sprawdźmy, czy wybrany bank ma poręczenie BFG (wykaz znajdziemy na: www.bfg.pl). Musimy też pamiętać, że niektóre produkty bankowe, np. polisolokaty czy jednostki funduszy inwestycyjnych nie są objęte BFG. Mogą mieć inną ochronę, np. Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego czy Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych – te jednak działają na innych zasadach, inne są też kwoty zabezpieczeń.

„Para-” robi wielką różnicę

Pożyczkę może dostać każdy, nawet „z przeszłością” odnotowaną w bazie Biura Informacji Kredytowej – bez formalności, na dowód osobisty, z dostawą do domu…Lokata? Też, z oprocentowaniem dwa razy wyższym niż bankowe. Takie są miłe początki usług parabanków. Firmy pożyczkowe – mimo że udają banki – nie są objęte regulacjami bankowymi, działają bez licencji, nie podlegają więc nadzorowi KNF ani nie mają ochrony BFG. Działają na podstawie umowy cywilno-prawnej, nie muszą się nawet rejestrować, nikt nie sprawdza, czy ich właściciele nie mają przestępczej przeszłości i dopóki udzielają pożyczek z własnego kapitału, wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Klient, składając podpis pod umową, godzi się na określone warunki transakcji, opłaty, prowizje i odsetki . Godzi się też na ryzyko. Skuszony łatwym zdobyciem pożyczki słono za nią zapłaci. Do odsetek trzeba doliczyć wyższe niż w bankach prowizje i liczne opłaty. Rzeczywista roczna stopa oprocentowania „pożyczki bez BIK” może wynosić nawet 30 tys. proc.! Na dodatek umowy są często tak skonstruowane, że trudno się z nich wycofać, za to bardzo łatwo popaść w spiralę zadłużenia. Spora część – 2,2 mln Polaków, którzy mają poważne problemy ze spłatą swoich długów, wpadła w kłopoty z powodu pożyczek zaciągniętych poza bankami. Tych, którzy szukają okazji do ulokowania swoich oszczędności, firmy pożyczkowe kuszą wyjątkowo atrakcyjnym oprocentowaniem. Problem zaczyna się wtedy, gdy instytucje te pożyczają pieniądze nie własne, ale swoich klientów. Ci liczą już przyszłe zyski, gdy tymczasem mogą stracić wszystko – jak wierzyciele dawnej Bezpiecznej Kasy Oszczędności Lecha Grobelnego, piramidy finansowej Skyline, spółek Interbroka czy Amber Gold. W sprawie tej ostatniej KNF kilkakrotnie informowała prokuraturę, że to piramida finansowa, która kiedyś z hukiem się zawali. Teraz siedziby Amber Gold są już zamknięte, a poszkodowani próbują odzyskać chociaż część swoich pieniędzy na drodze sądowej, co z pewnością nie będzie łatwe ani szybkie. Tymczasem Komisja Nadzoru Finansowego ostrzega przed kolejnymi 23 firmami, działającymi w bankowej szarej strefie. Chcesz się upewnić co do rzetelności danej firmy? Wejdź na stronę KNF: http://bip.knf.gov.pl/?l=/Urzad_Komisji/042_Ostrzezenia_publiczne/000_index.html lub zadzwoń na infolinię KNF pod nr tel. (48) 22 262-58-00.” Zainteresowała Cię treść artykułu? Podziel się nim z najbliższymi! Zaproś ich do odwiedzenia strony www.gosc.pl/Dbaja_o_nasze_portfele, gdzie zamieszczamy kolejne odcinki z cyklu „Dbają o nasze portfele”.

Bank nad bankami

Banki komercyjne mogą udzielić kredytów z pieniędzy, które pozyskają od klientów w ramach lokat. Mogą także pożyczać pieniądze w celu finansowania akcji kredytowej od siebie nawzajem, na rynku międzybankowym. W czasach gospodarczych zawirowań i niepewności na rynkach finansowych banki pożyczają sobie ostrożniej, a czasami nawet – jak podczas niedawnego kryzysu – w ogóle mogą przestać handlować, co dla niektórych może się skończyć upadłością. Wówczas na ratunek przychodzi bank centralny jako kredytodawca ostatniej szansy. Skąd NBP ma pieniądze? Jest ich jedynym emitentem, a więc w razie potrzeby może po prostu je dodrukować, a raczej: tworzyć przez zapisy księgowe. Ale będzie zapewne robić to niezwykle rozważnie, bo nadmiar pieniądza na rynku napędza inflację i osłabia złotego. A głównym zadaniem NBP jest obrona wartości naszej waluty. Dlatego NBP bardzo ostrożnie, przez zmianę stóp procentowych, operacje kredytowo-depozytowe i operacje otwartego rynku, steruje wielkością pieniądza znajdującego się w obiegu. Ponieważ ma prawnie zagwarantowaną niezależność, nie ma obaw, że „dodrukuje” pieniędzy, gdy rząd tego zażąda, nie radząc sobie z dziurą budżetową. NBP prowadzi rachunki bankowe rządu, centralnych instytucji państwowych i państwowych jednostek budżetowych. Dokonuje rozliczeń z zagranicznymi bankami centralnymi i organizacjami międzynarodowymi, obsługuje dług państwowy krajowy i zagraniczny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.