Wszelkie działania w Kościele tylko wtedy są skuteczne, gdy ruch odgórny spotyka się z ruchem oddolnym.
Pierwszą analizę tego, co wydarzyło się na synodzie biskupów przeczytałem trzy razy. Trochę rozczarowany, gdyż dokument przygotowujący (tzw. lineamenta), sugerował rozwój refleksji w trochę innym kierunku. Nie moją jednak rzeczą dyktować Duchowi Świętemu gdzie ma prowadzić ojców synodalnych. Natomiast na kanwie tego olbrzymiego bogactwa wypowiedzi i propozycji, jedna refleksja chodzi mi po głowie.
W konferencji, jaką przed laty słyszałem w Krościenku, Sługa Boży Ksiądz Franciszek Blachnicki mówił, że wszelkie działania w Kościele tylko wtedy są skuteczne, gdy ruch odgórny spotyka się z ruchem oddolnym. To znaczy, że działania zmierzające ku odnowie muszą równocześnie iść z dwóch kierunków. Na ten aspekt ewangelizacji wskazał generał jezuitów, o. Adolfo Nicolas, proponując by zastosować zasadę twórcy Apple’a Steve’a Jobsa: „Interesują mnie potrzeby konsumentów, a nie producentów”. – Na synodzie są głównie producenci – mówił z uśmiechem na konferencji prasowej i wskazał, że kluczowy dla konkretnej realizacji nowej ewangelizacji będzie wkład ludzi świeckich.
Na „potrzeby konsumentów” wskazał w homilii, kończącej synod, Benedykt XVI. „Kościół – wskazał papież – ma usiąść u boku ludzi naszych czasów, jak Chrystus przy Samarytance, by ich wysłuchać i im towarzyszyć w poszukiwaniu Boga.” To zdanie przywołuje na myśl apostoła Filipa, biegnącego za wozem etiopskiego dworzanina, by przysiąść obok niego i wyjaśnić mu proroctwo Izajasza.
Propozycje synodu będą martwa literą, jeśli nie spotkają się z ruchem oddolnym. Co to znaczy? Potrzeby konsumentów, studnia Jakuba, Filip… Kursy Filipa, Pawła, Alfa, szkoły nowej ewangelizacji, ruchy. Czyli to wszystko, co niegdyś kardynał Wojtyła nazwał eklezjologią Vaticanum Secundum przełożoną na język praktyki. Wystarczy spuścić psa ze smyczy. Wpuścić tych ludzi do diecezji, parafii i seminariów. Dać im najlepszych duszpasterzy i kierowników duchowych. Wsparcie nie tylko duchowe, ale i materialne. Oddać do dyspozycji strony w prasie katolickiej i czas na antenie diecezjalnych rozgłośni. Rozeznawać duchy, ale nie gasić ducha.
Na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Prawdopodobnie krócej niż na przygotowanie opracowania kompendium nowej ewangelizacji i przetłumaczenie go na język polski.