Abp Zimoń u głodujących w Hucie Baildon: “Proszę i błagam... Błagam!”

KAI

publikacja 29.07.2001 18:55

Metropolita górnośląski abp Damian Zimoń odwiedził 29 lipca 11 robotników prowadzących strajk głodowy w Hucie Baildon w Katowicach.

Metropolita górnośląski abp Damian Zimoń odwiedził 29 lipca 11 robotników prowadzących strajk głodowy w Hucie Baildon w Katowicach. Uczestniczył z nimi we Mszy świętej na terenie zakładu, a potem rozmawiał na osobności. Chociaż wizyta miała charakter posługi duchowej, to jednak dzięki niej udało się doprowadzić do pierwszego spotkania głodujących z syndykiem huty Andrzejem Kasprzykiem.

Wcześniej arcybiskup zaapelował w kazaniu do osób odpowiedzialnych za życie gospodarcze, by zrobili wszystko, żeby hutnicy z Baildonu nie stracili pracy. “Proszę i błagam... Błagam!” – powtórzył arcybiskup, a w zmęczonych oczach słuchaczy widać było łzy.

“Jako syn górnika poczytuję sobie za moralny obowiązek, by wołać o globalizację społecznego solidaryzmu” – powiedział arcybiskup, wychodząc od protestujących. “Ja dawno nie widziałem płaczącego mężczyzny. Im wszystko się w życiu kończy..”. – dodał i podkreślił, że nie może być tak, że jedni są coraz bogatsi, a drudzy coraz biedniejsi. “Jakaś nadzieja dla tych ludzi musi się znaleźć” – stwierdził.

Dziennikarze pytali arcybiskupa o komentarz do zapowiedzi głodujących, którzy wcześniej oświadczyli, że w razie braku zainteresowania ich postulatami, przestaną przyjmować płyny. Katowicki metropolita odparł, że wprawdzie nie rozmawiał o tym ze strajkującymi, ale w takich przypadkach należy zachować właściwą hierarchię wartości, a życie jest ważniejsze niż praca. “Człowiek, któremu usuwa się grunt pod nogami, gotów jest do desperackich czynów. To są ludzie uczciwi, prości... Ja im się nie dziwię” – dodał arcybiskup.

Przypomnijmy, że Huta Baildon znajduje się w stanie upadłości. Z prawie 1000-osobowej załogi 600 osób otrzymało wypowiedzenia. Strajk głodowy trwa od 7 dni. Protestujący domagają się m.in. utrzymania miejsc pracy oraz realizacji Hutniczego Pakietu Socjalnego, który wielu zwolnionym dałby odprawy w wysokości 26 tys. zł brutto. Połowa z tej kwoty mogłaby być wypłacona z budżetu państwa, ale drugą połowę musiałby znaleźć sam zakład. To z kolei – zdaniem syndyka – nie jest możliwe.