publikacja 07.03.2013 00:15
Keynes i Hayek to uosobienia dwóch podejść do gospodarki: interwencjonistycznego i wolnorynkowego. Po latach stosowania zaleceń pierwszego warto sięgnąć po rady drugiego.
PAP/CAF-archiwum, PAPA
Z lewej John Maynard Keynes, obok Friedrich von Hayek
Mało któremu ekonomiście udało się stać ikoną popkultury. A jednak wykonanie piosenki o popycie zagregowanym i chybionych inwestycjach, którą rapuje dwóch łysiejących wąsaczy w marynarkach, obejrzało na YouTube już 4 mln osób. To filmik edukacyjny, ukazujący różnice między dwoma podejściami do polityki gospodarczej, które symbolizują Brytyjczyk John Maynard Keynes i Austriak Friedrich August von Hayek. Ich zwolennicy do dziś nie mogą dojść do konsensusu, w jakim stopniu państwo powinno wpływać na gospodarkę – tę debatę opisuje Nicholas Wapshott w swojej książce „Keynes kontra Hayek. Spór, który zdefiniował współczesną ekonomię”.
Kiedyś wszyscy będziemy martwi
Keynes pojawił się na scenie publicznej jeszcze przed I wojną światową, jednak rozgłosu nabrał, gdy w 1919 roku, będąc doradcą brytyjskiego premiera Lloyda George’a, podczas negocjacji pokojowych w Wersalu ostentacyjnie zrezygnował z dalszej pracy na znak protestu przeciwko ogromnym reparacjom, jakie Francja i Wielka Brytania zamierzały nałożyć na pokonane Niemcy i Austrię. Uważał, że zbyt drastyczne potraktowanie byłych wrogów prowadzi do ich do katastrofy gospodarczej, może wywołać odruch oburzenia i wynieść do władzy ekstremistów – historia przyznała mu rację. Zawsze interesował się relacją między polityką i gospodarką. Sam był zresztą praktykiem w obu tych dziedzinach jako członek Partii Liberalnej, przez pewien czas pracownik ministerstwa skarbu oraz inwestor, który w dniu śmierci był właścicielem potężnej fortuny. Przede wszystkim jednak był naukowcem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.