Ks. Henryk Jankowski: Może ktoś ją do tego nakłonił? Nie wiem

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 02.08.2004 10:48

To jest tak naprawdę rodzinny konflikt. Dlatego ja do nikogo żalu nie mam - stwierdził w wywiadzie dla Gazety Wyborzczej pomawiany od kilku dni przez media o czyny pedofilskie ks. prał. Henryk Jankowski z Gdańska.

W wywiadzie dla Gazety ks. Jankowski odpowiada m. in. na pytanie: - Dlaczego Maria R., matka 16-letniego ministranta, oskarża księdza o molestowanie seksualne syna Sławomira? ks. Henryk Jankowski: Nie mam pojęcia, co tej kobiecie strzeliło do głowy. Ta sprawa to jest konflikt rodzinny, między matką a synem. - Zacznijmy od początku. - Sławek pojawił się w kościele kilka lat temu. Był jednym z wielu ministrantów. Ma jeden talent, nikt tak jak on nie potrafił przygotować jedzenia, ustawić potraw na stole albo podać gościom. Wszyscy myśleliśmy, że po gimnazjum pójdzie do szkoły gastronomicznej. To chłopak z ubogiej rodziny, więc otoczyłem go opieką. Powiedziałem: "Sławek, jak będziesz czegoś potrzebował, to mów". I rzeczywiście korzystał z tego. Czasem ubrania potrzebował, czasem kilku złotych. Z czasem otoczyłem opieką i rodzinę. Babcia w Sierakowicach [wieś położona 60 km od Gdańska] potrzebowała na lekarstwa, matce też pomagałem. Zabrałem Sławka do Rzymu, na spotkanie z Ojcem Świętym. Co roku zabieram do Rzymu jakiegoś ministranta; uważam, że to słuszne. Ubiegłego lata zawiozłem całą grupę chłopaków, w tym Sławka do Berlina, do szkoły językowej. - Jego matka sprzątała u księdza na plebanii. W jaki sposób ksiądz jej pomagał? Dawał pieniądze? - Pracowała tu do grudnia ub.r. Zwolniłem ją, bo z czasem prosiła o coraz więcej wolnego, a na plebanii potrzebny jest ktoś na stałe. A pomoc to były głównie pożyczki. Na niektóre machałem ręką. Innym razem pomogłem zrobić remont w suterenie, gdzie mieszkali, telewizor dałem. Stosunki między Sławkiem a matką układały się bardzo źle. Taki konflikt wieku dojrzewania, ale uważam też, że ona była bardzo ostra dla chłopaka. I on z czasem wolał być na plebanii niż w domu. Może o to matka miała do mnie pretensje? - W prasie pojawiły się informacje, że Sławomir spał z księdzem w jednym łóżku. - Co za bzdury. Nigdy! Jeszcze mi takie rzeczy na czterdziestolecie kapłaństwa potrzebne! Nigdy żadnego chłopaka nawet nie dotknąłem. Ja mam na plebanii pokoje gościnne, mnóstwo ludzi na noc zostaje. A w Rzymie zatrzymuję się zawsze u brygidek albo w hotelu przy Watykanie. - Kiedy urwał się kontakt księdza ze Sławomirem? - Rok temu, po jego powrocie z nauki języków. Nie wrócił wówczas również do domu. Wolał być u rodziny albo u znajomych w Sierakowicach. I to tam wpadł w fatalne towarzystwo. Powiedziałbym, w kryminalne, może i w narkotyki. Przyjechał jeszcze do mnie ostatni raz latem i poprosił o pieniądze, osiem tysięcy, opowiadał, że ma długi. Dałem mu. Byłem w szkole i naradzałem się z panią dyrektor, jak go ściągnąć z powrotem. Byłem w kuratorium i starałem się o indywidualną naukę, ale na to nie zgodziła się matka. Matka uparła się, że on jest narkomanem i w grudniu doprowadziła do sprawy sądowej o skierowanie go na przymusowe leczenie [właśnie przed sądem rodzinnym padło oskarżenie pod adresem księdza Jankowskiego, sąd zawiadomił prokuraturę, która w ub. tygodniu wszczęła śledztwo - red.]. Jeździłem potem jeszcze do Sierakowic, do jego babki, i tam go jeszcze raz spotkałem wiosną tego roku. - Kiedy pojawiły się oskarżenia o molestowanie seksualne? - Ze Sławkiem kontakt faktycznie urwał się latem ub. roku. Mówiłem, jego matka pracowała tu jeszcze do grudnia, ale żadnych oskarżeń nie wysuwała. Zresztą tak jak i inne matki ministrantów przez te wszystkie lata. Przecież ta kobieta jeszcze wówczas prosiła mnie o pieniądze - choćby dwadzieścia złotych na dojazd do Sierakowic, do rodziny. Aż wreszcie wiosną br. poszła do arcybiskupa i oskarżyła mnie. Może ktoś ją do tego nakłonił? Nie wiem. - Współpracownicy księdza mówili "Gazecie", że ktoś księdza szantażował w związku z tą sprawą. Czy to prawda? - Nie. - Ponoć Sławomir złożył arcybiskupowi oświadczenie w sprawie molestowania? - Wtedy właśnie spotkałem go ostatni raz w Sierakowicach i mówię: "chłopie, zrób coś z tym". Więc on wysłał list do arcybiskupa, w którym przeprasza za matkę. Pisze, że jej zależy tylko na pieniądzach. Ha! Coś w tym może i jest, bo jeszcze miesiąc temu mama Sławka dzwoniła do mnie z prośbą o pożyczkę. Ale już odmówiłem. O kopię tego listu poprosiłem księdza arcybiskupa, teraz ma ją prokuratura... Cały wywiad pod adresem: serwisy.gazeta.pl. A co napisał w poniedziałek Dziennik Bałtycki, który nagłośnił całą sprawę?

Więcej na następnej stronie

W poniedziałkowym Dzienniku Bałtyckim można przeczytać:

Obrona prałata

Media zatruwają umysły, pomagając siłom zła, które przypuściły atak na Polskę, Boga, Kościół - tak prałat Henryk Jankowski wytłumaczył parafianom doniesienia o postępowaniu prowadzonym w sprawie molestowania seksualnego nieletniego chłopca. Na wczorajszej sumie o godzinie 11 w bazylice św. Brygidy w Gdańsku prałat mówił wiele, ale ani słowem nie odniósł się do postępowania prokuratury bezpośrednio. Zaatakował natomiast media, które poinformowały o prokuratorskim śledztwie. - Na własnej skórze odczułem, że prowadzona jest totalna wojna z wiarą i polskością. Używa się w niej metod budzących ohydę. Następuje upadek moralny i społeczny na wielką skalę - mówił prałat Jankowski. Parafianie obecni na wczorajszej mszy nagrodzili go gorącymi oklaskami. - Prałacie, ty jesteś pierwszą ofiarą ataku na Kościół. Przyjmij od nas te kwiaty - mówiła z płaczem Anna Walentynowicz, działaczka podziemnej "Solidarności". Po kolejnej burzy oklasków prałat dodał: - A prasa niech sobie gada, co chce. Sławek R., którego rodzice oskarżają gdańskiego księdza o molestowanie syna, podobno wszystkiemu zaprzecza. Biegły psycholog miał jednak stwierdzić, że chłopak kłamie. Takie rewelacje opublikowała sobotnia "Rzeczpospolita". Gazeta podaje, że Sławek R. wszystkiemu zaprzeczył już wiele miesięcy temu w liście do arcybiskupa, ale wiarygodność tego pisma jest wątpliwa, bo napisane zostało literackim językiem nie bardzo pasującym do "prostego chłopaka". Również przed sądem rodzinnym, gdzie chłopak tłumaczył się z nieobecności w szkole, miał zaprzeczyć, aby był molestowany przez księdza. Biegły psycholog uznał jednak, że mówiąc to Sławek kłamie. Ksiądz, jak i ludzie z jego otoczenia uważają, że wszystkie oskarżenia są wyssane z palca. - Pani Maria, matka Sławka, pracowała u księdza na plebanii. Kiedy została wyrzucona, bo oczerniała proboszcza przed samym arcybiskupem, wówczas poszła dalej i zainteresowała sprawą sąd. To nic innego jak czysta zemsta. Za takie rzeczy idzie się do piekła, niech ta pani o tym pamięta - mówi nam jeden z przyjaciół księdza. Sławek miał przed arcybiskupem również źle się wypowiadać o rodzicach. Jak pisze "Rz" matkę nazwał naciągaczką. "Moja rodzina jest patologiczna. Wolałem być u księdza niż w domu". Gdańska prokuratura konsekwentnie milczy na temat całej sprawy. Zastępca szefa prokuratora okręgowego Ryszard Paszkiewicz nie chce niczego potwierdzać, ani niczemu zaprzeczać. Do tej pory przyznał jedynie, że prowadzone jest śledztwo z artykułu 200 kodeksu karnego (molestowanie seksualne nieletnich). Wszczęto je we wtorek 27 lipca na podstawie doniesienia sądu rodzinnego, który przesłuchiwał rodziców Sławka oraz jego samego. Na razie prokuratura podobno przesłuchała tylko rodziców. Nadal nie wiadomo, gdzie przebywa Sławek. Prałat oskarża Polsce zagraża zło Prałat Henryk Jankowski większość wczorajszej homilii poświęcił na oskarżanie mediów i "zagrażających Polsce sił zła". Oto fragmenty jego wypowiedzi. Nie chcę bezpośrednio odnosić się do ataków, jakie ostatnio przypuściły na mnie siły zła, albowiem moje słowa mogą zostać przekręcone. Co dotyczy ostatnich spraw, myślę, że wypowiem się w najbliższą niedzielę. Trzeba ujawnić prawdę o Polsce. Dziś szermując hasłami wolności i demokracji atakuje się Polskę i Kościół. Na topie są fachowcy od "Róbta co chceta", wygrywa zasada "mieć jak najwięcej". Kto ma odwagę sprzeciwić się temu, jest atakowany. Formy tego ataku są różne, od słabych po najohydniejsze. Przekupuje się osoby, podsuwa szatańskie kłamstwa. Jeśli do tego mówisz o Polsce, kłamstwach polityków, oszukiwaniu społeczeństwa, to stajesz się wrogiem, którego będą niszczyć najgorszymi nawet metodami. Atmosfera, którą oddychamy, jest zabójcza dla naszej pobożności. Musimy mieć odwagę walczyć o krzyż, o Boga, o Polskę. Wierzymy w największe bzdury, bo tak nam łatwiej. Ale nie tędy droga. Spytaj się swojego sumienia, nie gazety. O Polskę toczy się wojna bez karabinów. Przygotowanie artyleryjskie zastąpiono przygotowaniem medialnym. Zatruwa się umysły. Nie dajmy się ogłupić ohydnymi manipulacjami.