Polskie zjawisko wyjątkowe

Rzeczpospolita/a.

publikacja 06.08.2004 10:00

To, co nastąpiło w Polsce w ostatnich dziesięcioleciach, jest zjawiskiem wyjątkowym - mówi na łamach Rzeczpospolitej o pieszym pielgrzymowaniu Krzysztof Koseła, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Naukowiec stwierdza: Wielki ruch masowych pielgrzymek pieszych postrzegamy dziś jako fenomen polski. I słusznie, bo w Polsce jest najbardziej rozwinięty. Ale chrześcijańskie pielgrzymowanie ma bardzo szanowną tradycję. W średniowieczu miejsc pielgrzymkowych było bez liku, a cała Europa była jedną wielką przestrzenią wolnego podróżowania. Pątnicy zmierzali do Rzymu, do grobu świętego Jakuba w Hiszpanii, do bardzo wielu sanktuariów w Niemczech. We Frankfurcie nad Menem w XIV wieku specjalny prom przeprawiał pielgrzymów przez rzekę dwa razy dziennie. Na europejskiej mapie sanktuariów figurowały Trzebnica z grobem św. Jadwigi i Gniezno z grobem św. Wojciecha, do których pielgrzymowali masowo Niemcy, Francuzi i inni Europejczycy. Ruch pielgrzymkowy był tak silny, że mnisi w niektórych klasztorach grozili pozbywaniem się relikwii, którymi się opiekowali, zmęczeni stałą obsługą rzesz pątników. Temu wszystkiemu położyła kres reformacja, odrzucająca kult świętych. Europejski ruch pielgrzymkowy nigdy się już potem nie odrodził na taką skalę jak w średniowieczu. Dlatego to, co nastąpiło w Polsce w ostatnich dziesięcioleciach, jest zjawiskiem wyjątkowym. Pielgrzymka z Warszawy na Jasną Górę szła co roku od ponad trzystu lat. Ale dopiero w latach 70. zaczęła rosnąć liczebnie i wypracowała specyficzną formę rekolekcji w ruchu. W czasie marszu słucha się konferencji przez megafony i uczestniczy we wspólnej modlitwie. W końcu lat 70. i początku 80. do Częstochowy w ten sposób przychodziło 15 sierpnia setki tysięcy osób. Aby im to umożliwić, zorganizowano pielgrzymki z wielu innych miast. Wtedy to bycie razem miało również znaczenie narodowe, a nawet polityczne, bo w tych czasach Kościół w Polsce taką rolę odgrywał. Bycie w tłumie umacniało wiarę i opór przeciw komunizmowi. Socjologia nazywa to społecznym dowodem słuszności: jeśli wielu ludzi myśli jak ja i to samo robi, to znaczy, że to jest słuszne. Również dziś występuje podobne zjawisko, choć pielgrzymki są nieco mniej liczne, a napięcie polityczne opadło i pielgrzymi skupiają się bardziej na aspekcie czysto religijnym. W polskich pielgrzymkach od lat uczestniczy wielu cudzoziemców - Francuzów, Niemców, Włochów, a także Węgrów, Czechów, Słowaków. Do Częstochowy przyjeżdżają także ich biskupi, którzy w swoich krajach nigdy nie widzą podobnych tłumów zgromadzonych z religijnych powodów. Wszyscy umacniają się w wierze.