Holandia: Śmierć dla zmęczonych życiem

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 03.02.2005 09:57

Czy ludzie "cierpiący z powodu życia" i niewidzący dalszego sensu istnienia mają prawo do eutanazji? W Holandii specjalna komisja pod kierownictwem wybitnego psychologa klinicznego orzekła, że tak - informuje Gazeta Wyborcza.

Na razie jest to tylko propozycja rozszerzenia interpretacji i tak bardzo liberalnego holenderskiego prawa dotyczącego eutanazji. Pomoc w umieraniu nieuleczalnie chorym i cierpiącym, także dzieciom, jest tam tolerowana od ponad 30 lat, a od kilku lat zgodna z prawem. Kilka tygodni temu okazało się, że klinika pediatryczna w Groningen odłącza od respiratorów noworodki cierpiące na rzadkie i nieuleczalne choroby, np. rozszczepienie kręgosłupa. Niewykluczone, że podobną procedurę będą stosowały inne holenderskie kliniki. Gdy cierpisz psychicznie... Jednak raport o "Cierpieniach wynikających z życia" przygotowany przez komisję kierowaną przez zasłużonego profesora psychologii klinicznej Josa Dijkhuisa to prawdziwy przewrót w pojmowaniu eutanazji. Jego autorzy doszli do wniosku, że "zmęczenie życiem" i "cierpienie z powodu życia" może być w niektórych przypadkach dostatecznym powodem dla lekarza, aby zgodził się na prośbę pacjenta o skrócenie tego stanu. Aby dostać "ostateczny zastrzyk", nie trzeba chorować na raka, być całkowicie sparaliżowanym i nieludzko cierpieć fizycznie, bez żadnych perspektyw powrotu do zdrowia. Wystarczy przekonać lekarza, że cierpienie psychiczne wynikające z życiowych przeżyć jest nie do zniesienia. - Cierpienie zbyt często łączymy z konkretną chorobą - tłumaczy prof. Dijkhuis. Według niego osobę, która "nie jest w stanie dłużej znieść życia i nie widzi dla siebie żadnej przyszłości", można uznać za "cierpiącą z powodu życia". Świat może to źle zrozumieć Czy eutanazja takich osób stanie się praktyką? To zależy od tego, jak środowisko lekarskie w Holandii przyjmie orzeczenie komisji Dijkhuisa. Główne stowarzyszenie lekarskie KNMG analizuje raport i ma przedstawić rekomendacje dla lekarzy, jak zachowywać się w konkretnych przypadkach. Nasi rozmówcy w Holandii przyznają, że decyzja nie będzie ani szybka, ani łatwa. Przeciwnicy rozszerzenia interpretacji eutanazji mówią, że byłaby to "licencja na zabijanie". Przestrzegają, że wzrośnie presja na ludzi starszych, pacjentów domów starców i hospicjów, by poddawali się eutanazji. Z kolei holenderskie stowarzyszenia popierające eutanazję są z raportu zadowolone. Ostrzegają jednak, że wdrożenie nowych reguł może oznaczać, że świat opacznie zrozumie intencje Holendrów. Dlatego też ich zdaniem należy niezwykle ostrożnie rozpatrywać konkretne przypadki. - Tzw. cierpienie z powodu życia podobnie jak cierpienie wywołane rakiem może być nie do zniesienia, co nie znaczy, że wszyscy ludzie zmęczeni życiem przechodzą przez takie cierpienie - tłumaczy Rob Jonquiere z Holenderskiego Stowarzyszenia Dobrowolnej Eutanazji NVVE.

Więcej na następnej stronie

Przypadek dr. Sutoriusa Komisję Dijkhuisa powołano trzy lata temu z inicjatywy środowiska medycznego, by z punktu widzenia etyki medycznej i praktyki lekarskiej zbadała precedensowe orzeczenie holenderskiego sądu najwyższego z 2002 r., że lekarze mogą przeprowadzić eutanazję u pacjentów tylko wtedy, jeśli stwierdzi się u nich "konkretną chorobę fizyczną, którą da się zakwalifikować". Według sądu samo "zmęczenie życiem" u pacjenta nie może być usprawiedliwieniem dla lekarza. Punktem wyjścia do rozprawy był przypadek z 1998 r., kiedy to dr Philip Sutorius - na wyraźną prośbę pacjenta - wstrzyknął śmiertelny zastrzyk senatorowi Edwardowi Brongersmiemu. 86-letni polityk był zdrowy, ale "wyczerpany życiem" (Brongersmie był zresztą w ogóle kontrowersyjną postacią, występował m.in. w obronie homoseksualnej pedofilii). Sprawa eutanazji senatora trafiła na wokandę. Sąd pierwszej instancji w Haarlemie uznał, że dr Sutorius nie przekroczył prawa, ale w procesie apelacyjnym uznano go za winnego. Podtrzymał to sąd najwyższy, choć lekarza nie ukarano, gdyż jego czyn uznano za tak "nieznaczny, że nie znaleziono właściwej kary". Wnioski płynące z raportu komisji Dijkhuisa podważają tę interpretację. Dr Henk Jochemsen, etyk, szef chrześcijańskiego centrum etyki medycyny Lindeboom Z eutanazją w ogóle się nie zgadzam, ale kluczowe są jasne i dokładne kryteria jej wykonywania. Moim zdaniem trudno je określić w ogóle, a w przypadku "cierpienia z powodu życia" jest to niemożliwe. Decydowanie o tym, kto cierpi śmiertelnie z powodu życia, wykracza poza lekarskie powołanie. Gdyby świat lekarski w Holandii przyjął interpretację prof. Dijkhuisa, co jest możliwe, byłoby to przekroczenie istotnej granicy w medycynie. Przeszlibyśmy z kultury życia do czegoś w rodzaju "kultury śmierci". Więcej - śmierć trzeba by uznać za lekarstwo. To jest oczywiście do pomyślenia, jeśli uznamy, że misja lekarza to eliminacja cierpienia za wszelką cenę, również za cenę życia. Lekarz nie jest technikiem, który "naprawia" człowieka wszystkimi dostępnymi środkami. Odpowiedzią na cierpienia egzystencjalne powinna być kuracja psychologiczna bądź psychiatryczna. Już dziesięć lat temu ostrzegałem przed legalizacją eutanazji, mówiąc, że jak raz się na to zgodzimy, jej interpretacja będzie się rozszerzać. I oto zbliżamy się do kolejnej granicy.