Któryś jest w niebie. Zostaniesz z nami

Puls Biznesu/a.

publikacja 08.04.2005 05:56

Fenomen pożegnania Jana Pawła II przez ludzkość przekroczył wyobraźnię teoretyków globalizacji. Powszechny hołd dla Ojca Świętego nie ma w sobie nic z fanatyzmu religijnego, chociaż oczywiście Jego odejście najbardziej przeżywane jest w społeczeństwach katolickich - napisał Puls Biznesu.

Jacek Zalewski napisał dalej: Zgromadzeni na placu Świętego Piotra wielcy tego świata, rywalizujący — niestety, często z tytułu liczby posiadanych dywizji — o miejsce jak najbliżej papieskiej trumny, są dzisiaj bardzo malutcy. To zaledwie dekoracja sceny, na której jedynym aktorem jest On. Trzy lata temu, podczas konsekracji sanktuarium w Łagiewnikach, Jan Paweł II głośno pytał sam siebie — jak to się mogło stać, że ten biedak, mocujący się w czasie okupacji z wapiennymi blokami w zakładach Solvay, mający wtedy tylko drewniaki i drelichowe ubranie, został następcą świętego Piotra? Odpowiedź najprostsza brzmi: dał sobie szansę i kupił na życiowej loterii wygrywający los. Łatwo powiedzieć… W osobowości Karola Wojtyły w fantastyczny sposób przymioty serca i charakteru złączyły się z otwartością umysłu. Ciężko pracował nad samym sobą (z tej to pracy przecież wzięły się choćby: wszechstronna wiedza z rozmaitych dziedzin, zadziwiający poliglotyzm, doskonałość pióra), co później zaowocowało — i w tym bez wątpienia czuć rękę Opatrzności. Paradoksalnie, przyczyny Jego największych życiowych awansów bywały… przeciwstawne. To przecież właśnie etykietka „niegroźnego intelektualisty” pozwoliła władzom PRL w roku 1963 zaakceptować właśnie biskupa Wojtyłę jako ordynariusza archidiecezji krakowskiej, która po śmierci jego poprzednika pozostawała nieobsadzona ponad półtora roku! W roku 1978 zaś, po nagłym zgonie Jana Pawła I, na tenże sam intelekt kardynała „z dalekiego kraju” postawili uczestnicy konklawe, pragnący powrotu do idei Kościoła powszechnego, czego warunkiem było przełamanie ponad 450-letniego włoskiego monopolu na stanowisku papieża. Po wyborze Jan Paweł II ustalił hierarchię wartości pontyfikatu i podjął strategiczną (doba papieża też ma tylko 24 godziny) decyzję — postanowił najmniej czasu poświęcać administrowaniu Watykanem, więcej — roli biskupa Rzymu, a najwięcej oczywiście Kościołowi powszechnemu. Absolutnie doskonale wykorzystał przypadający akurat na Jego czas rozwój środków przekazu oraz nowoczesnych technik PR-owskich i „marketingu religijnego”. Trudnym treściom katechez nadawał znakomitą i zrozumiałą formę. Amboną Ojca Świętego stały się media — najpierw te przekazujące tylko do odbiorców, a później interaktywne. W tych żałobnych dniach naszą globalną wioskę obiegają miliardy e-maili, SMS-ów i MMS-ów na jeden temat… Pożegnalny komentarz, pisany tuż przed złożeniem Papieża Polaka do watykańskiej krypty, wypada mi zakończyć polskim akcentem. Jan Paweł II upowszechnił w naszym języku nowalijkę „ubogacić”, której nie ma jeszcze w słownikach, a która odwróciła dotychczasowe znaczenie całej grupy frazeologicznej. I tak to ubogi stał się bogatym, na dodatek u Boga. Te lingwistyczne subtelności są oczywiście niezrozumiałe dla obcokrajowców, ale celnie charakteryzują życiową drogę Karola Wojtyły — Jana Pawła II. Żegnaj, Ojcze.