Prof. Mikołejko: Raz dziecinny, raz brutalny papież Benedykt

Życie Warszawy/a.

publikacja 27.07.2005 07:47

- O kształcie Kościoła nie decyduje to, że Ratzinger wykrztusi z kartki trzy słowa po polsku - powiedział w wywiadzie dla Życia Warszawy, religioznawca, prof. Zbigniew Mikołejko. Skomentuj ten wywiad **wiara@wiara.pl** lub [porozmawiaj o nim na FORUM :.][1] [1]: http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?t=4680

- Jutro upływa setny dzień pontyfikatu Benedykta XVI. Czy papież zaskoczył czymś Pana w czasie tych pierwszych 100 dni? - Niczym. Papież pojechał właśnie na wakacje, ale, moim zdaniem, właściwie jest na wakacjach przez całe te 100 dni. To bardzo bezbarwny pontyfikat. Nie zdarzyło się nic, co w jakiś sposób określiłoby jego charakter. Za poprzedników Ratzingera działo się coś ważnego, podejmowano zasadnicze decyzje. Jan XXIII – to sobór, Paweł VI – druga sesja soboru. Za Jana Pawła II mieliśmy jeden wielki spektakl – niezwykle ciekawy, intensywny, bogaty w treści. A teraz mamy do czynienia z człowiekiem, który po prostu sobie tkwi w Watykanie. - Brakuje mu koncepcji pontyfikatu? - Jest intelektualnie sprawnym, niezłym teologiem, ale w warstwie emocjonalnej wydaje się jakiś niedojrzały, wręcz dziecinny. Widać to w sytuacjach, gdy nie występuje jako stróż doktryny wiary. Proszę zauważyć, że kultura masowa świetnie to wyczuwa, produkując te wszystkie misie--benedykty, lalki papieskie, wykorzystując jego fascynacje Pończoszanką itd. - Potwierdzają się przypuszczenia, że pontyfikat Ratzingera ma być z założenia przejściowy? - Być może. Jako ciekawostkę można podać fakt, że ze wszystkich sześciu papieży niemieckich w historii żaden nie rządził długo. To było jednak w średniowieczu; dziś ludzie żyją znacznie dłużej, a papieże są pod dobrą opieką medyczną. Czy będziemy więc świadkami 10-15 lat pontyfikatu, w czasie którego nic znaczącego się nie zdarzy? Zobaczymy. - Na apel papieża i Kościoła włoskiego Włosi zbojkotowali ostatnio referendum na temat liberalizacji ustawy o sztucznym zapłodnieniu. Czy nie jest to sygnał, że Kościół ma jednak szansę przekonać społeczeństwa zachodnie do swej twardej postawy w sprawach moralnych? - Według mnie, to referendum nie było sukcesem Kościoła. Społeczeństwa Europy są dziś niechętne udziałowi we wszelkich referendach i głosowaniach. Po drugie, ta sprawa jest bardzo trudna do oceny, nie tak jednoznaczna jak np. aborcja czy rozwody, więc ludzie po prostu nie wiedzieli, jak głosować. Tak naprawdę Włosi nie bardzo przejmują się apelami Kościoła. Gdy bliski współpracownik Ratzingera wezwał do nieczytania „Kodu Leonarda da Vinci”, to w ciągu następnych dni zanotowano we Włoszech ogromny wzrost sprzedaży tej książki. Generalnie rzecz biorąc, proces obojętnienia wobec instytucjonalnej religii cały czas ulega na Zachodzie pogłębieniu.

Więcej na następnej stronie

- Benedykt postawił zaporę tzw. kościelnym rozwodom, które są furtką dla katolików chcących „po bożemu” uciec z małżeństwa. To świadczy, że jest bardziej rygorystyczny od Jana Pawła II? - W wielu sprawach jest ostrzejszy, twardszy. Co ciekawe, podczas konklawe zawarto kontrakt pomiędzy liberałami i konserwatystami. Polegał na tym, że Benedykt miał się wycofać ze swoich najbardziej konserwatywnych poglądów, w zamian za co dostał głosy również liberalnych kardynałów. Tymczasem jednak na prefekta ds. doktryny wiary powołał niesłychanie twardogłowego arcybiskupa Levadę z USA. Z realizacją kontraktu jest więc chyba coś nie tak. - Konserwatywną linię potwierdza też chyba dokument „Eucharystia – źródło i szczyt życia Kościoła”, w którym papież potwierdził zakaz przystępowania do komunii rozwodników. - Jeden z głównych konkurentów Ratzingera na konklawe, mediolański arcybiskup Tettamanzi, opowiadał się za tym, by do komunii mogli przystępować przymajmniej ci rozwodnicy, którzy stali się rozwodnikami nie z własnej woli. Bo co oni mają zrobić, kiedy małżonkowie po prostu od nich odeszli? Mówiło się, że i Ratzinger będzie chciał dokonać zmian w tym duchu, które wydają się logiczne. Okazało się jednak, że kontrakt z liberałami, przynajmniej w tej materii, nie jest respektowany. - Benedykt bardziej zdecydowanie niż Jan Paweł II potępia też polityków katolików, którzy są za legalną aborcją. Spodziewa się Pan, że może wprowadzić zasadę ekskomunikowania takich polityków, przed czym wzdragał się Wojtyła? - Wspomniany już Levada pewnie będzie chciał to narzucić. Jest jednym z nielicznych biskupów amerykańskich, którzy się za tym opowiedzieli. Takie posunięcie jest więc możliwe, choć oczywiście nie przesądzone. - Po wyborze Ratzingera wyrażano obawy, że zahamuje dialog ekumeniczny. Tymczasem mówi się o śmiałych koncepcjach, na przykład zwołania synodu katolicko-prawosławnego. Może w tej dziedzinie będzie jakiś przełom? - Nie spodziewam się. Jeszcze w dokumencie „Dominus Jesus” Ratzinger odmówił kościołom prawosławnym pojęcia „kościoły siostrzane”, choć wcześniej było to stosowane. Są pewne środowiska w Rosji, które uważają, że ma on w sobie poczucie niemieckiej winy za wojnę i dzięki temu będzie bardziej uległy wobec patriarchatu moskiewskiego niż Jan Paweł II. Któryś z historyków napisał, że Niemcy szli na Rosję z hasłem „Gott mit uns” i że Ratzingerowi można wypomnieć udział w Hitlerjugend. Ja jednak sądzę, że Rosjanie liczą na zbyt wiele. Poczucie niemieckiej winy jest bowiem u Ratzingera słabe, żeby nie powiedzieć żadne.

Więcej na następnej stronie

- Słynna włoska publicystka Oriana Fallaci zarzuciła Benedyktowi, że zaledwie trzy dni po zamachach w Londynie podjął kwestię dialogu z islamem. Czy rzeczywiście jest tak otwarty akurat na islam? - Fallaci jest w błędzie. Ratzinger będzie toczył dialog z islamem, ale zwróćmy uwagę na dwie ważne kwestie. Po pierwsze, jest przeciwny przyjęciu Turcji jako państwa islamskiego do UE. Po drugie, parokrotnie wypowiedział się wcześniej ostro na temat islamu jako religii wojującej. Paradoksalnie, przy całej tej krytyce Ratzinger spodobał się jednak islamowi fundamentalistycznemu. Podziela bowiem z nim te same wartości i poglądy, np. na rolę kobiety, aborcję czy homoseksualizm, który jest konikiem Ratzingera. - Widać wyraźnie, że Benedykt nie interesuje się zbytnio Trzecim Światem, skupił się na misji odzyskania dla katolicyzmu Europy. To właściwa strategia z punktu widzenia interesów Kościoła? - Został wybrany właśnie dlatego, by ratować Europę. Ma jednak wizję Kościoła-archipelagu: wysp wiary rozrzuconych na morzu obojętności i liberalizmu. To ma być taki katolicyzm jak za Benedykta z Nursji, gdy osamotnione klasztory broniły skarbów duchowości przed zalewem barbarii. Cóż jednak z tego, że taki archipelag zostanie w Europie utrzymany? Szansą Kościoła byłby właśnie Trzeci Świat. Gdyby zamiast Ratzingera wybrano kogoś z Ameryki Łacińskiej, to katolicyzm zostałby wzmocniony. Tymczasem mamy papieża, dla którego Kościół jest tworem Europy łączącym tradycję Rzymu z tradycją teologii niemieckiej. To Kościół dość zamknięty, którego wzorów nie da się stosować w Indiach, Afryce czy Ameryce Łacińskiej. - Niektórzy wieszczyli, że Benedykt dokona „wietrzenia stanowisk” w hierarchii. Spodziewa się Pan jakichś znaczących ruchów w Rzymie i w Polsce? - Wszystko wskazuje na to, że nie można oczekiwać rewolucji. Najpotężniejsi hierarchowie, np. Sodano, utrzymują swoje stanowiska. Natomiast przesunięcia w Kościele polskim, marginalnym i peryferyjnym z punktu widzenia Watykanu, nie mają większego znaczenia. Swe pozycje wzmacniają oczywiście hierarchowie konserwatywni, ratzingerianie tacy jak Dziwisz i Grocholewski. - Ratzinger był przedstawiany jako zimny, bezduszny teolog, tymczasem jako papież okazuje się całkiem sympatyczny. To chyba jego atut? - Na pewno jest miło, gdy papież się uśmiecha, lubi misie, czyta Pończoszankę. Ale istotne jest co innego: jako najważniejszy człowiek Kościoła zajmuje w sprawach teologii i moralności absolutnie twarde stanowisko. Znam wszystkie istotne dokumenty Kongregacji Doktryny Wiary; są apodyktyczne, brutalne, sformułowane w sposób straszny. A o kształcie Kościoła decyduje się właśnie w tych tekstach, a nie w tym, że ktoś pogłaszcze dzieci po główce albo wykrztusi z kartki trzy słowa po polsku. Sympatyczne zachowanie to tylko kwiatek do kożucha, a ten kożuch jest niestety bardzo ciężki. Skomentuj ten wywiad wiara@wiara.pl Komentarze internautów: Jako komentarz do wywiadu pana Mikołejki mam tylko krótką modlitwę: Boże, broń naukę przed takimi (religio)znawcami! Ryszard Dezor Nie udał się Zbigniewowi Mikołejko jego wywiad. Religioznawstwo marksistowskie już dawno, dawno się skompromitowało. Aż mnie rozbolał brzuch ze śmiechu wywołanego głupotą jaśnie pana religioznawcy. TIS

Więcej na następnej stronie

Czytając zastanawiam się, tak to jest że niektórzy twierdzą że zawarto taki a taki pakt na konklawe, taką koalicję, ciekawe skąd skoro kardynałom nie wolno mówić na ten temat. Co do papieża, to wiele zależy od spotkania w Kolonii, trudno tez się dziwić że zależy Mu na Europie, przecież problemy jaki mamy my tutaj obecnie dotkną kraje poza nią za kilka lat. następny papież pewnie już Europejczykiem nie będzie, więc trudno się spodziewać by martwił się Europą. Basia Pozdrawiam dlaczego budujecie fałsze prosząc o komentarze nad głupimi artykułami. Nasza wiara nie rozwija się przez krytykę czyjejś głupoty lub błednej nauki ( tym zajmują się w artykułach i książkach - apologeci), my żyjemy bo wierzymy Bogu a nie że krytykujemy innych. Nie powielajmy głupoty świata. Marek Ziaja Pan profesor Mikołejko wyraził swoja niechęć pod adresem papieża: a w zasadzie skrytykował Kardynała Ratzingera, którego wyraźnie nie toleruje. To, co wyłania się na pierwszy plan, czyli złośliwości, niewątpliwie nie są argumentami potwierdzającymi obiektywność w wyrażaniu jego opinii na temat kościoła w dalszych wypowiedziach a wręcz przeciwnie. Zbyt krótko Ratzinger jest papieżem by oceniać „owoce”. jego posunięć. Tak mocne jak na profesora i religioznawcę niechętne wypowiedzi dot. osoby [papieża] nie mają nic wspólnego z troską o kościół a wręcz przeciwnie stawiają go w szeregu tych ludzi, którzy usiłują być bardziej papiescy niż papież. Jestem lepszy, bo widzę, że on jest zły – a dobór faktów jakie przytacza może rodzic podejrzenie, że kieruje się tylko i wyłącznie niskimi pobudkami. Zdecydowanie zabarwione złośliwością i szyderstwem oceny wzbudzają moja niechęć do profesora Mikołejko jak też wątpliwości w tym, że jego opinie o Kościele mają służyć konkretnemu dobru. Nawet gdyby zdecydowanie miał rację to zawsze takie „złośliwości” umniejszają to jest tematem w sprawie i rodzą mieszane uczucia. Rafał Chciałbym zwrócić uwagę, że prof. Mikołejko, choć twierdzi że jest dobrze poinformowany w sprawach, o których mówi ("Znam wszystkie istotne dokumenty Kongregacji Doktryny Wiary"), nie ma jednak chyba pojęcia, że wspominany przez niego parę razy "kontrakt z liberałami" (odkładając już kwestię tajemnicy związanej z przebiegiem wyboru papieża) nie ma prawa istnieć. Konstytucja apostolska "Universi dominici gregis" o wakacie Stolicy Apostolskiej i wyborze Biskupa Rzymu promulgowana przez Jana Pawła II w 1996 roku (Zobacz pełny tekst :.) w punktach 81-82 zabrania takich układów, a zawarte uznaje za niebyłe i nieważne. Pozostawiam zestawienie tych dwóch faktów bez komentarza. Pozdrowienia Bartek Bardzo zaluje, ale nie udalo mi sie uzyskac akcesu do skomentowania tego artykulu - sadze, ze nie z mojej winy.Jesli to mozliwe prosze o zamieszczenie ta droga (lub przynajmniej o jakakolwiek reakcje - dziekuje z gory!). Moj komentarz : Prof.Mikolejko prawdopodobnie nalezy do grona wojujacych i zbuntowanych religioznawcow(ale czy takze katolikow?).Twarde stanowisko papieza w sprawie teologii i moralnosci wyraznie irytuje go - dla kosciola katolickiego i ludzi dla ktorych Biblia jest fundamentem postac Benedykta XVI budzi nadzieje i pozwala spojrzec z ufna wiara w przyszlosc. Homoseksualizm (rzekomy "konik Ratzingera" jest Bogu obrzydliwy i jest o tym w kilku miejscach w Starym i Nowym Testamencie) niech pan o tym nie zapomina panie religioznawco, podobnie z aborcja - juz na Gorze Synaj Pan Bog o tym rozmawial z Mojzeszem (i zostawil to na pismie na ).Jesli zas chodzi o role kobiet , to zna pan jakas apostolke wsrod 12 wybranych przez Pana Jezusa?Panie profesorze, o co panu chodzi - pan chyba w ogole nie lubi instytucji papiestwa? To moj komentarz - o ile to mozliwe prosze o zamieszczenie go , nie wiem dlaczego mialam dzis takie problemy? pozdrawiam caly Portal Wiara, mieszkam od 2 lat w USA , w dniach choroby i smierci Ojca Sw. dziekowalam Bogu za Wasz Portal i dalej z niego duzo korzystam.Macie b. duzo naprawde interesujacych wiadomosci, Barbara Gorczynska, Bethlehem Uważam, że komentarz profesora Mikołejko co do pontyfikatu i osoby Benedykta XVI jest bardzo krzywdzący. Zaczynając od początku – Pan profesor uważa, że pontyfikat nowego Papieża jest czymś nie wyróźniającym się, przywołuje temat soboru. Ale dlaczego nie podkreślić w tym miejscu, że Ratzinger spełnił jakże ważna rolę w Soborze Watykańskim drugim- uczestniczył w nim od samego początku jako osobisty doradca kard. Fringsa, popierał soborowe przemiany. Dlaczego tu nie wspomnieć o tym, jak ważną był osobą dla Jana Pawła II, że Ojciec Święty zasięgał jego opinii pisząc encykliki…Wiem, wywiad dotyczył 100 dni pontyfikatu, ale dlaczego tego nie wspomnieć – to wiele wyjaśnia…Dlaczego też nie wspomnieć o tylu książkach autorstwa nowego Papieża – one przecież stanowią jego jakże liczny i cenny dorobek i duchową spuściznę dla nas…Nie mówiąc już o kolejnej książce, która własnie będąc na wakacjach kończy i podobno będzie encyklika:)… Co do spraw powiem tyle – dla mnie to wcale nie jest głupie, że jest miły, że się uśmiecha, że ma chwile wzruszenia – przecież za to tak bardzo kochaliśmy i kochamy JP2. Ojciec Święty się na nikogo nie kreuje – po prostu taki jest – przyjemny, ludzki, dobroduszny…Odpowiedzi na pytanie, czy ten pontyfikat ma być przejściowy nie komentuję, bo żadnego komentarza nie wymaga... ,,Ratzingerowi można wypomnieć udział w Hitlerjugend.” Moim zdaniem nie można. Powszechnie przecież wiadomo, że państwa totalitarne, jak ówczesne hitlerowskie Niemcy rządziły przymusem… To tak samo jakby wypomnieć ks. Popiełuszce, że służył w PRL – owskim wojsku…W swojej biografii kard. Ratzinger tak wspominał i podsumował ten okres: ,,Ten czas był krzywdą, szczególnie dla takiego antymilitarnego człowieka, jak ja” A to, że mówi czasem kilka słów po polsku… Moja siostra skomentowała to tak I to jeż super, że o nas pamięta…Dla mnie jest to bardzo przyjemne… Uważam, że to jednak ma jakiś wpływ na wizerunek Kościoła, te pozdrowienia w róznych językach…To ten wizerunek Kościoła, jaki stworzył JP2… 100 dni to zamało, by ocenić ten pontyfikat… Fajerwerków i wielkich przemian na pewno nie będzie…Nie będzie legalizacji par homoseksualnych, ,,kościelnych rozwodów” , aborcji i eutanazji. Ale na pewno ten pontyfikat czymś się wyróżni, zostanie w naszej pamięci. Benedykt XVI jest osobowością i na pewno go zapamiętamy…To wspaniały człowiek – dobroduszny, sympatyczny…To zapracowany i zatroskany pracownik winnicy pańskiej…Jakże wymowne są słowa, którymi kończy swoją autobiografię : "Twoim jucznym osłem się stałem i właśnie w ten sposób jestem blisko Ciebie". Historia raczej na pewno nie określi Benedykta XVI przydomkiem Wielki…Ojcem wielkich przemian Kościoła w dzisiejszych czasach jest JPII ( warto wspomnieć również jego poprzedników, którzy zapoczątkowali Sobór, kard. Ratzinger też wniósł swój wspaniały udział) Nie odmawiajmy jednak naszemu Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI określenia, jakim posłużyli się Włosi co do Jana XXIII – ,,il papa buono"…Dobry PapieżJ TAK – Dobry Papież… ofca