Malezja: Czcili wielki czajnik

KAI

publikacja 03.08.2005 05:40

Fundamentaliści islamscy Malezji doprowadzili do likwidacji istniejącej tam prawie ćwierć wieku niewielkiej sekty, której głównym przedmiotem czci był wielki czajnik.

31 lipca spychacze zniszczyły przedmiot kultu, a jednocześnie władze wydały zakaz istnienia tej wspólnoty religijnej. Prawie 25 lat temu Ariffin Mohammed, znany powszechnie jako Ayah Pin lub Ojciec Pin, obecnie 65-letni były muzułmanin malezyjski, założył grupę wyznaniową, głoszącą osobliwą wiarę w Królestwo Niebieskie. Łączyła ona elementy islamu i kilku innych religii, m.in. hinduizmu i buddyzmu, z własnymi wyobrażeniami twórcy nt. Boga i zbawienia. W tym czasie sekta zdołała pozyskać ponad tysiąc wyznawców, także spośród muzułmanów, co dla prawowiernych wyznawców islamu jest niedopuszczalne i uważane za zdradę, karaną śmiercią. Gdy próby "nawrócenia" Ayaha nie dały wyniku, do ataku przeszli ekstremiści islamscy i na ich żądanie oddział policji, wyposażony w spychacze, udał się do miasteczka Batu w stanie Terengganu na wschodnim wybrzeżu kraju, gdzie znajdował się główny ośrodek kultu sekty. Zburzono nie tylko wielki czajnik, ale także szereg domów i innych obiektów, służących dotychczas tej grupie. "Musieliśmy go powstrzymać, gdyż łamał świętość islamu, a jego nauczanie zagrażało bezpieczeństwu narodowemu" - powiedział dziennikarzom Abdul Hamid Othman, kierownik spraw islamskich Urzędu Premiera, Abdullaha Badawiego. Miejscowi obrońcy praw człowieka potępili te działania, widząc w nich poważne pogwałcenie podstawowych swobód obywatelskich. Elizabeth Wong, sekretarz generalny Malezyjskiego Stowarzyszenia Praw Człowieka, oświadczyła, że "brutalnie zaatakowano i pobito niewinne osoby, choć nie złamały żadnego prawa". Powstała w połowie lat osiemdziesiątych wspólnota rozwijała się poza kontrolą władz państwowych do 1998 r., gdy jej wyznawcy otworzyli rodzaj parku rozrywki w stylu Disneylandu: z domkami w formie parasola, zdobnymi stateczkami, klasycznymi kolumnami, a pośrodku ustawiono wielki czajnik i obok niego - równie dużą błękitną filiżankę. Ayah Pin zaczął w ten sposób nawracać na swoją wiarę mieszkańców okolicznych wiosek i cudzoziemców. Czajnik, symbolizujący ponowne napełnianie się ludzkości pokojem i błogosławieństwem niebios, stał się przedmiotem czci. "Umarłem w wieku 10 lat i odrodziłem się po 40 dniach; od tamtego czasu umierałem i rodziłem się na nowo jeszcze 17 razy" - mawiał o sobie twórca nowej religii. Będąc wieśniakiem analfabetą opowiadał, że miał różne widzenia we śnie. Jeden z jego uczniów, James Lee wyjaśnił, że Ojciec Pin jest wcieleniem wszystkich bóstw: Siwy, Buddy, Chrystusa i proroka Mahometa. Sprzeciw władz wobec tej wspólnoty religijnej zaczął narastać od połowy czerwca, gdy media bardzo ją rozreklamowały i fundamentaliści przestraszyli się, że ma ona wiernych także wśród muzułmanów. Początkowo nowy kult określono jako "odchylenie", później władze lokalne nakazały jego twórcy zamknięcie jego struktur. Gdy Ayah odrzucił te żądania, 2 lipca policja wtargnęła do ośrodka i aresztowała ponad 50 jego wyznawców. W 17 dni później tłum, podburzony przez ekstremistów, zaatakował i podpalił kilka budynków sekty. 28 lipca aresztowano dalszych jej 50 wiernych, a 31 lipca spychacze dopełniły reszty i z majątku sekty nic nie zostało. Około tysiąca jej zwolenników obecnie ukrywa się w całym kraju. Sam twórca zniknął, pozostawiając 4 żony i 22 dzieci. Jego zwolenników-muzułmanów czeka obecnie sąd islamski, podczas gdy niemuzułmanie są wolni.