Kościoły wobec przystąpienia Turcji do UE

KAI/J

publikacja 04.10.2005 12:56

Nie ustaje dyskusja na temat przyjęcia mandatu negocjacyjnego z Turcją, co jest niezbędnym warunkiem rozpoczęcia w poniedziałek rozmów członkowskich z Ankarą.

Na temat jej przyjęcia niejednokrotnie wypowiadali się przedstawiciele różnych Kościołów chrześcijańskich i wspólnot religijnych naszego kontynentu. Turcja jest krajem posiadającym bogatą tradycję chrześcijańską. Bp Luigi Padovese, od 27 lat mieszkający w Turcji, obecnie wikariusz apostolski Anatolii przypomina, że "źródłem zagrożenia islamskiego jest świat arabski, nie Turcja", a przede wszystkim, że "właśnie w Turcji są nasze chrześcijańskie korzenie: tutaj urodzili się Paweł i Łukasz, tutaj powstała duża część Nowego Testamentu, tutaj odbyło się siedem pierwszych soborów nie podzielonego jeszcze Kościoła i tutaj nadano kształt Credo, które śpiewamy w niedzielę w kościołach". "Również punktu widzenia interesów chrześcijaństwa dobrze będzie mieć Turcję w przyszłości w Europie: łatwiej będzie przedstawić jej mieszkańcom orędzie chrześcijańskie" - mówi jeden z sześciu katolickich biskupów tego kraju. Hierarcha przypomina dalej, że Istambuł, który pierwotnie nazywał się Konstantynopolem przez wieki był centrum wschodniego cesarstwa rzymskiego oraz Kościoła prawosławnego. Watykan zachowuje neutralność w sprawie wejścia Turcji do UE. Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Angelo Sodano powtarza: "W sprawach politycznych Stolica Apostolska zachowuje neutralność". Natomiast szef dyplomacji watykańskiej abp Giovanni Lajolo dodaje, że celem polityki dązenie do takiej sytuacji, aby "interesy gospodarcze i strategiczne nie zepchnęły na dalszy plan oceny przestrzegania praw ludzkich z wolnością religii na czele". Poprzednik Lajolo na tym stanowisku w latach osiemdziesiątych kard. Achille Silvestrini przyznaje, że przeciwko wejściu Turcji do Unii Europejskiej przemawia "dystans kulturowy i jego ewentualne ujemne konsekwencje", z drugiej jednak strony "zainteresowanie przyjęciem podyktowane jest koniecznością pomocy żyjącym tam chrześcijan". Według kard. Jean-Louis Taurana przed Turcją należałoby do Unii przyjąć państwa stuprocentowo europejskie: Mołdawię i Ukrainę. Benedykt XVI, jeszcze jako kard. Joseph Ratzinger sceptycznie wyrażał się na temat ewentualnego przystąpienia Turcji do UE. Jego zdaniem kraj ten jest raczej powołany do bycia pomostem między Europą a światem arabskim. Przyjęcie Turcji do UE nazwał "dużym błędem". Jego zadaniem wejście Turcji do UE "oznaczałoby utratę bogactwa, zniknięcie elementu kulturowego na korzyść gospodarki". Oficjalne stanowisko w sprawie Turcji w UE zajęła w listopadzie 2004 r. Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). W specjalnym oświadczeniu wydanym 10 listopada 2004 r. domaga się ona poszanowania praw religijnych mniejszości niemuzułmańskich w tym kraju jako jednego z warunków przyszłych rozmów akcesyjnych Zdaniem biskupów, Kościół katolicki nie widzi żadnych przeszkód natury religijnej, aby jakiś kraj, którego ludność jest w większości muzułmańska, tak jak Turcja, stał się członkiem Unii Europejskiej. COMECE uważa jednak, że należy zażądać od rządu tureckiego poprawy sytuacji w dziedzinie wolności religijnej, praw kobiet oraz statusu prawnego mniejszości niemuzułmańskich. W oświadczeniu biskupi UE powołali się m. in. na raport Komisji Europejskiej z 6 października 2004 r., z którego wynika, że Turcja nie spełniła dotychczas niektórych kryteriów porozumienia kopenhaskiego, jak np. wolność wyznania, czy status prawny Kościołów. Mimo tak bogatej historii dzisiejsza Turcja nadal ma niejasne relacje z mniejszościami religijnymi żyjącymi na jej terytorium: z ok. 100 tys. chrześcijan, w tym 15 tys. katolików i 20 tys. żydów oraz szyitów. Nie przestrzeganie wolności religijnej, a także częste łamanie podstawowych praw człowieka są przyczyną, że Kościoły chrześcijańskie w Niemczech, gdzie żyje 2,5 mln wspólnota tureckich imigrantów sceptycznie patrzy na ewentualne przyjęcie tego kraju do Unii Europejskiej i stawiają konkretne warunki.

Inaczej na temat akcesji Turcji do wspólnoty europejskiej wypowiadają się zwierzchnicy Kościołów chrześcijańskich działających na terenie kraju. Mimo wielu zastrzeżeń opowiadają się za jej przyjęciem. Argumentują, że ich położenie może się poprawić tylko dzięki międzynarodowym naciskom. Patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I argumentuje, że przyjęcie przez Turcję europejskich standardów, szczególnie zasad wolności religijnej będzie rozstrzygające dla "życia i przeżycia" tureckich chrześcijan. Patriarcha zastrzega, że te rozmowy muszą być powiązane ze spełnieniem konkretnych warunków, również odnośnie wolności religijnej. "Proces ten, w którym ogromne trudności mniejszości chrześcijańskich «będą poważnie potraktowane i rozwiązane», może otworzyć tylko perspektywa przyjęcia do UE" - uważa patriarcha Bartłomiej I. Wśród problemów wymienił przede wszystkim nieuregulowaną sprawę zwrotu budynków chrześcijańskich oraz inne szykany ze strony władz tureckich. Ekumeniczny patriarcha przypomniał, że władze wiele obiecywały, jak choćby zgodę na ponowne otwarcie zamkniętej w 1971 r. prawosławnej Akademii Teologicznej na wyspie Chalki - najważniejszej na świecie wyższej szkoły teologii prawosławnej. Dzieło pomocy biskupów niemieckich "Missio" z Aachen mocno zaangażowało się w sprawę przyjęcia Turcji do UE i postanowiło mimo licznych "ale" wspierać ten proces. Wiceprzewoniczący dzieła Gregor von Fürstenberg proponuje, aby dla tego kraju ustanowić stałe procedury sprawdzające, aby tym samym wpływać na rozwój sytuacji religijnej w tym kraju. Przewodniczący Konferencji Biskupów Niemiec kard. Karl Lehmann wypowiada się na ten temat jednoznacznie: takie same prawa jakimi cieszą się muzułmanie w Niemczech powinny być systematycznie wprowadzane dla chrześcijan w Turcji. "Brakiem wyczucia" nazwał wypowiedzi premiera tego kraju Recepa Tayyipa Erdogana, że Europa jest "chrześcijańskim klubem". Jego zdaniem taka wypowiedź rani uczucia milionów chrześcijan. Kard. Lehmann skrytykował również zniecierpliwienie jakie towarzyszy rozmowom z Turcją. Jego zdaniem UE z 25 krajami "ma jeszcze przed sobą wystarczająco dużo do zrobienia w sprawach integracji i jej przetrawienia". Biskup Trewiru Reinhard Marx przypomniał, że wcześniej rozmowy akcesyjne z kandydatem rozpoczynały się wówczas, gdy spełniał on obowiązujące w UE normy państwa prawa i praw człowieka. Teraz argumentuje się odwrotnie, rozmowy akcesyjne są okazją, aby w nieokreślonej przyszłości Turcja zaczęła je przestrzegać. "Jest to dla mnie nie do przyjęcia" - podkreślił. Przed sytuacją "wszystko albo nic" w rozmowach z Turcją przestrzega przewodniczący Rady Kościołów Ewangelickich w Niemczech (EKD), bp Wolfgang Huber. Również on za optymalny model stosunków między Turcją a UE uważa: "uprzywilejowane partnerstwo". Za niemożliwe uważa jej członkostwo na tym etapie, ponieważ "lista niespełnionych prze Turcję warunków członkostwa w takich dziedzinach jak wolność religijna, równouprawnienie kobiet i mężczyzn, czy praw mniejszości etnicznych jest zbyt duża". Podobne stanowisko wobec akcesji Turcji do UE zajmują biskupi francuscy. "Warunkiem rozpoczęcia ewentualnych rozmów akcesyjnych z Turcją jest przestrzeganie przez ten kraj europejskich standardów wolności religijnej"- czytamy w liście episkopatu francuskiego z grudnia 2004 r. do prezydenta Francji Jacquesa Chiraca. Według biskupów francuskich, mimo wprowadzenia reform Turcja nie przestrzega w pełni niektórych podstawowych swobód, a zwłaszcza wolności wyznania. Wyrażają oni ubolewanie, że wstępne rozmowy z tym krajem na temat przystąpienia do UE mogą się rozpocząć zanim zacznie on w pełni respektować podstawowe prawa. Dotyczy to takich kwestii, jak wolność myśli i zgromadzeń, rola kobiety i wolność wyznania. "Te prawa stanowią filary trwałości Unii Europejskiej" - podkreślają francuscy biskupi.