Choinka w listopadzie

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 02.11.2005 11:14

Choinki, święty Mikołaj oraz stado reniferów będą w tym roku witać w sklepach klientów już 2 listopada.

To efekt walki między sieciami hipermarketów Dziś rusza przedświąteczna kampania hipermarketów Tesco. "Tegoroczne święta będą tańsze dla naszych klientów o 10 mln zł" - zachwala w swoich reklamach brytyjski potentat. Sieć obniża ceny średnio o 10 proc. na 1200 produktów. To nie koniec. Po Tesco o szybszym terminie rozpoczęcia świątecznych promocji poinformował także Géant. Podobnie jak u konkurenta wystartują one już na początku listopada. Magia kodów magią świąt Tak przyspieszonych świąt w hipermarketach jeszcze nie było. Choinki, renifery i Mikołaje pojawiali się dotąd "dopiero" w połowie listopada. Dlaczego w tym roku wcześniej? - Przeprowadziliśmy badania, z których wyszło, że tego oczekują klienci - tłumaczy ogólnikowo Damian Ponczek z Géanta. Inne wytłumaczenie ma Wojciech Sokół z Tesco, który przyznaje otwarcie, że jego firma przyspieszyła przedświąteczne promocje ze względu na kampanie konkurencyjnych sieci handlowych. Chodzi przede wszystkim o loterię "Magia Kodów" Carrefoura, największego konkurenta Tesco. W jej ramach francuska sieć rozdaje klientom nagrody za w sumie 5 mln zł, m.in.: wycieczki zagraniczne, telewizory i samochody. Po dwóch tygodniach promocji Carrefour zapewnia o "ogromnym zainteresowaniu" klientów, którzy - jak twierdzi rzecznik prasowy spółki Maria Cieślikowska - bardzo chętnie wybierają towary oznaczone logo "Magia Kodów". Sieć nie ujawnia, ile wzrosła sprzedaż, wiadomo jednak, że gdy Carrefour czarował swoją "Magią" klientów w Hiszpanii, Turcji, we Włoszech i w Grecji przychody sklepów wzrosły o 10-25 proc., a u producentów biorących udział w akcji nawet się podwoiły. Podobnie ma być i w Polsce. Będzie wielka wojna Promocyjna bijatyka między hipermarketami ma jednak drugie dno. Od kilku lat świąteczne zakupy reklamowane są w krajowym handlu coraz wcześniej. Powód? Takie rozciąganie bożonarodzeniowego sezonu handlowego bardzo się sieciom opłaca. Listopad i grudzień to miesiące, w których hipermarkety uzyskują średnio 20-30 proc. rocznych obrotów. Tesco mówi o tym otwarcie. - Liczymy, że nowa kampania spowoduje wzrost sprzedaży w najważniejszym dla firmy okresie przedświątecznym - twierdzi Sokół.

Ale jest jeszcze ważniejszy powód "przyspieszenia" w tym roku. Hipermarkety przygotowują się do wielkiej wojny na rynku. Polska jest europejskim ewenementem. Na żadnym takim dużym rynku w Europie nie działa tak wiele światowych sieci hipermarketów. W Polsce jest ich ponad 20, norma to pięć, góra sześć sieci. Sygnał do boju o akwizycję (jak to się nazywa w nowomowie wielkich koncernów) dał pod koniec czerwca amerykański Wal-Mart. Poinformował, że otworzy w Polsce swoje sklepy. Jego pierwszym krokiem będzie przejęcie którejś z już działających na rynku firm. Oświadczenie giganta uderzyło w krajowy rynek niczym bomba atomowa. Wal-Mart to jedna z największych firm świata i absolutny numer jeden w branży. Zatrudnia więcej osób niż armia amerykańska - 1,7 mln, ma sieć ponad 5 tys. sklepów i roczne przychody w wysokości prawie 290 mld dol. Dla porównania: francuski Carrefour ma przychody rzędu 80 mld dol. - Od czerwca cała branża stała się bardzo nerwowa i co tydzień pojawiają się alternatywne scenariusze, kto będzie przejmował kogo - twierdzi jeden z obserwatorów branży (chce pozostać anonimowy). Według niego Wal-Mart raczej na pewno nie połknie Tesco - obie sieci zbyt mocno ze sobą konkurują i na naszym rynku się nie dogadają. Może za to kupić np. polskiego Carrefoura. Tesco musiałoby odpowiedzieć na to przejęciem jakiegoś średniego gracza, np. Géanta. Innym scenariuszem jest zakup przez amerykańskiego potentata grupy sklepów dyskontowych typu Biedronka. Będzie taniej, ale nie na długo A co to wszystko oznacza dla klientów? Najkrócej mówiąc, niższe ceny, bo sieci będą teraz walczyły ze sobą na potęgę, organizując różnego rodzaju promocje, aby ustalić, kto będzie połykał przeciwników, a kto będzie zjadany. Szaleństwo obniżek długo jednak nie potrwa. Zdaniem specjalistów ceny żywności w hipermarketach są już i tak na niskim poziomie. Jeśli sieci wywołają wojnę cenową, prędzej czy później dęba staną dostawcy - już teraz muszą się bardzo starać, by związać koniec z końcem. A przedświąteczna gorączka? - Może trwać od początku listopada, ale i tak ludzie przyjdą robić zakupy na Boże Narodzenie jak co roku, dwa, trzy dni przed tymi świętami - twierdzi Damian Ponczek z Géanta.