Bp Lepa: Lękam się o przyszłość tej telewizji

Nasz Dziennik/bp Adam Lepa/a.

publikacja 15.11.2005 13:39

Telewizje publiczna ostro krytykuje na łamach naszego Dziennika uznawany za specjalistę w dziedzinie mediów bp Adam Lepa.

Jeszcze raz potwierdziła się znana prawidłowość, że swoją prawdziwą kondycję dziennikarze ujawniają w medialnych kampaniach wyborczych. W telewizji publicznej jak w soczewce skupiły się zachowania, które wzbudzały wyjątkowy sprzeciw i niesmak. Czego tam nie było: tendencyjność w prowadzeniu programu, w doborze rozmówców, w posługiwaniu się sondażami, brak obiektywizmu w komentowaniu faktów, ucieczka przed najważniejszymi tematami, tworzenie niekorzystnego klimatu dla osób, które nie są "ulubieńcami telewizji publicznej", a faworyzowanie ich przeciwników, stosowanie technik manipulatorskich. Takie są powszechne odczucia odbiorców tej telewizji. To wszystko działo się w Ojczyźnie Papieża, dla którego prawda była zawsze wartością fundamentalną. Jak na ironię, w tej samej telewizji przypominano hasło tegorocznego Dnia Papieskiego: "Jan Paweł II - orędownik prawdy". W 1998 r. Papież Jan Paweł II mówił biskupom polskim przebywającym w Watykanie, na czym polega służba prawdzie i jej obrona w mediach: "Polega ona na obiektywnym i rzetelnym przekazywaniu informacji, unikaniu manipulacji prawdą i przyjmowaniu postawy nieprzekupnej wobec prawdy". Była to ostatnia wizyta ad limina Apostolorum biskupów polskich w czasie tego pontyfikatu. Dlatego słowa te mają wydźwięk szczególnego przesłania i duchowego testamentu Papieża Polaka. Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał, że służba prawdzie jest służbą człowiekowi. Dlatego najważniejszym kryterium rzeczywistej wartości dziennikarza nie jest wcale jego elokwencja, obycie warsztatowe czy błyskotliwość, lecz stosunek do prawdy. Z papieskich wypowiedzi jasno wynika, że dziennikarz ma być sługą prawdy. Lekceważenie prawdy w mediach jest aktem pogardy wobec człowieka. Jest też zagrożeniem dla demokracji, co dobitnie podkreślał Papież (m.in. w encyklice "Centesimus annus", nr 46). Dlatego twierdzenie pewnych kół opiniotwórczych, że zagrożeniem dla demokracji są w Polsce Kościół, Radio Maryja czy rzekomy fanatyzm religijny katolików należy traktować jako bardzo nieudolny manewr odciągający. Prawdziwe zagrożenia są gdzie indziej. W swojej refleksji pomijam media komercyjne. Rządzą się one nieco innymi prawami. Główną wartością jest dla nich rynek. Natomiast naczelnym zadaniem telewizji publicznej jest pełnienie misji - ale nie własnej i prywatnej, determinowanej preferencjami politycznymi. Misja ta sprowadza się do służby Narodowi. W swoim funkcjonowaniu nie może więc telewizja publiczna budzić cienia podejrzeń, że jest pod wpływem któregokolwiek z ugrupowań politycznych. Wtedy bowiem traci swoją naturalną misję. Jest najpotężniejszym środkiem oddziaływania na społeczeństwo i najskuteczniej kształtuje opinie obywateli. Dlatego, gdy jest tubą jednej opcji politycznej, staje się niewydolna w pełnieniu swojej misji wobec Narodu i jego dziedzictwa kulturalnego.

Wyraża się przekonanie, że utrata tej misji może postawić telewizję w pozycji "piątej kolumny" wobec dobra wspólnego i żywotnych interesów państwa. Telewizja publiczna ma być najważniejszym forum życia publicznego i stwarzać dogodne warunki dla rozwoju komunikacji społecznej. Dlatego pracujący w niej dziennikarze powinni odznaczać się przede wszystkim bezstronnością i wysokim profesjonalizmem. Bezstronność budowana jest na obiektywizmie i uczciwości, braku uprzedzeń i kulturze osobistej. Profesjonalizm zaś, wciąż pogłębiany, opiera się na gruntownej wiedzy, doświadczeniu i na... pokorze. Spotykany dawniej dystans ze strony nadawcy jest dziś zastępowany postawą empatii, prowadzącą do partnerstwa z odbiorcą. Gdyby telewizja publiczna wiernie wypełniała swoją misję, mogłaby dokonać bardzo wiele, przede wszystkim na polu formowania świadomych obywateli oraz w procesie integracji społeczeństwa. Również wychowanie patriotyczne mogłoby się wreszcie stać główną domeną tej telewizji. Jak bumerang wraca pytanie, czy telewizja publiczna jest w ogóle potrzebna, skoro traci swoją misję i staje się niewydolna. Odnosi się nieodparte wrażenie, że wspomniana wyżej tendencyjność, a także brak orientacji w nastrojach odbiorców są zagrożeniem dla przyszłości tej telewizji. Podważają wszak sensowność dalszego jej istnienia. Tymczasem jest ona bardzo potrzebna Narodowi i jego kulturze. Jednocześnie na wysokie uznanie zasługują ci nieliczni dziennikarze telewizji publicznej, którzy w gorączce kampanii wyborczej potrafili się zdobyć na obiektywizm i bezstronność. Dowiedli, że można być sobą nawet w warunkach niesprzyjających prawdzie. Pokazali klasę jako jej odważni słudzy. Może kogoś zdziwić, że nie wymieniam tytułów wspomnianych programów ani nazwisk ich twórców. Nie wymieniam też nazwy ugrupowania faworyzowanego przez telewizję publiczną. Czynię tak, ponieważ przejawy stronniczej sympatii były szyte dość grubymi nićmi. Może dlatego, że dysponenci tej telewizji nie dostrzegli, iż ich odbiorcy stali się bardziej krytyczni i wymagający. A może w swej naiwności zakładali, że tzw. ogół nie wie dokładnie co znaczy "telewizja publiczna" i jaka jest jej misja. Na temat telewizji publicznej zabieram głos przede wszystkim z jednego powodu. Gdy przed laty telewizja ta wbrew swojej misji pozwoliła się podporządkować jednej partii politycznej i z dużym powodzeniem realizowała przyjęte zobowiązania, uważałem za konieczne wyrażanie swojej krytycznej opinii na ten temat (artykuły w takich pismach, jak "Niedziela", "Tygodnik Solidarność", "Życie", "Rzeczpospolita"). Później, po zmianach dokonanych w telewizji publicznej, byłem przekonany, że już nigdy nie będzie ona telewizją "publicznie-partyjną". Dziś nie jestem już tego pewien. W wielu programach telewizji publicznej straszono widzów najczarniejszymi scenariuszami mającej nadejść nowej sytuacji politycznej w Polsce. Stosowano w tym celu metody z dawnych arsenałów. Ja jednak lękam się raczej o przyszłość tej telewizji. Choć marzy mi się, aby pracowali w niej wyłącznie słudzy prawdy, a nie najemnicy, którzy zdolni są wykonać każde zlecenie - również to, które przekreśla misję telewizji publicznej i szkodzi Polsce.