Kościołowi na Wschodzie

Nasz Dziennik/Gość Niedzielny/a.

publikacja 04.12.2005 09:39

Już po raz szósty w II niedzielę Adwentu obchodzimy Dzień modlitwy i pomocy materialnej Kościołowi katolickiemu na Wschodzie.

To przede wszystkim czas ofiar duchowych za naszych braci w wierze. Ten dzień modlitw i pomocy Kościołowi na Wschodzie to wielki znak solidarności Kościoła w Polsce z Kościołem katolickim rozwijającym się po dziesięcioleciach represji i prześladowań za naszą wschodnią granicą, głównie na terenach byłego ZSRS. U podstaw tego Kościoła legły serce, uczucia i głęboka wiara naszych rodaków. Najczęściej to oni umożliwiali przetrwanie wiary i odbudowę jej na tamtych terenach. - Pionierski etap rozwoju Kościoła na Wschodzie już powoli mija, zaczyna się codzienność, co nie znaczy, że łatwiejsza do realizacji misji Kościoła - mówi prof. Andrzej Stelmachowski, prezes Wspólnoty Polskiej. - Ten dzień ma szczególny charakter. Wiemy bowiem, że mamy pomóc Kościołom na Wschodzie. Ta pomoc jest wymierna wtedy, gdy odnosi się do wsparcia finansowego, rzeczowego. Jednakże w naszym rozumieniu sama pomoc materialna jest niepełna. Pełna jest dopiero wtedy, gdy towarzyszy jej duchowość, modlitwa. Wtedy potrafimy objąć integralnie człowieka potrzebującego i przysporzyć mu tej nadziei, która nie jest tylko nadzieją ziemską, ale jest włączona w wiarę, zaś jej gwarantem jest Jezus Chrystus - wyjaśnia znaczenie dnia modlitwy Prymas Polski ks. kard. Józef Glemp. Obchody Dnia modlitwy i pomocy materialnej Kościołowi katolickiemu na Wschodzie rozpoczęło już w czwartek triduum modlitewne we wspólnotach żeńskich i męskich oraz w wyższych seminariach duchownych. Punktem kulminacyjnym będzie niedzielna Msza Święta w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie o godz. 9.00, którą odprawi i homilię wygłosi ks. bp Zygmunt Zimowski z Radomia. W kościołach w całej Polsce zbierane będą ofiary do puszek, które następnie zostaną przekazane Zespołowi Pomocy Kościelnej dla Katolików na Wschodzie przy Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski. Wszystkie fundusze wzmocnią materialnie diecezje za naszą wschodnią granicą. W tym szczególnym dniu warto pamiętać o tym, by nie tylko darowizną, lecz także modlitwą wesprzeć katolików na Wschodzie, a więc uświadomić sobie ich potrzeby, intencje i sytuację. Z okazji tegorocznego Dnia modlitwy i pomocy materialnej Kościołowi katolickiemu na Wschodzie została przygotowana wystawa fotograficzna pt. "Młodzież nadzieją Kościoła - Kolonia 2005". 1 grudnia wieczorem w budynku Stowarzyszenia Wspólnota Polska przy Krakowskim Przedmieściu 64 w Warszawie otworzył ją ksiądz Prymas. Obejmuje ona 160 zdjęć. Liczba ta jest symboliczna - odzwierciedla liczbę narodów reprezentowanych w tym roku na Światowych Dniach Młodzieży. Celem ekspozycji jest ukazanie młodości Kościoła. Wystawa będzie czynna do 10 grudnia.

Modlitwa jest bardzo potrzebna

Z księdzem Józefem Kubickim TChr, dyrektorem biura Zespołu Pomocy Kościelnej dla Katolików na Wschodzie przy Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Ewelina Igańska (Nasz Dziennik) - W najbliższą niedzielę w Kościele w Polsce i w ośrodkach polonijnych już po raz szósty będzie obchodzony Dzień modlitwy i pomocy materialnej Kościołowi katolickiemu na Wschodzie. Jakie są obecnie potrzeby Kościoła w krajach Europy Wschodniej, Rosji i Azji Środkowej? - Mówiąc o potrzebach, nie sposób nie wspomnieć o historii Kościoła w tamtych krajach, które wyzwoliły się spod totalitaryzmu ateistycznego. Począwszy od rewolucji październikowej, kraje te, będące od tysiąca lat związane z chrześcijaństwem, zostały zamienione w pustynię duchową. Niszczono świątynie, księgi liturgiczne, wymordowano kapłanów, zlikwidowano życie zakonne i monastyczne oraz starano się usuwać wszelkie ślady kultu religijnego. Robiono wiele, by w świadomości dorosłych, dzieci i młodzieży zatrzeć ślady obecności wszechmocnego Boga. W tym okresie Kościół katolicki stał się Kościołem męczenników, a wiara przetrwała jedynie w sercach najstarszych ludzi i w ich rodzinach. Zmiana tej sytuacji nastąpiła zaledwie 14 lat temu, w 1991 roku, kiedy nastała wolność religijna. Dzięki inicjatywie Jana Pawła II na Wschodzie zaczęły się odradzać struktury kościelne: powstały diecezje, na których czele stanęli nowo mianowani księża biskupi lub administratorzy apostolscy. Odtworzona została sieć parafialna - dzięki kapłanom przybyłym z Polski, Słowacji, Argentyny i Stanów Zjednoczonych. Widomym znakiem żywotności Kościoła katolickiego było poświęcenie w grudniu 1999 r. katedry pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Moskwie, we wrześniu 2000 roku katedry w Irkucku na Syberii oraz rekonsekracja w lipcu 2002 roku kościoła w Pietropawłowsku w Kazachstanie, a także konsekracja przez ks. abp. Tadusza Kondrusiewicza kościołów w Orle i w Kaliningradzie. Dwie podróże apostolskie Jana Pawła II odbyte w 2001 r. na Ukrainę i do Kazachstanu wzmocniły duchowo katolików na Wschodzie i ożywiły ich wiarę. Ale to dopiero początek trudnej drogi. Zachodzące w ostatnich latach przemiany pokazały, jak wielkich zniszczeń dokonał reżim totalitarny. Potrzebna jest systematyczna katechizacja i ewangelizacja ludzi żyjących na tamtych terenach. Kościół w krajach byłego ZSRS potrzebuje przede wszystkim kapłanów, sióstr zakonnych oraz wolontariuszy świeckich. To właśnie jest najcenniejsza pomoc, jaką nasz kraj zapewnia żyjącym na Wschodzie katolikom. - Ważne jest także wsparcie modlitewne i materialne... - Posługujący na Wschodzie duszpasterze, katecheci i wolontariusze pracują w trudnych warunkach, dlatego potrzebują nie tylko naszego wsparcia materialnego, ale nade wszystko duchowego, aby w każdym działaniu kierował nimi Duch Święty. Nasza modlitwa jest także potrzebna dla budzenia rodzimych nowych i świętych powołań kapłańskich i zakonnych w parafiach, w których jest już zorganizowane życie religijne. To bardzo ważna sprawa, gdyż Kościół wtedy jest żywotny, gdy "rodzi powołania" i gdy ma własnych kapłanów i miejscowego pochodzenia siostry zakonne, bo oni najlepiej znają język i tradycję własnego narodu. Natomiast jeśli chodzi o pomoc materialną, to świadczona jest ona przede wszystkim najbiedniejszym diecezjom w krajach byłego Związku Sowieckiego. Pieniądze od polskich katolików wydawane są zarówno na remonty zniszczonych kościołów, jak i na dofinansowanie budowy czy wyposażenia nowych, a więc zakup tabernakulów, dzwonów, ksiąg, naczyń i szat liturgicznych czy organów elektrycznych. Ponadto dzięki tym funduszom wydawane są modlitewniki, katechizmy i literatura religijna, a także organizowane są rekolekcje i wakacyjne "Spotkania z Bogiem" dla dzieci i młodzieży. Wspieramy także działalność stołówek oraz prowadzonych przez siostry i braci zakonnych kuchni zajmujących się dożywianiem najbiedniejszych i dzieci mieszkających w sierocińcach czy domach wychowawczych. Zespół wspomaga też seminaria duchowne na Białorusi i Ukrainie, zaopatrując je w literaturę religijną i pomoce dydaktyczne w języku polskim. Wspiera również Polskie Centrum Katechetyczne w Wilnie oraz polskie szkoły na Litwie, Łotwie i Białorusi. Ze środków ofiarowanych przez Polaków rozprowadzane są: rosyjskojęzyczna wersja czasopisma "Liubitie drug druga", "Dzienniczek" s. Faustyny, dwumiesięcznik "Miłujcie się" oraz ponad 300 egzemplarzy "Wiadomości KAI". Trafiają one wraz z miesięcznikiem "L'Osservatore Romano" do księży biskupów, seminariów duchownych, wspólnot parafialnych i zakonnych. - Dlaczego Dzień modlitwy i pomocy materialnej Kościołowi na Wschodzie jest ważny nie tylko dla tamtejszych wspólnot, ale także dla nas, Polaków? - Ponieważ jedni są emocjonalnie związani z tamtymi terenami, inni wspomagają w różny sposób tych, którzy przyczyniają się do odradzania Kościoła katolickiego na Wschodzie. Poza tym jest to swoiste spłacanie długu wdzięczności wobec Kościoła powszechnego, zaciągniętego w trudnych czasach komunizmu, kiedy to my potrzebowaliśmy pomocy. Dlatego zwracamy się z gorącą prośbą do Polaków, zarówno w kraju, jak i poza granicami naszej Ojczyzny, o poparcie inicjatywy Konferencji Episkopatu Polski w swoich środowiskach i o modlitwę, a kogo stać - o wsparcie materialne dla naszych sióstr i braci gorliwie zaangażowanych w dzieło ewangelizacji odradzającego się Kościoła katolickiego na Wschodzie.

Wierzyć we Lwowie

Barbara Gruszka-Zych (tekst pochodzi z Gościa Niedzielnego 49/2005) Przed wojną we Lwowie było czterdzieści świątyń rzymskokatolickich. Dziś są… tylko trzy. Parafia św. Michała Archanioła leży na krawędzi miasta. Należą do niej mieszkańcy ponad 200-tysięcznego osiedla wysokich bloków na Sichowie i przylepionej do niego starej wioski Zubrza. Do kościoła, a właściwie domu filialnego w wiosce Zimna Woda, proboszcz ks. Jacek Kocur dojeżdża pół godziny. W sumie ma 340 wiernych ze Lwowa i ponad 30 z Zimnej Wody. Parafia na Sichowie powstała 10 lat temu w dawnej leśniczówce Potockich, zamienionej po wojnie w pionierski łagier. Na parterze kaplica, obok ochronka. Na piętrze pokoje, gdzie odbywają się dni skupienia młodzieży tutejszej i przyjeżdżającej na wakacje z Polski. Siostry w bloku Dwie siostry służebniczki pomagające przy parafii – Karolina i przełożona Ewodia, mieszkają w jednym z bloków osiedla-molocha. – Na początku ludze się zastanawiali, czy nie zacząć się żegnać, wchodząc do klatki. Teraz nasz sąsiad, rozwiedziony pan Leon, żartuje, że na drzwiach wywiesi tabliczkę „brat Leon”, bo też samotny – opowiada s. Karolina, ruchliwa, energiczna – żywe srebro. Pochodzi ze Złotkowic (80 km od Lwowa), skończyła geografię. Mama Waleria jest rzymską katoliczką, ojciec Włodzimierz – grekokatolikiem. – Na osiedlu co kilka bloków bania cerkwi. Aż się prosi o świątynię rzymskokatolicką – mówi Stasiu, tancerz zespołu „Weseli Lwowiacy”. Żeby przeżyć, pracuje jako kierowca. Zarabia 200 dolarów. – To i tak u nas bardzo dużo – zaznacza. Czas ukraiński Ks. Jacek (z Orzesza), we Lwowie od trzech lat, utrzymuje parafię z ofiarności wiernych archidiecezji katowickiej: – Mam satysfakcję z pracy na terenach, gdzie religia była zakazana. Dziś wiara się odradza. Ale do tego Kościoła trzeba cierpliwości. Choćby dlatego, że ludzie Wschodu mają swoje poczucie czasu. Jak mówią, że zrobią coś za chwilę, to znaczy, że jutro. Jak jutro – to w przyszłym tygodniu. Jak za tydzień – to nigdy. Dlatego ks. Jacek sam ćwiczy punktualność: „Śniadanie za trzy siódma” – ustala. Stawia na młodzież Ola ze szkoły muzycznej pierwsza zgłosiła się do scholi. Marianka i Joanka dekorują, a potem trzymają chorągwie podczas Mszy. Irenka, ucząca się na pielęgniarkę, Natalka, studentka kursu fizyko-matematycznego i inni zostają w niedzielę na katechezie. W niedzielę stawia się też cały komplet – 20 ministrantów. Większość mówi po ukraińsku, ale rozumieją po polsku. W czasie Mszy ks. Jacek zalecił czytania po ukraińsku. Rekolekcje też w tym języku. Bo to katolicka młodzież ukraińska. S. Karolina: – Są grzeczniejsi, choć bardziej wystraszeni. Ks. Jacek: – Otwarci, bez obciążeń radziecką komuną. Willa w wiosce W niedzielę ks. Jacek z s. Karoliną jadą do pani Marii (dawnej zakrystianki) na poświęcenie nowego domu w przyblokowej wiosce Zubrzy. Starsza pani mieszka z wnukiem Romkiem (ministrant, student). Jego ojciec, jak wielu innych, pojechał na zarobek do Portugalii. Małżeństwo mu się rozpadło. Po sześciu latach wybudował matce i synowi elegancką willę (wcześniej mieszkali w chałupie). Na stole pierogi ruskie, karp, tort. – Jakby tak nasi nie wyjeżdżali, ale tu rzetelnie pracowali, może byłoby lepiej? – zastanawia się koleżanka gospodyni. – Żeby tylko Romek za ojcem nie pojechał – mówi z troską ksiądz.

Kolejka do ochronki Do ochronki obok kaplicy przychodzi 20 dzieciaków. W kolejce zapisano 60. S. Karolina: – Sasza jest z ruskiej rodziny, ale łapie słówka po polsku. Rodzice Nastii i Pawlika są grekokatolikami. Sofijka, Antoś, Witalik i kilku innych pochodzą z polskich rodzin. Wszyscy modlą się po polsku. A po zajęciach ciągną rodziców do kaplicy. – Boża drużba (przyjaźń) narodów – mówi Jana, pomocnica w ochronce. Kaplica w domu Do Zimnej Wody (ks. Jacek: – Największa wioska Ukrainy – 8 tys. mieszkańców) jedzie się przez polne wertepy. Kołysze jak na łajbie. W drodze ze Lwowa s. Karolina głośno czyta Brewiarz. Zatrzymujemy się przed niedużym domkiem. To pierwsza Msza po remoncie pokoju-kaplicy. – Dotąd na ołtarzu stało kilkanaście świętych figur obwieszonych różańcami, teraz będzie tylko Matka Boża Fatimska, bo takie jest wezwanie parafii – tłumaczy proboszcz. – To święte miejsce, choć wygląda jak dom – opowiadają parafianki. – W tej kaplicy żyła Bronisława, Polka, i jej mąż, ruski, Iwan. Ona go nawróciła. Byli bezdzietni i zostawili ten dom na kaplicę. Kiedy prześladowali Kościół, to wszyscy księża – i grekokatolicy, i rzymscy, tu mieli Msze. Przez 30 lat. W Zimnej Wodzie Marta, przyszła policjantka, i młodsza Nastia ćwiczą w zakrystii czytania. Bogdan, II rok technicznego kursu, przygotowuje szaty do Mszy. Serhij wkłada komżę. Kilkuletni Misza dokazuje. W korytarzu ktoś się spowiada. Z przodu kaplicy siedzą kilkuletnie dzieciaki. Dalej ich babcie, między nimi nastolatki. Tylko kilka kobiet i mężczyzn w sile wieku. Podczas Mszy starsze panie reagują spontanicznie. – Pokój i miłość z Tobą – pozdrawiają się przed Komunią. Polski miły – My Polki wszystkie, ale wyszły za Ukraińców – mówi Irena Gredij. – Tu się rodzili moi dziadkowie: Chmielewski Andrzej, Agnieszka, moja mama Józefa i moja siostra Czesława. Cześka, idź no tu – woła siostrę. Obok panie Maria i Katarzyna. – Dzieci u nas mówią po ukraińsku, tylko ja i siostra idziemy po śladach matki, chcemy tak do końca. Zawsze język polski jest mi miły. Zięć mój katafalny (prawosławny), ale święta najpierw obchodzimy polskie, potem ukraińskie. Jezus w samochodzie Nadia wygląda na 39 lat, ma 10 więcej. Pomadka na ustach, apaszka. Wyjechała z Zimnej Wody do pracy we Włoszech. – Moja babcia była polska – mówi. – Moja mama, Aniela, chora, Komunię chce przyjąć. – Dawno nikt mnie tu nie wzywał do chorego – mówi ksiądz. Jego łada pęka w szwach. On, ja z kolegą fotoreporterem, córka chorej, na jej kolanach leciutka s. Karolina, pani Nadia (opiekunka kaplicy, kościelna). – Tu wszyscy z własnej inicjatywy dbają o kaplicę, wyjątkowa wspólnota. Mamy stąd dwa powołania – siostra i kleryk – 10 procent parafian – chwali ksiądz. „Niechaj będzie pochwalony” – adorujemy w aucie Najświętszy Sakrament. W nagrzanym pokoju wilgoć i grzyb. Pani Aniela, chuda jak trawka, pod nastroszoną pierzyną. W chustce i grubych okularach. Modlimy się i klękamy, kiedy przyjmuje Komunię. Po chwili jakaś radośniejsza opada na poduszkę. – Pani chodziła do kaplicy, teraz my będziemy do pani – pochyla się nad nią s. Karolina. – Boli coś panią? – Poddała się... – kiwa głową zatroskana Nadia, zakrystianka. Zostaje porozmawiać. Światło w oknach Rano, kiedy do lasu wokół kaplicy wybiegają na jogging mieszkańcy Sichowa, i wieczorem, w kaplicy pali się światło. Niektórzy zatrzymują się obok i żegnają. Co ciekawsi, zaglądając przez okna, mogą zobaczyć dwie klęczące zakonnice. Zimą zdarza się, że po dwóch godzinach czuwania s. Karolina wychodzi, gwałtownie rozcierając dłonie: – Zapomniałam się, a okno w zakrystii uchylone i zmarzłam.

Dzień modlitwy za Kościół na Wschodzie

W II niedzielę Adwentu (4 grudnia) jest organizowany Dzień modlitwy i pomocy materialnej Kościołowi katolickiemu na Wschodzie. Ofiary można wpłacać na konto: Zespół Pomocy Kościelnej dla Katolików na Wschodzie, Skwer Kard. S. Wyszyńskiego 6, 01-015 Warszawa Bank Zachodni WBK I O/Warszawa 89 10901014 0000 0000 0301 4449 (wpłaty PLN) 67 10901014 0000 0000 0302 1053 (wpłaty USD) 10 10901014 0000 0000 0315 8267 (wpłaty EUR); z dopiskiem „Kościołowi katolickiemu na Wschodzie” Konto parafii lwowskiej: 21 102024720000640201252675