publikacja 06.06.2013 00:15
O jedzeniu, które choć ładne i tanie, wcale nie musi być zdrowe z dr. hab. Bogdanem Doleżychem z Katedry Fizjologii Zwierząt i Ekotoksykologii na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego rozmawia Tomasz Rożek.
roman koszowski
Tomasz Rożek: Wiemy, co jemy?
Dr hab. Bogdan Doleżych: Zazwyczaj nie. Przeciętny człowiek nie interesuje się chemicznym składem żywności, mimo że są to dane powszechnie dostępne, np. na stronie internetowej Instytutu Żywności i Żywienia.
Najwięcej emocji wzbudza chyba to, co dodaje się do mięsa.
No tak. W mięsie powinno być mięso, ale gdyby rzeczywiście tak było, to u rzeźnika musielibyśmy płacić trzy razy więcej, niż teraz płacimy. W przeważającej większości przypadków mamy raczej do czynienia z produktami mięsopodobnymi.
Co jest głównym dodatkiem do mięs i wędlin?
Woda. Zawsze w mięsie najwięcej było wody. Natomiast w tej chwili do mięsa oprócz tej wody, która tam znajduje się z powodów naturalnych, za pomocą zabiegów technologicznych udaje się tej wody wtłoczyć znacznie więcej.
Jak to się dzieje, że woda z mięsa nie wypłynie?
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.