Centrum by się chciało

Jan Drzymała

Choćby nie wiem, jak starali się fachowcy od marketingu, życia rodzinnego w sklepie nie da się zbudować.

Centrum by się chciało

Przemysław Jedlecki na łamach katowickiej „Gazety Wyborczej” cieszy się, że nowo powstająca Galeria Katowicka nie będzie już promowana jako nowe centrum Katowic. Trudno mi się do tej radości nie przyłączyć, choć moje motywacje są nieco inne.

To prawda, że śmiechu warta jest sytuacja, kiedy serce miasta ma bić w wielkim, eleganckim, ale jednak... sklepie.

„Miastu ogrodów” jakby faktycznie brakowało pomysłów na zagospodarowanie przestrzeni dla mieszkańców, w której mogliby się spotykać czy spędzać czas.

Nie dziwię się, że ekipie odpowiedzialnej za promocję nowo powstającej galerii zależy na wypromowaniu jej, toteż chcieli wygenerować modę na własny produkt. Obawiam się, że to będzie jednak kłopotliwe z co najmniej dwóch powodów: pierwszy jest taki, że jeden sklep-gigant już w Katowicach mamy. Powstał w miejscu dawnej kopalni "Eminencja" przy ulicy Chorzowskiej. Udało się ściągnąć tu tłumy ludzi, co widać po wiecznie zatłoczonym gigantycznym parkingu. Ta sztuczka – jak słusznie twierdzi Przemysław Jedlecki – raz się udała. Właśnie dlatego będzie ciężko ją powtórzyć. To jest trochę tak, jakby ktoś chciał naśladować iluzjonistę, którego triki już zostały rozszyfrowane.

Drugi powód jest taki, że wycieczki do sklepu są, mimo wszystko, dość miałkim pomysłem na spędzenie wolnej niedzieli. Kościół – szczególnie nasz, śląski – przypomina o tym przy wielu okazjach. Byłoby fajnie jednak posłuchać tych podpowiedzi i nauczyć się na nowo spędzania czasu w gronie najbliższych.

Jeśli martwimy się tym, że dziś serca miast biją w wielkopowierzchniowych sklepach, to trudno jednak obarczać winą za to tylko ich managerów czy władze miejskie. Sklep nie musi być ustawowo zamknięty na cztery spusty, by moja noga nie przekraczała jego progu w dni świąteczne, a w dni powszednie bym ruszał do niego tylko na zakupy. Nie muszę tam tracić całych godzin, choć oczywiście czasem i tak bywa.

Szczerze nie rozumiem tego fenomenu sklepowych wycieczek. Fajniej przecież wybrać się do lasu za miasto czy na spacer do parku, na rower, rolki czy co tam jeszcze. A jeśli leje, jak teraz, to można przecież posiedzieć z rodziną i choćby w coś pograć. Znaleźć czas dla bliskich – to przecież jeden z ważniejszych elementów wspólnego świętowania.

Żeby w ciekawy sposób spędzić czas, trzeba wykazać się choćby minimum inwencji. I wielu rodzinom się to udaje. Kto nie wierzy, niech wybierze się w pogodne popołudnie do katowickiej Doliny Trzech Stawów albo do parku Śląskiego, który w czerwcu będzie obchodził swoje urodziny. Dla wielu rodzin centrum miasta, na szczęście, nie jest żaden sklep. Mam nadzieję, że nigdy nie będzie. Zmiana strategii promocyjnej Galerii Katowickiej też tego może dowodzić.