Sami wyrzekają się Kościoła

Nasz Dziennik/a.

publikacja 22.06.2006 12:44

Średnio 125 tysięcy wiernych (licząc statystycznie od momentu zjednoczenia kraju) odchodzi każdego roku z Kościoła katolickiego tylko dlatego, że... nie chcą płacić podatku kościelnego - podaje Nasz Dziennik.

Większość z nich nie zdaje sobie sprawy z tego, że decyzja o takim "wypisaniu się" jest równoznaczna z ekskomuniką, czyli wyłączeniem ze wspólnoty wiernych, i naraża daną osobę na to, że nie będzie zbawiona. W Niemczech w dalszym ciągu najwięcej wiernych skupionych jest w dwóch Kościołach - katolickim i ewangelickim. Według danych z roku 2005, Kościół katolicki skupia obecnie 27 mln wiernych (32,9 proc.), Kościół ewangelicki - 26 mln 800 tys. (32,6 proc.). Muzułmanów jest 3 mln 200 tys. (4 proc.), prawosławnych - 920 tys., a żydów - 166 tys. Każdy zarejestrowany wyznawca danej religii (w zależności od landu) płaci podatek na Kościół w wysokości zwykle 10 proc. dochodów w skali roku (formalnie wyznaczony jest przedział 8-10 proc., jednak zwykle wierni płacą tę wyższą stawkę). Wielu członków poszczególnych Kościołów, narzekających na duże obciążenia podatkowe państwa, uważa, że jest to zbyt dużo. Występują oni z Kościołów, aby zaoszczędzić na podatku. Występowanie z Kościołów jest niestety zjawiskiem stałym. Od 1990 roku w Kościele rzymskokatolickim w Niemczech utrzymuje się na podobnym poziomie. W latach 1970-1988 z niemieckiego Kościoła katolickiego wypisywało się przeciętnie 70 tys. wiernych. W roku 1990 (zjednoczenie kraju) liczba ta wzrosła nagle do 143 tys. 530. W 1991 roku osiągnęła rekordowy poziom - 192 tys. Do końca tysiąclecia wynosiła średnio 135 tys. rocznie. Od nowego tysiąclecia tendencja została zatrzymana i od 2001 roku liczba wypisujących się z niemieckiego Kościoła katolickiego wynosi średnio 115 tys. rocznie. W roku 2004 Kościół katolicki opuściły 101 tys. 252 osoby, czyli najmniej od 15 lat. W tym samym okresie z Kościoła ewangelickiego rocznie odchodziło średnio ponad 200 tys. wiernych. Niektórzy eksperci uważają, że nie jest to, niestety, wyłącznie problem finansowy. Temu zjawisku towarzyszą bowiem inne symptomy, który świadczą o kryzysie wiary w niemieckim społeczeństwie. Zwraca się mianowicie uwagę na coraz mniejszą liczbę wiernych (zarejestrowanych w Kościele) uczestniczących czynnie w obrzędach religijnych. W latach 1950-1965 około 50 proc. katolików uczestniczyło regularnie we Mszy Świętej raz w tygodniu. Od roku 1965 liczba ta systematycznie i drastycznie maleje. W roku 1980 jedynie 30 proc. "zarejestrowanych" katolików regularnie chodziło do kościoła. W roku 1990 było to już tylko 20 proc., a w 2004 r. jedynie 14,8 proc. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w Kościele ewangelickim. Od początków lat dziewięćdziesiątych wraz z malejącą liczbą urodzeń nieznacznie, ale stale spada też liczba chrztów w kościele katolickim. W roku 1990 ochrzczono 78 proc. dzieci w rodzinach katolickich, w 1995 - 76 proc., w 2000 - 75 proc., a w roku 2004 - 73 proc.

Pustoszejące coraz bardziej niemieckie świątynie w wielu miejscach zapełniają imigranci z wielu krajów, przede wszystkim z Polski. Zjawisko to jest doskonale widoczne w północnych Niemczech, gdzie kościoły niemieckie (użytkowane wspólnie z Polakami) zapełniają się tylko wtedy, gdy odprawiana jest Msza Święta po polsku. Aby nie płacić tzw. podatku religijnego, członek danego Kościoła musi osobiście zgłosić się w urzędzie stanu cywilnego lub odpowiednim sądzie i - nawet bez uzasadnienia - poprzez wypełnienie specjalnego formularza poinformować władze, że występuje z danego Kościoła. Wszystkie osoby, które wystąpią z Kościoła katolickiego, muszą się jednak liczyć z wieloma konsekwencjami tego kroku. Najważniejszy to ten, że na własne życzenie wyłączają się ze wspólnoty wiernych, co jest równoznaczne z ekskomuniką i naraża takiego człowieka na to, że nie będzie zbawiony, czyli na potępienie wieczne. Oznacza to także, że dana osoba nie będzie mogła przyjmować sakramentów świętych, a więc np. zawrzeć ślubu kościelnego, nie zostanie też pochowana przez księdza. Mało tego - dziecko takiego człowieka może nie zostać ochrzczone. Pewne zamieszanie w tej sprawie wywołał hamburski tygodnik "Der Spiegel", który napisał niedawno, że Stolica Apostolska przesłała do niemieckiego Episkopatu swoje stanowisko, w którym jakoby stwierdziła, że katolik po urzędowym wystąpieniu z Kościoła pozostaje nadal katolikiem, ponieważ deklaracja złożona przed urzędnikiem państwowym nie ma mocy kościelnej. Jednak nie po raz pierwszy okazało się, że niemiecki magazyn ma niewłaściwe informacje. Co prawda Papieska Rada Tekstów Prawnych rzeczywiście wysłała (13 marca 2006 r.) do Konferencji Episkopatu Niemiec pismo w tej sprawie, jednak nie była to instrukcja, ale pytanie o interpretację obserwowanego w tym kraju niebezpiecznego zjawiska i funkcjonujących w tej dziedzinie przepisów prawa kanonicznego. W związku z tym okólnikiem Konferencja Episkopatu Niemiec potwierdziła w swoim oświadczeniu z 25 maja 2006 roku, opublikowanym w oficjalnym biuletynie, że wypisanie się wiernego z Kościoła katolickiego - jeżeli wypełni on wszystkie reguły postępowania (czyli wypisze się w państwowym urzędzie) - ma zastosowanie również w prawie kościelnym, gdyż będzie automatycznie zapisane w księgach parafialnych. "Kto - kiedykolwiek i z jakichkolwiek powodów - występuje z Kościoła katolickiego, musi liczyć się z konsekwencjami w postaci ekskomuniki, to znaczy przestaje należeć do społeczności kościelnej (Communio) i - przede wszystkim - traci możliwość przyjmowania sakramentów i działania we wspólnocie Kościoła".

Stefani Uphues, biuro prasowe Konferencji Episkopatu Niemiec: Wypisanie się z Kościoła katolickiego automatycznie oznacza świadomą rezygnację z wszelkich sakramentów, co jest jednoznaczne z ekskomuniką. Po wypisaniu się z Kościoła nie można brać ślubu kościelnego, nie można chrzcić dzieci czy też zostać pochowanym z udziałem księdza. Wypisanie się z Kościoła w państwowych urzędach nie stoi w sprzeczności z ogólnie przyjętymi zasadami kościelnymi, gdyż urząd ma obowiązek informacje te przekazać do odpowiedniej parafii. Profesor Piotr Małoszewski, przewodniczący Centralnej Rady Polskich Katolików w Niemczech: Problem wypisywania się ludzi z Kościoła katolickiego jest ściśle związany z kilkoma problemami. Jeden z powodów podejmowania takich decyzji to ubożenie społeczeństwa. Ludzie mają coraz mniej pieniędzy i chcą "oszczędzać" nawet w ten sposób. Przy okazji bardzo często występuje całkowity brak zrozumienia konsekwencji takiego kroku. W większości ludzie, którzy wypisują się z Kościoła, są przekonani, że po prostu jedynie pozbywają się konieczności płacenia uciążliwego podatku. Nie zdają sobie sprawy z tego, że w praktyce krok ten oznacza całkowite wyrzeczenie się wiary i Kościoła. Poza tym do tak dużej liczby wystąpień z Kościołów zdecydowanie przyczynia się zjawisko laicyzacji w Niemczech. Z drugiej strony, mechanizm finansowania Kościoła w Niemczech ma poważne wady. Prowadzi bowiem do niepotrzebnej rozbudowy sfery urzędniczej. Dla przykładu: w diecezji kolońskiej istnieje aż 1000 administracyjnych etatów, a w monachijskiej - około 600. Teraz, gdy społeczeństwo jest znacznie uboższe, zaczynają się poważne kłopoty w niemieckim Kościele i trudniej jest utrzymać taką dużą i często zbędną liczbę kościelnych urzędników. W Polsce system jest bardziej logiczny i powoduje zbliżenie księży do parafian.