Podpis abp. Wielgusa w materiałach SB został sfałszowany

Życie Warszawy/a.

publikacja 02.02.2007 05:41

Słynny podpis „Grey" z materiałów SB, który miał sporządzić abp Stanisław Wielgus, został sfałszowany - wynika z ekspertyzy grafologicznej sporządzonej w jednym z zachodnich laboratoriów kryminalistycznych na zlecenie Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszenia Prawników Polskich - informuje Życie Warszawy.

W rozmowie z dr. Waldemarem Gontarskim, dyrektorem Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszenia Prawników Polskich czytamy: - Dlaczego podjął się Pan obrony abp. Wielgusa? - Nie chodzi o obronę konkretnej osoby abp. Wielgusa, tylko o obronę prawa i europejskich standardów prawnych. Z równą zawziętością broniłem Józefa Oleksego, jak teraz bronię Wielgusa. A robię to, ponieważ należy reagować na bezprawie. - Skąd tak stanowcze stwierdzenie, że oskarżenie abp. Wielgusa to bezprawie? - Mamy już dużą dozę pewności, że podpis arcybiskupa „Grey” w dokumencie SB został sfałszowany. Mieliśmy utrudnione zadanie, by to sprawdzić, bo nie mamy dokumentu tylko mikrofilm. Centrum Ekspertyz ZPP zamówiło jednak analizę grafologiczną w jednym z laboratoriów w zachodniej Europie. Specjalnie zrobiliśmy to za granicą, żeby mieć pewność bezstronności; ze względu na panujący u nas klimat nawet grafolodzy mogą przecież podchodzić do sprawy emocjonalnie. Właśnie otrzymałem wynik: podpis został sfałszowany. Grafolodzy orzekli, że litery mają różne kształty i podpis nie został sporządzony a la longue, czyli jednym pociągnięciem ręki. - W jakim konkretnie laboratorium zostało wykonane badanie? - Tego nie mogę na razie powiedzieć ze względu na dobro sprawy. Zapewniam tylko, że to bardzo wiarygodna instytucja kryminalistyczna. Teraz zresztą możemy przeprowadzić kolejne analizy w Polsce, żeby potwierdzić wynik. Ja już jestem spokojny o rezultat. - Ile kosztowała analiza i kto ją sfinansował? - Dosyć drogo, ponieważ robiłem to na cito – kilkanaście tysięcy dolarów. Zapłaciłem z prywatnych pieniędzy, z moich honorariów. - Powiedział już Pan abp. Wielgusowi o tym sensacyjnym wyniku? - Nie, jeszcze nie zdążyłem. Jestem za granicą i właśnie dostałem tę istotną informację od moich współpracowników. Arcybiskup dowie się więc o tym pewnie z Życia Warszawy. Oczywiście, po powrocie do kraju będę z nim rozmawiał. I z całych sił będę go namawiał do wytoczenia procesu gazetom, które twierdziły, że to jego podpis. Widzi pan, żeby nikt nie musiał udowadniać, że nie jest wielbłądem, ustalono pewną zasadę w postępowaniu karnym i cywilnym; zasadę, którą akceptuje również orzecznictwo strasburskie. Otóż, według niej, jeżeli jakieś media twierdzą, że podpis jest podpisem Wielgusa jako agenta, to te media muszą to udowodnić. Niech więc próbują. My jesteśmy już przygotowani, żeby przeprowadzić kontrdowód. - Komu konkretnie Wielgus powinien wytoczyć proces? - Bez wątpienia „Gazecie Polskiej”. Chciałbym, żeby proces został również wytoczony abp. Kowalczykowi, nuncjuszowi apostolskiemu. Ten człowiek bardzo dużo naszkodził i nie chodzi tu tylko o to, że wprowadzał w błąd papieża. Pewne jego wnioski uogólniające i bardzo daleko idące miały charakter zniesławienia. - Czy w procesie będzie Pan miał jakieś inne atuty poza ekspertyzą? - Zobaczymy... Ale powiem panu jeszcze jedną ciekawą rzecz. Trzy tygodnie temu występowałem w audycji radiowej, po której skontaktował się ze mną były funkcjonariusz SB. I powiedział mi, że to on sfałszował podpis Wielgusa. - To chyba dla Pana idealny świadek! Czy spotkał się już Pan z nim i namawiał do wyznania tego publicznie? - Nie, bo widzi pan, esbecy nie są dla mnie wiarygodni i nie powinni być wiarygodni dla nikogo. Ja się dziwię, że Sąd Lustracyjny uznał ich wiarygodność, zwłaszcza w sprawach pań Zyty Gilowskiej i Małgorzaty Niezabitowskiej. W świetle teorii dowodów oni nie mogą być uznawani za wiarygodnych, bo są zainteresowani sprawą, mogą się np. obawiać pociągania do odpowiedzialności prawnej za fałszowanie dokumentów. Ale ten esbek był dla mnie bardzo cenny, bo dzięki niemu zwróciłem uwagę na podpis. rozmawiał Marcin Szymaniak