Detroit. 
Anatomia 
upadku


Jacek Dziedzina


GN 31/2013 |

publikacja 01.08.2013 00:15

Biada! Siedzi samotnie miasto niegdyś ludne, stało się jak wdowa, a było wielkie pośród narodów, było księżną pośród krajów. A oto w poddaństwie. 


W pulsującej niegdyś życiem metropolii opuszczone i zrabowane budynki to coraz powszechniejszy obrazek JEFF KOWALSKY /epa/pap W pulsującej niegdyś życiem metropolii opuszczone i zrabowane budynki to coraz powszechniejszy obrazek

Trudno znaleźć bardziej odpowiednie słowa wstępu niż powyższy fragment wiersza „Treny Alef” Czesława Miłosza. Detroit – jedna z największych amerykańskich metropolii, niegdyś symbol potęgi gospodarczej USA – ogłosiło upadłość. Bankructwo tego miasta widoczne jest jednak nie tylko w księgach przychodów i rozchodów czy w rozmaitych słupkach zrozumiałych wyłącznie dla wnikliwych księgowych. Upadek Detroit przeraża swoją dosłownością czytelną dla każdego, kto przynajmniej oglądał zdjęcia wyludnionych ulic i zniszczonych budynków umierającej metropolii. To oczywiście nie pierwszy przypadek bankructwa miasta w historii. Ale po raz pierwszy dotknęło ono tak ważnego kiedyś ośrodka przemysłowego, kojarzonego z takimi gigantami motoryzacji jak Ford, General Motors czy Chrysler, oraz z przemysłem zbrojeniowym, który zarobił miliardy dolarów na wojnach prowadzonych przez Stany Zjednoczone. Upadek Detroit to poważne ostrzeżenie. Nie tylko dla Amerykanów.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.