Problem z...

ks. Włodzimierz Lewandowski

W każdej wspólnocie parafialnej może stanąć przed ołtarzem człowiek ze skazą i powiedzieć dokładnie to samo, co Paweł w Damaszku.

Problem z...

Z papieżem Franciszkiem media mają problem. Nie tylko świeckie media. Przyglądam się od pewnego czasu tytułom i coraz bardziej uświadamiam sobie, że na ich poziomie dominuje przekaz negatywny. W dodatku kłócący się z obrazem papieża ukazującego inne oblicze Kościoła. Bo cóż to za inne oblicze, skoro cały czas akcentuje się krytykę. Tu skrytykował plotkarzy, tam biskupie dwory, gdzie indziej nowe modele samochodów jakimi jeżdżą duchowni. A nie skrytykował? Owszem. W dodatku miał rację. Tyle że owa krytyka jest, jak mawiali klasycy, obiter – przy okazji. Bo cały wykład, homilia, katecheza czy wywiad, niosą ogromny ładunek przekazu pozytywnego. Zdominowany obrazem Boga Pielgrzyma, towarzyszącego człowiekowi na wszystkich drogach życia.

Ten pozytywny, choć obarczony wręcz przytłaczającymi pytaniami, przekaz, emanuje z ostatniej audiencji generalnej. Katecheza o świętym Kościele grzeszników. W naszych realiach jak najbardziej na czasie. Nie żeby to czy tamto usprawiedliwiać. By iść dalej. A perspektywę drogi wyznaczają wspomniane pytania. „Czy jesteśmy Kościołem, który wzywa i wita z otwartymi ramionami grzeszników, który dodaje odwagi, nadziei, czy też jesteśmy Kościołem zamkniętym w sobie? Czy jesteśmy Kościołem, w którym żyje się miłością Boga, w którym zwraca się uwagę na innych, w którym modlimy się jedni za drugich?”

Praktyk jestem. Dlatego wyobraziłem sobie dwie sytuacje.

Święty Paweł w Damaszku. Staje przed tamtejszą wspólnotą i wyznaje swoją winę. Oto ja, wasz dotychczasowy prześladowca. By natychmiast dodać. Zobaczyłem Zmartwychwstałego. Od dziś chcę być Jego uczniem i razem z wami za Nim podążać. Strach i konsternacja, prawda? Czy jedynym sposobem wymierzenia sprawiedliwości jest zaufanie i przyjęcie do wspólnoty? Problem z Pawłem. Jeszcze większy z Ewangelią.

Druga może być zadziwiająco podobna. Może, bo życie pełne jest takich niespodzianek – darów. W każdej wspólnocie parafialnej może stanąć przed ołtarzem człowiek ze skazą i powiedzieć dokładnie to samo, co Paweł w Damaszku. Co mu powiemy? Idź, odbędziesz karę, odprawisz pokutę, a co potem zobaczymy?

Niezdolność powtórzenia gestu wspólnoty z Damaszku oznacza, że nie jesteśmy Kościołem, który „wita z otwartymi ramionami grzeszników, który dodaje odwagi, nadziei”. Oznacza raczej, że grzesznika traktujemy jak chwast. Należy go wyrwać i wrzucić do kompostownika. Niech gnije…

Mamy zatem problem. Ale nie z papieżem. I nie z prasowymi tytułami. Z naszą umiejętnością bycia twarzą miłosiernego Boga, podążania wespół z chromymi i trędowatymi, zamieniania wspólnot w leczące rany szpitale. To już nie jest problem papieża, problem mediów. To nasz problem.