Jak się robi święta i na nich zarabia

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 14.02.2008 19:29

Indykpol wymyślił, że wypromuje w Polsce amerykańskie Święto Dziękczynienia, żeby spopularyzować wśród Polaków indyki. Ale nie wyszło. Z importu przyjęły się za to halloween, walentynki, dzień św. Patryka oraz beaujolais nouveau - wylicza Gazeta Wyborcza.

- Zabieraliśmy się do tego od różnych stron, ale poddaliśmy się. Uznaliśmy, że Święta Dziękczynienia nie jesteśmy w stanie wprowadzić. Ma się do Polski nijak, nic nam nie mówi. Bariera kulturowa jest zbyt duża - mówi Magda Marzec-Mróz, współwłaścicielka agencji public relations Media-Metropolis, pracującej dla Indykpolu. Niezależnie od barier kulturowych przeszczep Święta Dziękczynienia rodził też inny problem: wymiar piekarników. Amerykański indyk to olbrzym - waży nawet 11 kg i nijak do polskiej ciasnej kuchenki się nie zmieści. Skąd taka desperacja Indykpolu? Pierwsza zasada handlu brzmi: święta się opłacają. Na przykład statystyczny Polak powyżej 15. roku życia planował wydanie na ubiegłoroczne Boże Narodzenie średnio 459 zł, czyli w sumie dałoby to ponad 13,5 mld zł - dane TNS OBOP. Druga zasada - nic tak nie mobilizuje do zakupów ludzi jak "święto". Nawet jeśli aktualnie macają w kieszeniach płótno (od czego jest kredyt?). - Nie tak dawno były w zasadzie dwa sezony handlowe - na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Teraz takie minisezony są znacznie częściej: zimą Dzień Babci i Dziadka, wiosną ogród i rowery, później Dzień Dziecka. Ale najlepszym przykładem pokazującym, jak poważne są te zmiany, jest majowy grill. Od długiego majowego weekendu zaczyna się kilkumiesięczny okres wielkiego grillowania, które dziesięć lat temu wcale nie było powszechne - opowiada Przemysław Skory z sieci Tesco. Wniosek - im więcej świąt, tym lepiej dla szeroko pojętego sektora usług. I jeśli jakieś święto ma potencjał sprzedażowy, to prędzej czy później handel, gastronomia i media nim się zainteresują. Jak się importuje święto? Zaczyna się od określenia tzw. grupy docelowej. - Trzeba znaleźć osoby, które to święto wypromują siłą swojego autorytetu. Na pewno będą to ludzie młodzi, bo moi rodzice nie obchodzą walentynek czy halloween - mówi Marzec-Mróz. Jeśli święto jest zagraniczne, zatrudnia się socjologów i historyków, którzy mają je przybliżyć masom. Agencja szuka też znanych twarzy, które będą promować nowe święto w mediach. Gdy to wszystko jest, wychodzi się do mediów. Efekt? Do jesiennej tradycji należy już irlandzko-amerykańskie halloween (pojawiło się pod koniec lat 90.), które szczególnie życzliwie traktowane jest przez branżę restauracyjno-klubową. W trzeci czwartek listopada mieszkańcy dużych miast regularnie próbują beaujolais nouveau (święto importowano z Francji). W Polsce sprzedaje się już ćwierć miliona butelek tego wina rocznie - kosztuje 20-30 zł za sztukę.

Bokserem wagi ciężkiej wśród importowanych świąt są jednak anglosaskie walentynki. Siedemnaście lat temu o świętowaniu 14 lutego słyszeli tylko nieliczni turyści, którym udało się przedrzeć przez żelazną kurtynę. Dziś dla niektórych branż - kin czy kwiaciarni (przychody poczty kwiatowej rosną tego dnia o 60 proc.) - to najważniejsza data w handlowym kalendarzu. Idea tak spodobała się firmom handlowym, że trzeba przyjąć, że wszystkie plus media odpowiadają za wprowadzenie św. Walentego do biznesu. - Piękny dzień, żeby wszystkie były takie - rozmarza się Tomasz Jagiełło, szef sieci kin Helios. Jagiełło spodziewa się, że dziś w jego 20 kinach pojawi się 45 tys. osób. To cztery razy więcej niż np. będzie w czwartek tydzień później. Restauracje odwiedzi dwa razy więcej osób niż normalnie. Wreszcie według instytutów badawczych co najmniej jedna trzecia rodaków kupi tego dnia komuś prezent. Zdaniem Przemysława Skorego walentynkowa oferta w sklepach jest z roku na rok coraz liczniejsza. Sam Skory na 14 lutego poleca dwa hity z Tesco: pluszowe kajdanki i polarowy kocyk Milutek. Popyt na święto miłości wykorzystują już nawet browary czy zakłady mięsne. Kompania Piwowarska (m.in. Tyskie oraz Lech) 14 lutego promuje tak: "Jak walentynki, to tylko w towarzystwie polskiego dżentelmena przy szklance ulubionego piwa". Kompania podpiera się tu raportem, na własne zamówienie, "Piwna etykieta" z którego wynika, że "Polacy obok Rosjan - mają największy gest, gdy chodzi o zakup piwa na pierwszej randce". Kilka tygodni temu Zakłady Mięsne Nove wprowadziły do sprzedaży parówki z tłuszczami Omega-3, które wspomagają pracę serca. Agencja marketingowa w imieniu swojego klienta wysłała do mediów zestaw: czerwone kartonowe serce, a w środku paczka parówek i małe serduszko na biurko do trzymania wizytówek. Na pocieszenie dla portfeli konsumentów nie wszystkim świętom udaje się przebić do powszechnej świadomości. W 2003 r. jedna agencja public relations wystartowała z wielką akcją pt. "Nośmy spódnice". Dzień 30 października 2003 roku ogłoszono "Dniem Spódnicy". Noszenie spódnic nagle zostało ogłoszone czymś bardzo kobiecym i seksownym. Znane panie w telewizji przekonywały, że to bardzo fajne i modne. Do kobiet rozsyłano przypomnienia mailem i SMS-ami, żeby nie zapomniały akurat dziś włożyć spódnicę, przeprowadzono konkursy. Za całą akcją stała Gatta - producent rajstop, znanych m.in. z reklam z udziałem Justyny Steczkowskiej. Teraz handlowcy i restauracje szykują się na 17 marca, dzień św. Patryka. Rodem z Irlandii.