Kościół w Polsce trzy lata później

Gazeta Wyborcza/Cerazy Gawryś/Katarzyna Wiśniewska/Marek Jurek/a.

publikacja 02.04.2008 19:14

Jak wygląda polski Kościół 3 lata po Jego śmierci? 3 opinie na ten temat opublikowała Gazeta Wyborcza.

Cezary Gawryś, redaktor miesięcznika Więź: W każdym mieście wznoszone są jego pomniki, jego imieniem nazywane są place i ulice, szkoły i instytucje - jest to zjawisko społeczne, które trzeba uznać. Wiadomo, jest bohaterem narodowym. Jednocześnie Kościół modli się o jego rychłą beatyfikację i kanonizację. Niezależnie od tego, kiedy nastąpi oficjalne ogłoszenie tego faktu, nikt nie ma wątpliwości, nawet w Watykanie - papież Wojtyła jest świętym. Kościół w Polsce ma więc w swoich rękach wielki skarb. I co z nim robi? W ostrych dyskusjach toczonych ostatnio w Polsce, zarówno w mediach, jak i wśród zwykłych ludzi na temat naszego Kościoła, wywołanych przez spektakularne odejścia księży, skandale z ich udziałem czy wielkie kwestie moralne i polityczne, zapomina się o jednym: że Kościół w najgłębszym sensie to wspólnota wszystkich wierzących w Chrystusa, gromadzących się wokół Eucharystii, przede wszystkim - rzesza ludzi ubogich, cichych, anonimowych, tych wszystkich, o których mówi Osiem Błogosławieństw. Ci ludzie, w których domach wiszą portrety Jana Pawła II wycięte z kolorowych gazet, wiedzą, że był dobrym pasterzem, czułym i delikatnym, mądrym i serdecznym, nieodpychającym nikogo, rozumiejącym ludzkie biedy. Nie ma wątpliwości, że papież podbił serca prostych ludzi i będzie w nich przynosił dobre owoce. Czy jednak jego nauczanie dociera do umysłów osób pełniących władzę, zarówno w państwie i społeczeństwie, jak w Kościele? Cóż z tego, że na wydziałach teologicznych powstają tysiące prac magisterskich polegających na streszczaniu papieskich dokumentów? Cóż z tego, że księża okraszają swoje kazania cytatami z papieskich przemówień? Siłą Jana Pawła II było świadectwo. Nie o to więc chodzi, by powtarzać jego słowa i ubierać się w jego splendor, lecz o to, by jego nauczanie wcielać w życie. Był biskupem, czy nie powinien więc być wzorem najpierw dla swoich współbraci? Wszyscy polscy biskupi powołują się na niego, niektórzy go imitują, ale jakże nieliczni go naśladują - w jego skromności, dostępności, postawie szacunku dla każdego rozmówcy, także dla niewierzących, także dla ideowych przeciwników.

Karol Wojtyła łączył przez całe życie szczerą, wręcz namiętną miłość do Polski z uniwersalizmem, szacunkiem dla ludzi innych wiar i kultur, zwłaszcza dla Żydów, naszych "starszych braci", jak powtarzał za Mickiewiczem. Jak wyglądają w tym świetle ci księża i biskupi, którzy zapraszają dziś do katolickich świątyń wiecowego propagandzistę, podsycającego w słuchaczach antysemickie resentymenty? Podczas swojej ostatniej pielgrzymki do ojczyzny papież apelował do nas wszystkich o "wyobraźnię miłosierdzia". To był jego testament. Są tacy, którzy go podejmują. Nie tylko ludzie Kościoła. Takim odzewem jest dla mnie na przykład podjęta ostatnio przez "Gazetę Wyborczą" akcja "Umierać po ludzku". Wiem, że gdyby "Gazeta" powołała się na umieranie Jana Pawła II, który w obliczu agonii odmówił poddania się uporczywej terapii, podniósłby się zaraz krzyk ludzi oburzonych, ale czyż to nie On właśnie jest patronem tej głęboko humanistycznej inicjatywy? Dla nas, wierzących, i wszystkich ludzi dobrej woli jest wzorem czynnej miłości bliźniego przekraczającej uprzedzenia i stereotypy. Katarzyna Wiśniewska, Gazeta Wyborcza: W kwietniu 2005 r. komentatorzy podzielili się. Jedni z lubością powtarzali, że polski Kościół będzie osierocony po śmierci Jana Pawła II. Inni obruszali się i tłumaczyli, że katolicy i ich przywódcy to nie małe dzieci, które biskup Rzymu musi prowadzić za rączkę. Pamiętam jedno z ostatnich przemówień Jana Pawła II - orędzie na Światowy Dzień Pokoju ze stycznia 2004 r. Papież mówił wtedy o sprawiedliwości. Niezwykle to zabrzmiało, gdy stwierdził, że sprawiedliwość i miłość "czasami jawią się jako siły przeciwstawne". Papież wyjaśniał: "Doświadczenie historyczne pokazuje, że sprawiedliwość często nie potrafi wyzwolić się z uraz, z nienawiści, a nawet z okrucieństwa. Sama sprawiedliwość nie wystarczy. Może nawet dojść do swego zaprzeczenia, jeżeli nie otworzy się na tę głębszą moc, jaką jest miłość. Oto dlaczego wielokrotnie przypominałem chrześcijanom i wszystkim ludziom dobrej woli o konieczności przebaczenia, aby można było rozwiązać problemy zarówno jednostek, jak i narodów". Wydaje się, że duch tych słów wyparował z polskiego Kościoła, gdy tuż po śmierci papieża rozpętał się w nim największy kryzys po 1989 r.: lustracja. W wojnie na teczki biskupi nie potrafili zająć jednoznacznego stanowiska. Kościół nie był w stanie etycznie ocenić lustracji. Dopóki lustracja nie uderzyła w księży, biskupi nie reagowali na egzekucje na pierwszych stronach gazet dokonywane za pomocą ubeckich papierów.

Zaczęło się od aprobaty listy Wildsteina (Prymas Glemp mówił: "Czekamy na rozwój tej sytuacji, ale ja jestem zdania, żeby to kontynuować dla ukazania prawdy; bez krzywdy dla kogokolwiek"), skończyło na wymuszonej medialnie komisji ds. lustracji księży i biskupów. Powołanej, jak mówił sam abp Józef Michalik, "bo tego domaga się społeczeństwo". Kryzys idei przywództwa? Może raczej kryzys jakości? Biskupi światli i roztropni tacy jak abp Józef Życiński czy bp Tadeusz Pieronek nie należą do decyzyjnej czołówki Episkopatu. W większości są biskupi, którym marzy się państwo Polaków katolików. Tacy jak przewodniczący tego grona abp Michalik, który wszedł w niebezpieczny mariaż z rządem Jarosława Kaczyńskiego. Mimo twardego stanowiska Kościoła w sprawie aborcji Episkopat za czasów Jana Pawła II akceptował ustawowy kompromis. Za rządów PiS wielu hierarchów przyklasnęło projektowi LPR popartemu przez wielu posłów PiS o zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Granica rozdziału państwa i Kościoła zamazywała się coraz bardziej. PiS bałamucił Kościół, a Kościół dał się bałamucić. Co powiedziałby na to papież, który wiele razy przypominał, żeby nie mieszać porządków tronu i ołtarza? Te pytania można mnożyć: Jak wielki przyjaciel Żydów i budowniczy chrześcijańskiego dialogu z judaizmem skomentowałby antysemickie występy radiomaryjnego publicysty Jerzego Roberta Nowaka w kościelnych murach? I co powiedziałby na udział w tych spotkaniach niektórych biskupów? Czy Jan Paweł II przystałby na potępieńczy wojowniczy ton listów Pasterzy Kościoła, np. o in vitro? Ile w słowach o "niegodziwości" i "wyrafinowanej aborcji" było wspominanej przez niego "głębszej mocy miłości" wobec ludzi, którzy decydują się po długich dylematach na in vitro? Jan Paweł II jest postacią cytowaną z ambon, także biskupich, bodaj częściej niż św. Paweł czy Tomasz z Akwinu. Ale kazania o "naszym wielkim Rodaku" przypominają stawiane mu pomniki - są wszędzie i nic z nich nie wynika. To pusty hołd, którego pewnie nie życzyłby sobie sam papież zawsze lekko kpiący z okrzyków na jego cześć. Oddolne akcje, stypendia dla ubogiej młodzieży są chwalebne i trzeba je wspierać, ale dzieła charytatywne to jeszcze nie całe dziedzictwo Jana Pawła II. Została jego myśl - spadek dla liderów Kościoła. Niedawno w telewizji publicznej usłyszałam zapowiedzi obchodów 2 kwietnia. Jak to ujął prezenter, na różne sposoby będzie można "upamiętnić pamięć" Jana Pawła II. Ten lapsus można potraktować metaforycznie. Na razie z ducha Jana Pawła II w Kościele hierarchicznym mamy właśnie takie "upamiętnianie pamięci".

Marek Jurek, były marszałek Sejmu, były wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, lider Prawicy RP: Dziś polski Kościół to biskupi powołani przez Jana Pawła II, księża wykształceni za jego pontyfikatu, miliony wiernych, dla których nauczanie Papieża było głównym punktem odniesienia. Ale Jan Paweł II, zanim stał się przewodnikiem polskiego katolicyzmu, był jego najwybitniejszym reprezentantem. W "Darze i tajemnicy", opowiadając o sobie, pisał o całej formacji duszpasterzy akademickich, którzy ukształtowali kilka pokoleń inteligencji katolickiej bardziej przez odpowiedzi na egzystencjalne pytania o sens życia niż przez apologetykę prawd wiary. Również hołd złożony przez Papieża kardynałowi Wyszyńskiemu podczas mszy intronizacyjnej był autentycznym świadectwem historii, a nie tylko serdecznym gestem wobec wielkiego autorytetu. Rzeczywiście, Jan Paweł II przyszedł do Rzymu jako przedstawiciel Kościoła, który oparł się naciskowi totalitarnej władzy i utrzymał więź z narodem, mimo nacisku urzędowej ateizacji. Ten Kościół ciągle żyje. Polska zachowała - w codziennej praktyce wiary - cześć dla Eucharystii, masową praktykę spowiedzi, pełne seminaria, niezwykle liczną obecność wiernych w świątyniach nie tylko w niedziele, ale również w dni pracy. O żywotności polskiego katolicyzmu świadczy również jakościowa zmiana w życiu katolickim krajów pobytu nowych polskich emigrantów. Oczywiście wszystko to nie powinno przesłaniać poważnych obszarów dechrystianizacji stanowiących wyzwanie dla Kościoła; ale fakty te poświadczają, że nasze życie katolickie ciągle zachowuje ten charakter co za pontyfikatu Jana Pawła II. Szczególnym rysem tego pontyfikatu było jego zaangażowanie cywilizacyjne. Papieska - na poły maritainowska, na poły mickiewiczowska - wizja cywilizacji życia i miłości motywowała zarówno nauczanie papieskie, jak i krytykę współczesnej kultury. Zawsze też stanowiła kłopot dla politycznego pragmatyzmu i duszpasterskiej rutyny. I będzie stanowić - ubiegłoroczne prace nad konstytucyjnym potwierdzeniem prawa do życia wywołały w polskim życiu katolickim zarówno reakcje gorącego poparcia, jak i sceptycznej, millennarystycznej redukcji orędzia "Evangelium Vitae". Potwierdzeniem niezmiennie rzymskiego nastawienia polskiego katolicyzmu była pielgrzymka Benedykta XVI do naszego kraju. Nowy papież bardzo mocno podkreślił, że liczy na Polskę tak samo jak Jan Paweł II. I Benedyktowi XVI towarzyszyły te same tłumy wiernych co Janowi Pawłowi II. Choć już wielkie gesty papieskie, jak ostatnio chrzest Magdiego Allama czy wcześniej wsparcie udzielone odrodzeniu rzymskiej liturgii tradycyjnej, nie przyniosły papieżowi więcej wsparcia w Polsce niż w innych częściach świata katolickiego. Ale taka jest już "dialektyka rzymskości" - stale wzmacnia Kościół i stale potrzebuje wzmocnienia.