Awantura o aborcję u nastolatki, czyli wielka manipulacja

Rzeczpospolita/Bronisław Wildstein/a.

publikacja 10.06.2008 17:48

Dziewczynka z Lublina, u której miała być przeprowadzona aborcja z powodu gwałtu, jak napisała Gazeta Wyborcza, wcale nie została zgwałcona - pisze Rzeczpospolita.

14-latka zaszła w ciążę ze starszym o rok kolegą. Kiedy matka dziewczyny zaprowadziła ją do szpitala, by lekarze dokonali aborcji, zaczął się dramat. W czwartek wieczorem na stronie internetowej Życia Warszawy pojawiła się informacja, że dziewczyna przyjechała do warszawskiego szpitala przy ul. Inflanckiej. Chciała przerwać ciążę. Wraz z nią pojawili się członkowie organizacji pro-life. Mieli namawiać do wycofania zgody na zabieg. – Aborcji nie dokonano, bo nie mieliśmy podstaw prawnych – mówi Janusz Siemaszko, dyrektor szpitala. Wcześniej w dwóch szpitalach w Lublinie nastolatce odmówiono przeprowadzenia zabiegu. Według relacji zamieszczonej następnego dnia w Gazecie Wyborczej w warszawskim szpitalu dziewczyna przeżyła koszmar. Przeciwnicy aborcji, próbując odwieść ją od zamiaru, „rozpętali piekło” i „zaszczuli ją”. Tekst miał tytuł „Odmówili aborcji zgwałconej 14-latce”. W weekend portale zamieszczały kolejne, np. „Najpierw zgwałcona, potem zaszczuta”. Szef Polskiej Lewicy Leszek Miller zaapelował do rządu o wyjaśnienie sprawy. Lider SLD Grzegorz Napieralski uznał ją za dowód konieczności rozdziału państwa od Kościoła. Jak się jednak okazało, gwałtu nie było. – Mówimy o czynie zabronionym, którym jest obcowanie płciowe z osobą poniżej 15. roku życia – mówi Rz Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Gazeta Wyborcza twierdzi, że została wprowadzona w błąd. Jak się dowiedzieliśmy, sprawa 14-latki zaczęła się 12 maja, kiedy Sąd Rodzinny i Nieletnich w Lublinie wszczął postępowanie wyjaśniające dotyczące obcowania płciowego małoletniej dziewczyny w wieku 14 lat z rok starszym kolegą. Akta przesłał do prokuratury. – Chodziło o ustalenie, czy zachodzą ustawowe przesłanki do przerwania ciąży – mówi Syk-Jankowska. 20 maja prokurator wydał orzeczenie, że jest uzasadnione podejrzenie, iż ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, którym w tym przypadku jest obcowanie płciowe z osobą poniżej lat 15. – Ten dokument jest jednym z potrzebnych, gdy chce się przeprowadzić legalną aborcję – mówi prokurator Syk-Jankowska. Krystyna Kacpura z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny uważa, że takie zaświadczenie wystarczy, by aborcję przeprowadzić. – Prawo mówi, że zaświadczenie od prokuratora jest podstawą do legalnej aborcji, więc dla nas sprawa jest prosta – twierdzi. Jednak, jak mówi ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, do przeprowadzenia zabiegu potrzebna jest pisemna zgoda ciężarnej. W przypadku małoletniej – także pisemna zgoda jej przedstawiciela ustawowego, czyli rodziców. A ponieważ sąd wszczął 3 czerwca postępowanie o pozbawienie władzy rodzicielskiej rodziców dziewczyny, tej zgody nie ma. Do czasu wyjaśnienia sprawy dziewczyna zostanie w pogotowiu opiekuńczym. Paweł Wosicki, prezes Polskiej Federacji Obrony Życia: – W tej sprawie pewne jest jedno, że dziewczynie trzeba pomóc. Moim zdaniem powinna urodzić dziecko, ale na podstawie niespójnych informacji w mediach trudno o jednoznaczną ocenę. Niemniej jednak nie uważam, by zaangażowanie ludzi z organizacji pro-life było czymś złym. Rzeczpospolita zamieszcza też artykuł "Anatomia manipulacji" , którego autorem jest Bronisław Wildstein: Według naszych postępowców przekonywanie 14-letniej dziewczynki do dokonania aborcji jest właściwe, natomiast postawa przeciwna wymaga polityczno-prawnej interwencji – pisze publicysta Rzeczpospolitej.

Ciemnogród kontratakuje – zatrzęsła się z oburzenia postępowa Polska. „Odmówili aborcji zgwałconej 14-latce” – wołał weekendowy tytuł „Gazety Wyborczej”. Do obrony prawa do aborcji dziewczynki ruszyły najróżniejsze autorytety: feministki, instytucje w rodzaju Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, SLD w ogólności i jego poszczególni działacze z nowym przewodniczącym w szczególności, prof. Jan Widacki (tak, tak, to ten) itd. Jeszcze w weekend sprawa wyglądała następująco. Zgwałconej 14-latce pomimo podstaw prawnych odmówiono dokonania aborcji w dwóch szpitalach w Lublinie. Wszystko to działo się podobno z powodu kampanii, jaką zorganizował Kościół i organizacje pro-life. – Dziewczyna i jej matka czują się zaszczute. Dziewczyna dostaje esemesy od obrońców życia, że powinna urodzić. Robią jej pranie mózgu. Moim zdaniem rozmawia tylko z psychologami wskazanymi przez organizacje prorodzinne. Jak ma podjąć świadomą decyzję? – wzruszała się dolą 14-latki, czyli niemożnością dokonania przez nią aborcji, znana działaczka feministyczna Wanda Nowicka. Sabat, który, jak twierdzono, wokół zgwałconej dziewczyny zorganizował niechętny aborcji ciemnogród, wzruszył media. Pojawiły się już doniesienia o roli, jaką odegrało w nim Radio Maryja i współpracownicy Romana Giertycha. Manipulacja, w której uczestniczyła część mediów i wpływowe proaborcyjne środowiska, nie wywołała żadnej refleksji W poniedziałek okazało się jednak – i trzeba było to ogłosić – że dziewczyna nie została zgwałcona, a sprawcą ciąży jest jej rówieśnik. Ponadto wszystko wskazuje na to, iż nie tyle uniemożliwiono jej aborcję, ile nie zgodziła się ona na nią, pomimo presji ze strony matki, tudzież gromadki feministek. Informacje te wyczytać można, zestawiając teksty z kolejnych wydań „Wyborczej” – weekendowego i poniedziałkowego. Jednocześnie „Gazeta” nie uznała za stosowne przeprosić ani choćby jednoznacznie wskazać popełnionych przez siebie nadużyć. Całość manipulacji odsłoniła na Salonie24 blogerka Kataryna. Problem jest jednak głębszy niż manipulacje „Wyborczej”, która z zasady nie przyznaje się do swoich nadużyć. Fakty, które jaskrawo przeczyły wysuwanym oficjalnie tezom, nie powstrzymały publicystki „Polityki” Janiny Paradowskiej, która na falach Tok FM wspólnie z Izabelą Jarugą-Nowacką biadała nad oburzającym zachowaniem polskich księży, którzy doprowadzili nieletnią lubliniankę do rezygnacji z aborcji.Obie damy traktowały to zresztą jako przejaw szerszego zjawiska, jakim jest antyaborcyjna postawa Kościoła, blokująca w Polsce aborcję na życzenie, która zdaniem rozmówczyń jest niekwestionowalnym cywilizacyjnym osiągnięciem Europy. Postawą księży, którzy „przekonują dziewczyny do nieprzerywania ciąży”, oburzał się nadal Grzegorz Napieralski. Przekonywanie 14-letniej dziewczynki do dokonania aborcji jest więc zjawiskiem ze wszech miar właściwym i postępowym i nie budzi wątpliwości, natomiast postawa przeciwna wymaga zdaniem naszych postępowców polityczno-prawnej interwencji. Wezwania te głoszone są pod hasłem laickości, czyli rozdzielenia państwa od Kościoła, gdy w rzeczywistości prowadzić mają do drastycznych restrykcji pod jego adresem i uniemożliwienia mu głoszenia i przekonywania do swoich zasad. Nie chodzi zresztą tylko o Kościół, ale o poglądy, które nie mieszczą się w ramach europejskiej poprawności. Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną. Przeciwnicy aborcji ogłaszają, że młoda dziewczyna namawiana jest do usunięcia ciąży z powodu wieku, pomimo że chce dziecka. Tymczasem okazuje się, iż ciąża jest efektem gwałtu i dziewczyna chce się jej pozbyć. Potępienie, które objęłoby manipulujących przeciwników aborcji, nie miałoby granic. Przyłączyłaby się do niego ogromna większość mediów. Z dużą dozą pewności założyć można, że fakty te wykorzystane zostałyby przeciw wszystkim zwolennikom obozu pro-life i uznane za dowód ich hipokryzji. Manipulacja, w której uczestniczyła część mediów i wpływowe proaborcyjne środowiska, nie wywołała żadnej refleksji. Nie doprowadziła do choćby czasowego wycofania poparcia dla manipulantów zaangażowanych w tę sprawę. Jeśli jesteś po „naszej stronie” i reprezentujesz „słuszne poglądy” – zdają się mówić rodzimi postępowcy – możesz robić, co chcesz. Postawa taka nie tylko wyklucza dyskusję. Uniemożliwia jakąkolwiek komunikację. Od redakcji Wiara.pl Artykuły w Gazecie Wyborczej pełne są sprzeczności. Widać, że nie dba się w nich o prawdę, a próbuje przeforsować przyjęte wcześniej założenia. Wiadomo już, że gwałtu nie było, wiadomo, że Agata (to nieprawdziwe imię) sama zdecydowała, że nie chce aborcji. To przyznaje już nawet robiąca aferę dziennikarka. Coraz wyraźniej widać, że jeśli - jak napisano w tytule jednego z artykułów Gazety Wyborczej - ktokolwiek robi dziewczynie piekło, to raczej zwolenniczki "praw kobiet". Koniecznie, wbrew jej woli, chcą wciągnąć ją na swoje sztandary. Gdy sprawa idzie nie w tym kierunku co trzeba, zaczynają się pieklić. Smutne, że podobny styl – głośno krzyczeć ignorując fakty – przyjmują także dziennikarze innych mediów. Całe szczęście, że dzięki internetowi o sprawie mogą się też wypowiedzieć ludzie nie związani umowami o pracę z medialnymi koncernami. Dlatego dziś, zamiast własnego komentarza w tej sprawie polecamy blog: błyskotliwe wywody Kataryny kataryna.blox.pl/ J.