Świadectwo męczenników nie jest daremne

Radio Watykańskie/J

publikacja 30.10.2008 18:18

Chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią. Co roku na świecie ginie ok. 170 tys. wyznawców Chrystusa. W porównaniu z poprzednimi latami, prześladowania przybierają na sile. Dane te pochodzą z najnowszego raportu organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

O ich skomentowanie oraz odpowiedź na pytanie, dlaczego chrześcijanie wciąż są na celowniku, Radio Watykańskie poprosiło wicegenerała werbistów, o. Konrada Kelera. K. Keler SVD: Zaskoczyła mnie ta liczba. Muszę uczciwie powiedzieć, że nie byłem świadomy, że aż tylu ludzi umiera za Chrystusa. To jest ogromna liczba współczesnych męczenników. Powinniśmy jeszcze głośniej mówić: Zobaczcie, co się dzieje! Dlaczego chrześcijanie są wciąż na celowniku? Przede wszystkim sam Jezus Chrystus był znakiem sprzeciwu i im bardziej autentyczne jest chrześcijaństwo, tym bardziej będzie prześladowane. Odwołam się tu do pewnej historii. Św. Teresa z Avila chciała reformować klasztory, by przywrócić im autentycznego ducha kontemplacji. Największymi przeciwnikami tych jej planów były władze cywilne, które starały się do tego nie dopuścić, ponieważ zależało im na przeciętności wspólnot zakonnych. Tutaj jest tak samo, nie ma problemu, jeżeli chrześcijaństwo jest „przeciętne”, funkcjonuje widziane jako prywatna sprawa czy zepchnięte do zakrystii. Przyzwala się wtedy, by chrześcijaństwo zajmowało się kwestiami społecznymi, których państwo nie jest w stanie zrobić, i dlatego się je toleruje. Natomiast, jeśli chrześcijaństwo przypomina o pewnych wartościach, porusza sumienia jednostek i społeczeństw, wtedy staje się niewygodne. Historia pokazuje, że chrześcijaństwo i Ewangelia wielokrotnie stawały się celem ataków, chciano je zagłuszyć, ale jednocześnie wskazuje, że w momencie, kiedy jest ono najbardziej prześladowane, staje się posiewem nowych wyznawców, ludzi idących za Chrystusem. Prześladowania w Indiach nie spowodują, że ludzie odstąpią od wiary. Fundamentaliści szantażują chrześcijan, mówiąc im, że jeśli wyrzekną się Chrystusa, to oni nie podpalą ich domów. Jednak ci prości, ale autentyczni w swej wierze ludzie powiedzieli „nie”. Stracili wszystko. Stali się posiewem nowych chrześcijan. Jest to w pewnym sensie paradoks, którego świat – w rozumieniu Ewangelii św. Jana – nie jest w stanie pojąć: dobre świadectwo, prowadzące nawet do męczeństwa, powoduje, że chrześcijaństwo z jednej strony się oczyszcza, bo mamy wiele słabości i dużo rzeczy powodowanych jest naszymi grzechami, a z drugiej strony – umacnia się. Myślę, że z perspektywy zbawienia nawet na prześladowania trzeba spojrzeć z optymizmem i nadzieją, że nie są one daremne. - Czy przytoczone przez organizację Pomoc Kościołowi w Potrzebie dane nie zaskakują także dlatego, że rzadko przedostają się do mediów? K. Keler SVD: To jest jedno z bardzo ważnych zadań środków społecznego przekazu i dziennikarzy, by mówić nie tylko prawdę, która jest wygodna, ale też i tę niewygodną. Jest to apel do ludzi pracujących mediów, by umieli o tym powiedzieć nawet, jeśli są niewierzącymi, bo dzieje się przecież jawna niesprawiedliwość. - Jednak przykładem tego, że np. interesy gospodarcze wygrywają, jest chociażby ostatnia Olimpiada w Pekinie? Śledziliśmy wydarzenia sportowe, a jednocześnie tamtejsi wierni byli prześladowani, a księża i biskupi – więzieni. K. Keler SVD: Chiny to po Indiach kolejny kraj, wobec którego możemy zastosować słowa Churchilla: „Nie mamy przyjaciół, mamy interesy”. Jeśli mam w czymś interes, to inne sprawy mnie nie obchodzą, choćby nawet ginęli ludzie. Jest to faryzeizm polityczny. Mówimy o prawach człowieka, o wolności religijnej. Jednak, kiedy pojawia się możliwość zbicia interesu, prawdy te „zamykamy w szufladzie” i wyciągamy wtedy, gdy mogą się przydać, np. przy okazji jakiegoś innego biznesu.

- W Indiach giną chrześcijanie, ich domy i kościoły są palone. Niewiele na ten temat mówią politycy. Czy za wyznawcami islamu ujmują się głośniej i częściej? K. Keler SVD: Polityka jest dzisiaj ogromnie koniunkturalna. Kto będzie się sprzeciwiał królowi Arabii Saudyjskiej – kraju, który ma ropę, a w którym, mimo że podpisał wszystkie traktaty i konwencje ONZ, nie można nosić krzyża, wybudować kościoła? To jest znowu pewna koniunktura biznesu, która kieruje polityką i podpowiada, że o pewnych rzeczach lepiej nie mówić. - Jako wicegenerał werbistów Ojciec dużo podróżuje, odwiedzając placówki zgromadzenia na całym świecie. Czy na własnej skórze doświadczył Ojciec kiedyś łamania wolności religijnej? K. Keler SVD: Nie w sensie drastycznym ani fizycznym. Jakby nie było, obecnie na świecie jest taka sytuacja, że obcokrajowca się jakoś respektuje, w najgorszym wypadku jest uznawany za „persona non grata” i się go wydala. Najbardziej cierpi miejscowa ludność. Nie zakazano mi noszenia znaków religijnych, ale niejednokrotnie mówiono, bym uważał na to, co mówię, szczególnie publicznie. Ja wyjadę, ale moi współbracia przecież tam zostaną… Jednak np. ksiądz proszący o wizę do Chin musi podpisać oświadczenie, że nie będzie sprawował publicznie liturgii i nie będzie publicznie występował. - Z kolei, jadąc do Indii, musi się zobowiązać, że nie będzie głosił Ewangelii… K. Keler SVD: Wiemy o tym, że Indie nie wpuszczają już od dłuższego czasu misjonarzy. Mogą tam pracować tylko miejscowi księża. Chciałbym jednak dodać w tym miejscu, że czasem i my jesteśmy winni prześladowania chrześcijan. Dlaczego? Otóż, gdy byłem w Indiach, zauważyłem, że tam nie ma rozdziału między państwem a religią czy Kościołem, który to rozdział mamy w Europie. Tam rzeczywistości te są utożsamiane. Oficjalnie nie mówi się, że Europejczycy mają zakaz pracy misyjnej, ale wiadomo, że pracować mogą tylko miejscowi. Hindusi patrzą na Europę, którą identyfikują z chrześcijaństwem, przez pryzmat tego, co widzą na filmach czy w reklamach. A tam Boga nie ma. I to jest wykorzystywane przez hinduistycznych fanatyków. Mówią oni prostym ludziom: Popatrzcie, co niesie Zachód, Europa, Ameryka… Oczywiście, to jest manipulacja. Jednak oni nie wiedzą, że również u nas ludzie chodzą do kościoła, modlą się. Oni znają to, co widzą w reklamach: zsekularyzowany, dbający tylko o wygody i konsumpcję świat. To też ma wpływ na obraz chrześcijaństwa. - Wśród krajów, w których pracują werbiści, gdzie panuje najtrudniejsza sytuacja, jeśli chodzi o poszanowanie wolności religijnej? K. Keler SVD: Pomijając Indie, gdzie sytuacja naprawdę jest w ostatnich miesiącach dramatyczna, bardzo trudna sytuacja jest w Wietnamie i Chinach. Te ostatnie w niektórych okręgach nieformalnie tolerują Kościół, ale formalnie są jeszcze przeciw chrześcijaństwu. W Wietnamie podobnie, chociaż sytuacja się zmienia. Skrajna sytuacja jest w Korei Północnej, która nie pozwala na żaden wjazd misjonarzy. - Czy w waszej pracy misyjnej dostrzega Ojciec namacalną różnicę między poszanowaniem wolności kultu a poszanowaniem wolności religijnej? K. Keler SVD: Jako przykład poszanowania wolności kultu podałbym Kubę. Można odprawiać Msze, ale wolność religijna pozostaje wciąż w sferze marzeń. Dominuje postawa: nie wiadomo, czy wam pozwolić, by wasze idee pojawiły się w prasie, radiu, czyli poza zakrystią czy kościołem. Podobnie jest w niektórych krajach azjatyckich. - Czy w takich sytuacjach potrzeba dużo kompromisu? K. Keler SVD: Powiedziałbym, że potrzeba dużo dialogu. Być może ten dialog zakłada również kompromis, ale tylko dopóki nie rezygnuje się z istotnych spraw wiary, moralności. Wtedy nie ma kompromisu, pozostaje tylko dialog, trzeba przekonać drugą stronę o tym, że wierzę w to, co głoszę, i jestem gotowy o tym świadczyć, mimo iż druga strona tego nie rozumie i nie akceptuje. - Raport organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie mówi o dramatycznej sytuacji chrześcijan na świecie, o trwających wciąż prześladowaniach. Czego my możemy się nauczyć od tych naszych braci w wierze, którzy w różnych miejscach świata codziennie ryzykują życiem? K. Keler SVD: To jest dla nas świadectwo męczenników. Jan Paweł II jednoznacznie powiedział, że to są współcześni męczennicy i że są oni dla nas drogowskazem. Pokazują nam, że chrześcijaństwo i wiara w Jezusa Chrystusa nie zawsze jest łatwa, że to nie pójście na skróty. Myślę, że będziemy się z tym musieli liczyć może także w życiu wspólnot europejskich w przyszłości. Będzie trzeba bardziej radykalnego świadectwa wiary. Przypominają nam o tym męczennicy, pokazując jednocześnie, że ich świadectwo nie jest daremne. Coraz bardziej rozumiem tendencję Jana Pawła II beatyfikowania i kanonizowania męczenników, przypominania nam o nich. To wszystko po to, by byli oni naszą podporą i partnerami w dialogu ze współczesnością, że są wartości, dla których warto nawet dać życie.