Bez prałatów Kościół da sobie radę

Franciszek Kucharczak

Tytuły honorowe w Kościele niczego nie wnoszą, a za to wiele wynoszą.

Bez prałatów Kościół da sobie radę

Zniesienie tytułów honorowych w Kościele to, uważam, znakomita rzecz (przeczytaj tekst Papież znosi tytuły honorowe). Po pierwsze dlatego, że te tytuły niczego nie wnoszą. Po drugie dlatego, że sporo wynoszą – zwłaszcza przekonanie, że w Kościele naprawdę liczy się ubóstwo i pokora. Bo te tytuły nie wiążą się z urzędami, z funkcjami. Nie wynikają ze względów praktycznych i nie wiążą się z dodatkową odpowiedzialnością. Rzec by można, że „jeno czoło zdobią”. A w takim razie po co to komu?

Rzecz znamienna, że słowo „prałat” lub „infułat” z reguły jest wymawiane z przekąsem, a przynajmniej z żartobliwym błyskiem w oku. I to nawet nie tyle wśród świeckich, ile wśród duchownych. No chyba że duchowni sami są nosicielami tych tytułów – ale i wówczas niekoniecznie się z tego cieszą. Znam prałatów, którzy wręcz z zawstydzeniem przyjęli to wyróżnienie i niechętnie wdziewają szaty, w których są myleni z biskupami. Najjaśniejsza gwiazda świętego duchowieństwa, św. Jan Vianney, obdarowany tytułem i odpowiednią szatą, zrobił się tak czerwony, że trudno było zauważyć, gdzie kończy się szata, a zaczyna twarz. Zresztą to był jedyny raz, gdy go w tym stroju widziano.

Może kiedyś takie tytuły były do czegoś przydatne, ale dziś już na pewno nie. Dziś to już tylko relikt. Relikty czasem warto zachowywać jako zabytki, ale chyba nie te, bo się po prostu źle kojarzą. Podobnie jak „ekscelencje” i inne „encje”.

Jasne, że to tylko zewnętrzna strona tego, co w środku może być całkiem pokorne. Ale jednak chyba lepiej żeby to, co wewnętrzne było spójne z tym, co zewnętrzne. Dlaczego nie mamy być czytelni?

Dziś społeczeństwa bardziej niż na słowa reagują na gesty. Zauważa się obrazki, a nie teksty. Dlatego to chyba świetnie, że społeczeństwo otrzymuje komunikat drogą „obrazkową”, że Kościół wciąż jest ubogi i pokorny. Bo jest – od wieków. Od dwóch tysięcy lat święci Kościoła (a jest ich znacznie więcej niż się wydaje) odkrywają wciąż na nowo moc i autentyzm Ewangelii, ale też od dwóch tysięcy lat Kościół jest atakowany pokusami blichtru i pustej fanfaronady. Pewnie, że mnóstwo prałatów i infułatów to dzielni i oddani pracownicy Kościoła, ale równie dzielne i oddane (a może i bardziej) są na przykład chrześcijańskie matki rodzin, a one nigdy żadnego tytułu na ziemi nie dostaną. I też nie muszą, bo Jezus wezwał do gromadzenia skarbu w niebie. Pytanie więc, czy duchowni muszą. Uważam, że nie.