Polski papież był jego wychowankiem

Alina Świeży-Sobel

publikacja 19.01.2014 05:40

- To o nim bł. Jan Paweł II powiedział: - Jemu tyle zawdzięczam - przypomina ks. dr Jacek Waligóra, autor książki o abp. Eugeniuszu Baziaku, metropolicie lwowskim pod koniec II wojny światowej i później - na wygnaniu.

Ks. dr Jacek Waligora przybliżył nieznane wydarzenia z życia abp. Eugeniusza Baziaka Alina Świeży-Sobel /GN Ks. dr Jacek Waligora przybliżył nieznane wydarzenia z życia abp. Eugeniusza Baziaka

Ks. dr Jacek Waligóra pochodzi z Bielska-Białej i od lat duszpasterzuje na Ukrainie, m.in. w Niżankowicach. Właśnie ukazała się jego książka "Cierpiący pasterz", poświęcona tragicznej postaci abp. Eugeniusza Baziaka, lwowskiego metropolity zmuszonego w 1946 roku przez sowieckie władze do opuszczenia swojej diecezji, do której nigdy już nie udało mu się powrócić. W 2012 r. minęła 50. rocznica jego śmierci.

O bohaterze swojej książki ks. Waligóra mówił podczas spotkania promocyjnego w Książnicy Beskidzkiej, gdzie przy tej okazji można było obejrzeć wystawę fotografii ze Lwowa. Witając gości Bogdan Kocurek, dyrektor Książnicy, odczytał skierowany do nich list kard. Mariana Jaworskiego, emerytowanego metropolity lwowskiego, któremu stan zdrowia nie pozwolił na udział w tym spotkaniu, a który publikację opatrzył swoim wstępem. Kard. Jaworski podziękował za przypomnienie postaci biskupa wygnańca i przywołanie wypowiedzi i wspomnień świadków, wśród których był także papież Jan Paweł II. Jest wśród nich także kard. Jaworski, który we Lwowie wstąpił do Seminarium Duchownego Archidiecezji Lwowskiej i wraz z pozostałymi klerykami opuszczał Lwów w 1945 roku, gdy całe seminarium przeniesiono do Kalwarii Zebrzydowskiej. Po kilku latach władze komunistyczne wymusiły, by całkowicie je zamknąć.

- Arcybiskup Baziak to postać bardzo ciekawa i zarazem niezwykle boleśnie doświadczana przez długie lata. Tym bardziej szkoda, że jest to dziś postać prawie zapomniana. O ile przed laty o to starali się ci, którzy go ze Lwowa wypędzili, o tyle dziś nie powinno to już mieć miejsca - uważa ks. dr Waligóra. - Kilka miesięcy temu minęła zupełnie przemilczana 55. rocznica biskupiej konsekracji ks. Karola Wojtyły, którego na biskupa wyświęcił nie kto inny, jak właśnie abp Baziak, który musiał przy tym mocno stawać w obronie przyszłego biskupa, bo wielu było takich, którzy nie mogli pogodzić się z faktem, że zaledwie 38-letni ksiądz ma zostać biskupem. Abp Baziak, wówczas administrator apostolski archidiecezji krakowskiej, odpowiadał krótko: - Ja potrzebuję biskupa do roboty, a nie do ozdoby. A młody jest - da radę!

Po latach, kiedy już z trudem poruszał się o własnych siłach i podczas pielgrzymki do Polski wożono go na specjalnej platformie, papież Jan Paweł II zapragnął nawiedzić  katedrę na Wawelu. Podczas tych odwiedzin poprosił, żeby platformę zatrzymać przy grobie abp. Baziaka. Po chwili pobłogosławił grób i powiedział: - On mnie wyświęcił na biskupa. On mnie wybrał... A w liście do kard. Jaworskiego, pisanym w 25. rocznicę śmierci abp. Baziaka papież wspominał czasy, kiedy był jego najbliższym współpracownikiem. - Jestem świadom, jak wiele mu zawdzięczam - pisał.

Abp Baziak był konsekratorem bp. Wojtyły. Jego natomiast konsekrował na biskupa abp Bolesław Twardowski, którego konsekratorem był św. abp Józef Bilczewski. Jak podkreślał papież Jan Paweł II, wielkie znaczenie dla niego miała duchowa spuścizna tych pośredników sukcesji apostolskiej.

Tragiczny los pasterza

Abp Eugeniusz Baziak urodził się w 1890 r. w Tarnopolu. W 1912 r. został kapłanem, później kapelanem wojskowym. Pod koniec 1919 r. podjął także pracę naukową, ktora zwieńczył doktoratem na Uniwersytecie Jana Kazimierza. W 1933 r. został biskupem, a po śmierci abp. Bolesława Twardowskiego w listopadzie 1944 r. - metropolitą lwowskim.

W tym czasie trwały już nasilające się coraz bardziej represje i aresztowania ludzi Kościoła, m.in. abp. Adolfa Szelążka, abp. Romualda Jabłrzykowskiego czy ks. wicerektora Stanisława Bizunia, których następnie wydalono do Polski. W maju 1945 r. abp Baziak pozostał jedynym na terenie ZSRR urzędującym biskupem Polakiem. W sierpniu musiał opuścić pałac arcybiskupów lwowskich. Zabrano też budynki seminarium, a klerycy i księża wychowawcy wyjechali w październiku do Polski.

Książkę ks. Jacka Waligóry można nabyć w kancelarii parafii Opatrzności Bożej w Bielsku-Białej   Alina Świeży-Sobel /GN Książkę ks. Jacka Waligóry można nabyć w kancelarii parafii Opatrzności Bożej w Bielsku-Białej
Wkrótce nakaz wyjazdu do Polski otrzymali wszyscy polscy duchowni i osoby zakonne.Wielu kapłanów grekokatolickich aresztowano i wywieziono w głąb Związku Sowieckiego. Abp Baziak polecił zdjąć obraz MB Łaskawej z ołtarza głównego katedry lwowskiej i relikwie bł. Jakuba Strzemię. Te najcenniejsze skarby Kościoła lwowskiego zabrał później ze sobą do Polski. Nie udało się odzyskać i wywieźć kancelarii kurii, biblioteki wydziału teologicznego i ksiąg metrykalnych.

- 26 kwietnia w piątek o 18.00 kazano mu wsiąść do pociągu, którym Lwów opuszczali też m.in. ojcowie bernardyni. Po przejechaniu kilku kilometrów pociąg stanął na przedmieściach miasta i stał tak do rana. Ludzie, którzy dowiedzieli się, że pociąg z duchowieństwem jeszcze jest, pobiegli rano z gorącymi napojami. Ledwie je podali, pociąg natychmiast odjechał. Odprawa na granicy trwała cztery godziny, a 14 kilometrów od granicy do Przemyśla pociąg pokonywał przez cztery godziny. W Przemyślu pojawił się dopiero w sobotę o 21.00. Tak wywieziony 27 kwietnia 1946 roku pożegnał Lwów na zawsze - mówi ks. dr Waligóra.

Po przyjeździe do Polski, od sierpnia 1946 r. siedzibą metropolity lwowskiego był Lubaczów, gdzie funkcjonowała też Kuria Arcybiskupia. Jednak zdecydowana większość terenu archidiecezji pozostawała dla abp. Baziaka niedostępna: za pilnie strzeżoną wschodnią granicą. Komunistyczne władze w Polsce czuwały też nad tym, by nie utrzymywał kontaktu z wiernymi i duchownymi, którzy pozostali na terenie Ukrainy.

Od 1951 r. pełnił posługę w archidiecezji krakowskiej jako koadiutor, wikariusz generalny, a potem administrator apostolski, zachowując lwowską stolicę arcybiskupią z siedzibą w Lubaczowie. W Krakowie uczestniczył we wznowionym po przeniesieniu ze Lwowa procesie beatyfikacyjnym swego poprzednika abp. Józefa Bilczewskiego.

1 grudnia 1952 r. został przesłuchany przez UB, a 2 grudnia uwięziony  w areszcie domowym. 16 grudnia miało miejsce aresztowanie biskupów krakowskich, a 24 grudnia abp. Baziaka zwolniono, zakazując mu sprawowania urzędu i przebywania na terenie archidiecezji krakowskiej, a także na terenie Lubaczowa. Abp Baziak zamieszkał najpierw w Krynicy, a potem w Tarnowie, w mieszkaniu swojej matki.

W grudniu 1956 r. mógł powrócić do Krakowa i z powrotem objąć urząd biskupa, cały czas pozostając pod obserwacją funkcjonariuszy UB, którzy śledzili go nieustannie. Nie zważając na groźby podejmował akcje duszpasterskie, ożywiał ducha modlitwy i pobożności Maryjnej, walczył o prawo budowy kościoła w Nowej Hucie.

W 1959 r. wydał dekret w s Słuchacze w Książnicy Beskidzkiej z ogromnym zaciekawieniem słuchali opowieści o biskupie wygnaću   Alina Świeży-Sobel /GN Słuchacze w Książnicy Beskidzkiej z ogromnym zaciekawieniem słuchali opowieści o biskupie wygnaću
prawie procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Józefa Bilczewskiego i rozpoczęcia procesu informacyjnego. W tym samym roku uzyskał dla Wydziału Teologicznego usuniętego przez władze komunistyczne z Uniwersytetu Jagiellońskiego bezpośrednią podległość władzy kościelnej i papieżowi.

W 1962 r. został mianowany metropolitą krakowskim, na jego prośbę z zachowaniem funkcji administratora apostolskiego archidiecezji lwowskiej.

Zmarł na zawał serca w Warszawie podczas konferencji episkopatu Polski. Dzięki staraniom bp. Wojtyły ciało sprowadzono do Krakowa i pochowano w katedrze na Wawelu. Podczas uroczystości pogrzebowych homilię wygłosili: bp Wojtyła i kard. Stefan Wyszyński.

Mimo wielkiego pragnienia i tęsknoty nie zdołał nigdy powrócić do Lwowa.